REKLAMA

Najdłuższa podróż

Mówi się, że uciekamy w wyimaginowane, fantastyczne światy za pośrednictwem książek, filmów czy gier głównie po to, by uwolnić się od szarej, nudnej, przytłaczającej rzeczywistości. I faktycznie tak jest. Jednak wszystko zależy od wizji autorskiej. Okazuje się, że zrodzone z ich wyobraźni uniwersa mogą borykać się z bardzo przyziemnymi problemami.

Rozrywka Blog
REKLAMA

Krótka notka na tyle okładki Najdłuższej podróży głosi, iż Poul Anderson (…) był uważany - i słusznie - za arcymistrza w kreowaniu i opisywaniu obcych światów. Byłem skłonny kompletnie wyśmiać tę tezę w swej recenzji po przeczytaniu paru pierwszych opowiadań z tegoż zbioru, jednak postanowiłem zmienić nieco zdanie (co nie znaczy, że przyznać mu zupełną rację). Nie tylko pod wpływem dwóch ostatnich opowiadań, czego możecie się co nieco domyślić ze wstępu (tego pierwszego).

REKLAMA

Słowem - już trzeciego bodaj wstępu - Poul Anderson (1926-2001) to amerykański pisarz science-fiction, znany głównie ze swych opowiadań, nowel, krótkich powieści. W Najdłuższej podróży zawarto 7 opowiadań, które zdobyły takie prestiżowe nagrody jak Hugo, Nebula czy Locus - tytułowa Najdłuższa podróż, Nie będzie rozejmu z władcami, Pod postacią ciała, Królowa powietrza i mroku, Pieśń pasterza, Księżyc łowcy oraz Psychodrama. Zbiór interesujący, z pewnością godny uwagi i, co ciekawe, bardzo różnorodny. Poruszamy się tak po świecie rodem z pogranicza średniowiecza i renesansu, zniszczonych Stanach Zjednoczonych żywcem przeniesionych z realiów wojny secesyjnej, terenie przypominającym przymierającą głodem Afrykę czy naturalne tereny, ozdobione otaczającą dżunglą i futurystyczną zabudową. No właśnie.

Bardzo ciężko (o ile w ogóle to możliwe) jest stworzyć środowisko, które w żadnym stopniu nie przypominałoby tego, co możemy znaleźć na Ziemi lub co możemy do czegokolwiek na naszej planecie przyrównać. Dlatego też można odnieść wrażenie, że często Anderson zamiast tworzyć coś własnego, dokonuje jedynie paru poprawek do istniejącego świata. Widać to choćby w tytułowym opowiadaniu, gdzie bohaterem jest ktoś na kształt Krzysztofa Kolumba - on również przemierza ocean, w celu odnalezienia legendarnych Złotych Miast, a po drodze natrafia także na tubylców na jednej z wysp. Nie przypomina Wam to czegoś? W niektórych opowiadaniach zaś autor odnosi się do baśni i legend, a ich bohaterowie przypominają chochliki i inne fantazyjne stworzenia. Tylko że ich otoczenie "nawiedzili" ludzie. A w Nie będzie rozejmu z władcami pokazuje obraz wojny, przywodzącej na myśl, jak już wspomniałem, wojnę secesyjną, jednak w sprawę zamieszani są też władający mocami telepatycznymi Esperzy i inni, tajemniczy osobnicy, faktycznie kierujący losami wojny. Tak więc to, co przedstawia nam pisarz, nie jest czymś zupełnie niespotykanym. Należy jednak wziąć poprawkę na fakt, iż opowiadania te Anderson pisał w latach 60.-80. Jednak ma wiedza z zakresu literatury s-f nie jest ma tyle wysoka by stwierdzić, jak nowatorska była proza Amerykanina w tamtym okresie.

REKLAMA

Pomijając jednak ten aspekt, historie opowiedziane we wszystkich formach z tego zbioru są ciekawe i wciągające. Mi osobiście najbardziej przypadły pod tym względem do gustu Najdłuższa podróż i Pieśń pasterza (ciekawe, że Królowa powietrza i mroku - jedno z najmniej mi się podobających - zdobyło najwięcej nagród). Bardzo możliwe, że z powodu mojego, niejako, humanistycznego zacięcia. Dlaczego? To już będziecie musieli odkryć sami. W opowiadaniach tychże wiele miejsca autor poświęca też obserwacji społecznej i większość problemów, które nam chciał ukazać, ma właśnie takie podłoże. Wszystko fajnie, szkoda tylko, że pod koniec lektury możemy mieć pewne uczucie deja vu, np. moim skromnym zdaniem Księżyc łowcy to niemal kalka opowiadania Pod postacią ciała. A z punktu widzenia graczy (w końcu Playback to zin głównie o grach) interesująca może być ostatnia ze zbioru Psychodrama, która pokazuje wpływ na człowieka i jego psychikę gry-zabawy, bardzo przypominającej gry fabularne, a zwanej właśnie psychodramą.

Ciekawie opisane światy, dobrze poprowadzona, frapująca linia fabularna, a także niewspomniane jeszcze - naprawdę nieźle stworzone (choć nieco archetypowo) postaci oraz niezwykle plastyczne, acz momentami dość trudne i wymagające wyobraźni opisy sprawiają, że zbiór opowiadań Najdłuższa podróż jest wart zainteresowania. Czego zabrakło, by piać z zachwytu i pełnym podniecenia głosem słać peany pod adresem Poula Andersona? Chyba faktu, że ciężko jest się utożsamić z bohaterem, którego widzimy przez zaledwie kilkadziesiąt stron. Na dodatek pisarz miał manierę tworzenia wielu głównych zamiast jednego, ale konkretnego (nie licząc może Pod postacią ciała i Pieśni pasterza). Godna polecenia, głównie dla fanów s-f. A właściwie to tylko dla nich.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA