REKLAMA

Myśl Tysiąckrotna

Ostatnimi czasy, mianowicie od paru już ładnych lat, o amerykańskiej fantastyce niewiele słychać. Coś tam King pisze, Bakker (mimo wszystko, że pochodzi z Kanady, to można zaliczyć go do autorów amerykańskich ze względu na to, że raczej tam trafiają jego książki i tam jest sławny) i na tym skończyłbym wymienianie nazwisk, które wydały dobre książki. W porównaniu do reszty świata, czy głównie Europy, Amerykanie - kiedyś niedościgniony wzór wielu młodych pisarzy, teraz wydają mało i średniej jakości. Rzecz jasna fantastyki, gdyż jakby thriller sądowniczy święci największy triumfy za Pacyfikiem.

Rozrywka Spidersweb
REKLAMA

By streszczać cokolwiek, potrzebowałbym wielu linijek tekstu, więc pominę ten dość standardowy fragment recenzji i przejdę do meritum. Książkę więc czyta się dobrze. Powala rozmach, z jakim stworzono świat podobny do naszego czasu krucjat. Oczywiście zamaskowanie nie jest nieprzeniknione, to i tak religie nie są osią wkoło której wszystko się kręci. Opowieść o pierwszej krucjacie jest, może nie epicka, ale z pewnością jest czymś, o czym pamiętać będą i dzisiejsi, i przyszli fani fantastyki. Urzeka ogromny świat stworzony na jej potrzeby. Historia, kultury, które teraz są tylko własnym cieniem i wreszcie sama krucjata. Świat stworzony jest z ogromnym rozmachem - za to należą się ogromne ukłony, gdyż tak rozbudowanej kreacji już dawno nie spotkałem. Chyba tylko Tolkiem stworzył coś podobnie ogromnego. Właśnie przez te detale wszystko zgrabnie składa się w jedną, spójną całość. Mi osobiście przypadło to do gustu, aczkolwiek zapewne znajdzie się paru, którzy raczej wytkną to palcami.

REKLAMA

Wad stwierdzić można parę. Po pierwsze, primo i jeszcze raz primo, bo to największy zarzut - od czasu do czasu wieje nudą. To nie jakiś tam wietrzyk, ale, zwłaszcza pod koniec, silny wiatr. W ogóle nie wyobrażam sobie, żeby na koniec trylogii ktoś umieszczał gadki i rozmyślania spowalniające akcję. A tak właśnie jest. Dość ciekawie budowana akcja zostaje momentami przerwana przez filozoficzne gdybania. Takie zabiegi dobre są na początek, ale nie pod koniec, bo to niszczy atmosferę. Także za wadę uznałbym fakt dość słabego rozwinięcia interesujących wątków pobocznych. Może to mało ważne, ale byłoby o wiele ciekawiej, gdyby takowe się pojawiły. To właściwie wszystko, co wrzuciłbym do worka z wadami.

Myśl Tysiąckrotna, ostatni tom trylogii Książę Nicości, jest dobrym jej zakończeniem. Mimo iż miejscami zbyt ciężki do przejścia i tu czy tam nudnawy, nie zawodzi. Jasnym jest, że jeżeli czytaliście poprzednie to tak czy owak książka i tak do was trafi. Czy warto w takim razie, zwrócę się do tych, którzy Księcia nie czytali, zacząć trylogię? Owszem. Jest to fantastyka z górnej półki i jeżeli przepadamy za hardcorowym fantasty - nie ma innego wyjścia.

REKLAMA

Jako ciekawostkę przytoczę fakt, iż w planach wydawniczych na rok 2008 zaplanowana jest kolejna książka tegoż autora i, co nie dziwi, mając na względzie otwarte zakończenie trzeciego tomu, będzie zgrabnym dodatkiem i epilogiem tego, co mieliśmy okazję przeczytać w Księciu Nicości. Akcja toczyć ma się w dwadzieścia lat po wydarzeniach przedstawionych w Myśli Tysiąckrotnej. Szkoda tylko, że tak długo przyjdzie nam czekać. Chociaż co, jak co, ale do czekania przyzwyczaił nas Sapkowski, który wydawał kolejne tomy o husytach co dwa lata.

*W rzeczywistości około 400. Reszta to dokładniejszy opis świata.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA