REKLAMA

Najgłupszy Anioł

Tak, tak. Wszyscy te zdanie znają doskonale. Zawsze jest wspominane, gdy okres świąt bożonarodzeniowy się kończy i wszyscy narzekają czemu trwał tak krótko. Wieczerze zjedzone, prezenty rozdane, schematyczne wizyty u rodzin i hasła w stylu "jak ty wyrosłeś" zaliczone, no i obecność na mszach św. również była. Pora świątecznego odpoczynku nadchodzi wraz z dniem 27 grudnia, a kończy się 2 lutego wraz z uroczystością Matki Boskiej Gromnicznej. I jak zwykle w Boże Narodzenie to bywa, sklepy są przepełnione przeróżnymi świątecznymi gadżetami. Od specjalnych wydań filmów na dvd począwszy, przez muzyczne bożonarodzeniowe hity klasyczne ("Bóg się rodzi") i komercyjne ("Last Christmas"), na specjalnych książkach skończywszy. Pod koniec zeszłego roku, pod szyldem wydawnictwa MAG, pojawiło się dzieło Christophera Moore'a, które jest "podnoszącą na duchu opowieścią o bożonarodzeniowej grozie" (wersja 2.0). Tym samym z jeszcze większą ciekawością zajrzałem do środka.

Rozrywka Blog
REKLAMA

"Święta, święta i po świętach, nikt już o nich nie pamięta."

REKLAMA

ks. Jan Twardowski

Akcja "Najgłupszego Anioła" (gdyż taki jest jego tytuł), dzieje się w małym amerykańskim miasteczku Pine Cove, położonym niedaleko Kalifornii. Wędrujemy wraz z autorem po konkretnych zakamarkach, w których aktualnie dzieje się warta nie pominięcia akcja. Poznajemy Lenę, Dale'a, posterunkowego Theo, jego żonę Molly oraz innych, ale już małoważnych bohaterów. Wszyscy oczekują na nadchodzące Boże Narodzenie, pod presją i przepełnieni gniewem. Nic dziwnego, w końcu na jaw wychodzą wszystkie problemy, które przed nowym rokiem należy jak najszybciej rozstrzygnąć, a rodzinę zaspokoić świątecznymi ozdobami i daniami. W skrócie, gorączka przedświąteczna dociera również do Pine Cove. Lecz w innym zakątku miasteczka, mały chłopiec Joshua Barker zauważa jak św. Mikołaj dostaje łopatą w czerep i leży nieprzytomny na ziemi. "Zabili św. Mikołaja" - myśli i biegnie z całych sił do swojego domu, modląc się tym samym o to, aby wszystkie dzieci (więc on również) dostały w tym roku prezenty. Na pomoc przylatuje niesforny Razjel, który usłyszawszy wołanie chłopca przyleciał na ratunek i… zmajstrował niezły świąteczny bigos.

Już na samym początku, otrzymujemy od autora ostrzeżenie mówiące, że nie będzie to zwykła opowieść wigilijna. Moore uprzedza, iż w tekście pojawiają się "brzydkie słowa, a także pozbawione smaku opisy kanibalizmu i aktów płciowych osób po czterdziestce". Zmieniamy więc tok myślenia, doskonale wiedząc, że to nie jest kolejna bajka dla dzieci ani pełna optymizmu i radości historia dziejąca się w okresie świąt Bożego Narodzenia.

Styl autora jest dość specyficzny. Wykorzystuje on mnóstwo ironicznych porównań oraz sytuacji, dzięki którym trudno jest się nie uśmiać. Jesteśmy uświadomieni, że ta historia grozy będzie posiadała mnóstwo komicznych wątków. O dziwo, jednak cały ten element horroru przychodzi dosyć znienacka. Przez kilka pierwszych rozdziałów nie dostajemy żadnych znaczących podpowiedzi potwierdzających, że zaczniemy się ‘bać'. Niezwykłość połączenia komedii z powieścią grozy przychodzi stopniowo, później, gdy czytamy opisy postaci, przekręcającej sobie głowę we właściwą stronę, komentując to zwykłym "auć", czy też dialogi zmarłych, w myślach szczegółowo mówiące o tym, jakim romantycznym miejscem na pożycie seksualne jest cmentarz.

Autor nie stroni również od sarkazmu w trakcie konwersacji wśród zwykłych ludzi. Głównymi bohaterami są ludzie dosyć specyficzni. Mamy więc byłą aktorkę z rozdwojeniem jaźni, która zagrała w kilku częściach filmu "Wojownicza Laska", czy nienawidzącego świąt byłego męża Leny (idealnego w roli Scrooge'a z "Opowieści Wigilijnej"), który zostaje zabity łopatą(o czym z resztą autor wspomina pod koniec pierwszego rozdziału). Nie są one dogłębnie analizowane, więc śledzimy tylko ich kroki, ze strony na stronę stające się coraz to bardziej zaskakujące. Specyfika postaci polega przede wszystkim na prowadzonych dialogach, przepełnionych dużą ilością sarkazmu oraz tzw. ‘chamskich odzywek', gdyż kłótni, jak na książkę o Bożym Narodzeniu, jest tutaj ogromna ilość.

W pewnym momencie (w okolicach rozdziału 16.), akcja zmienia się diametralnie. Nagle, świąteczny nastrój zostaje doprawiony historią z "Nocy Żywych Trupów". Zmarli powstają z grobów i chcą zjeść mózgi wszystkim, zgromadzonym w pobliskiej kaplicy na Wigilii dla samotnych... potem mają zamiar iść na zakupy do IKEI. Pomimo zmiany gatunku, styl autora się nie zmienia. Dalej ubarwiony jest mnóstwem ironicznych porównań oraz komicznych sytuacji przypominających brytyjski humor. Także książkę staje się raczej przypominać połączenie "Opowieści Wigilijnej" z angielskim komediohorrorem "Wysyp Żywych Trupów".

REKLAMA

Humor przejawia się nie tylko w treści, ale również i formie. Widać było, że Moore podszedł do tematu w naprawdę luźnym nastroju. Świadczą o tym rozdział 13, którego tak naprawdę nie ma i zamiast niego otrzymujemy opis albumu rodzinnego głównych bohaterów, oraz 16, dogłębnie opisujący całą krytyczną sytuację w jednym zdaniu. Autor musiał się nieźle bawić pisząc tę książkę.

"Najgłupszy Anioł" jest pozycją, w którą warto się zaopatrzyć. Jest to przepełniona niecodziennym humorem opowieść, idealnie łączącą ze sobą wszystkie świąteczne opowieści, z historią o krwiożerczych zombie. Całość napisana w lekki sposób, co odzwierciedla fakt, iż szybko się ją czyta. Dlatego nie należy najnowszego dzieła Moore'a w Polsce ominąć, gdyż nawet gdy okres bożonarodzeniowy już dawno minął, lektura będzie przyjemna i poprawiająca humor nawet najgorszemu ponurakowi. Polecam!

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA