Lata 90. w kinie to idealna mikstura inspiracji arcydziełami z lat 70. oraz rozrywkowymi majstersztykami z lat 80. A gdy dodamy do tego bujnie rozwijające się (na całym świecie) kino niezależne, otrzymamy jedną z najlepszych dekad w dziejach kina.
Milczenie owiec
Lata 90. obfitowały w całą masę kultowych filmów, które nie tylko miały masowy potencjał, ale były również na wysokim artystycznie poziomie. "Milczenie owiec" jest idealnym tego dowodem. To perfekcyjnie skonstruowany thriller psychologiczny oraz jeden z najlepszych popisów aktorskich dekady. Duet Jodie Foster – Anthony Hopkins przeszedł do historii. Oboje otrzymali Oscary za swoje kreacje i tym samym na zawsze zapisali się w historii popkultury. Hannibal Lecter w wykonaniu Hopkinsa to nadal jedna z najbardziej przerażających kreacji, jakie widziałem w filmie.
"Milczenie owiec" w fascynujący sposób bada meandry ludzkiej psychiki, pokazuje, do czego możemy być zdolni, jak zachowujemy się sytuacjach ekstremalnych oraz jak wyglądają interakcje z niebezpiecznym psychopatą.
Bez przebaczenia
Wprawdzie nie jest to pierwszy anty-western w historii kina, ale Clint Eastwood tworząc "Bez przebaczenia" zdołał popchnąć rozwój amerykańskiego kina zdecydowanym krokiem naprzód. To smutna, szorstka, tragiczna i brudna opowieść o ponurym świecie, w którym rządzą przemoc i bezprawie. W rewizjonistycznej demitologizacji Dzikiego Zachodu Eastwooda nie ma miejsca dla przystojnych kowbojów w kolorowych i idealnie skrojonych strojach. To miejsce pełne prostaków, bydlaków, panienek z burdelu, nędzy. Nie ma tu bohaterów, honoru, w powietrzu wisi ciągłe niebezpieczeństwo, niepewność losu i śmierć. Oto prawdziwy Dziki Zachód.
Chłopcy z ferajny
Niewiele znam filmów, które byłyby równie bliskie perfekcji jak "Chłopcy z ferajny". To absolutne opus magnum Martina Scorsese. Każdy aspekt tej produkcji, począwszy od zdjęć, aktorstwa, scenariusza, po pozornie przypadkowy śmieć na ulicy, jest tu skrupulatnie zaplanowany i mistrzowsko wdrożony w życie. "Chłopcy z ferajny" to najbardziej kompleksowa, dopracowana i wyczerpująca opowieść o mafii jaką widziało kino. Szczera, brutalna, bezkompromisowa. Fenomenalnie zagrana przez Roberta De Niro i Joe Pesci’ego. Absolutny elementaż wiedzy filmowej.
Jurassic Park
Chyba nigdy nie zapomnę wrażenia, jakie zrobił na mnie pierwszy seans "Jurassic Park". To jeden z kamieni milowych w rozwoju kina. Steven Spielberg umiejętnie połączył w nim dziecięcy zachwyt nad stworzeniami, których człowiek nigdy nie widział na własne oczy, realizacyjną maestrię, kino przygodowe oraz horror. Seria wydała do tego pory aż cztery kontynuacje, jednak żadna z nich nie zbliżyła się poziomem dla widowiskowego arcydzieła Spielberga.
Pulp Fiction
Jeśli jest jakiś film, który sam w sobie byłby definicją "kultowości", to z pewnością można tak powiedzieć o "Pulp Fiction". Niewiele filmów miało szczęście spotkać się z takim uwielbieniem, zachwytami i niekończącą się popularnością. Do annałów X muzy przeszły zarówno postaci, sceny jak i dialogi z arcydzieła Quentina Tarantino. "Pulp Fiction" okazało się też apogeum autorskiego kina w Hollywood, wynosząc je na piedestał. Dzięki temu niezależni twórcy zaczęli stawać się ważnymi osobistościami w Fabryce Snów, nawet jeśli nie zawsze należącymi do mainstreamu, to stali się ważnymi personami, a nie tylko romantycznymi buntownikami znajdującymi się na peryferiach branży. Tarantino udowodnił, że kino autorskie nie musi być przeznaczone dla koneserów, ale może również porwać masy i mieć w sobie komercyjny potencjał.
Magnolia
Tym filmem Paul Thomas Anderson otworzył sobie drzwi do reżyserskiej ekstraklasy. Udało mu się stworzyć prawdziwe arcydzieło, o które wcale nie jest łatwo 100 lat od narodzin kina. "Magnolia" imponuje samą tylko konstrukcją oraz rozmachem, z jakim rozpisane zostały poszczególne postaci filmu. Drzewo powiązań między bohaterami jest niezwykle rozbudowane, skomplikowane, ale przy tym wszystkim reżyser z niebywałą sprawnością był w stanie to wszystko spiąć w niesamowitą, angażującą i poruszającą emocjonalnie opowieść. Wykorzystał do tego także znakomitych aktorów (m.in. Philip Seymour Hoffman, Julianne Moore, John C. Reilly, Jason Robards oraz Tom Cruise w roli swego życia) oraz intrygującą symbolikę. Dało to światu jeden z najlepszych filmów nie tylko lat 90., ale szczytowe dzieło X muzy w ogóle.
Szeregowiec Ryan
W latach 90. Steven Spielberg nie zwolnił tempa i również w dość istotny sposób wpływał na rozwój kinematografii. W "Jurassic Park" posunął do przodu ewolucję kina rozrywkowego oraz pomógł w postępach w dziedzinie komputerowej animacji. W "Szeregowcu Ryanie" wprowadził wielkie widowiska w XXI wiek. Realizacyjnie "Szeregowiec…" absolutnie wyprzedzał swoje czasy. Do dziś niewiele widziałem sekwencji, które za każdym razem wbijałyby mnie w fotel równie mocno, jak lądowanie na plaży w Normandii. Spielberg wraz z operatorem Januszem Kamińskim stworzyli porażający realizmem obraz II wojny światowej, który zabiera nas prosto w sam środek tych potwornych wydarzeń.
Edward Nożycoręki
Tim Burton ma na swoim koncie wiele znakomitych filmów (szczególnie tych z pierwszej dekady swojej kariery). Jednak w jego filmografii jest jedno dzieło absolutnie wyjątkowe. Takie, które można nazwać arcydziełem. Mowa tu o "Edwardzie Nożycorękim". To jeden z najpiękniejszych filmów o samotności i potrzebie akceptacji. Poruszający, smutny, trochę dziwny, zachwycający pomysłami, chwilami mroczny.
Burton obficie czerpie z motywów horrorów, niezależnego kina społecznego, Johnny Depp dodatkowo do stworzenia swojej roli inspirował się postaciami z kina niemego. Nad całością unosi się aura baśni, gotyckiej bajki oraz niepokojącego snu. Metafora człowieka z nożycami zamiast palców, który przez to nie może się zbliżyć do ludzi, jest doprawdy genialna w swojej prostocie.
Matrix
Końcówka lat 90. nieoczekiwanie przyniosła branży filmowej zastrzyk kompletnie nowej energii. Apostołami tego nowego rozdania w kinie rozrywkowym byli (wówczas jeszcze bracia) Wachowscy. "Matrix" jak żadna inna wcześniejsza produkcja w fenomenalny sposób łączyła w sobie ambitne treści, filozofię, religię z wizją przyszłości, motywami science-fiction, kung-fu i wybuchowego kina akcji, które formalnie otworzyło wiele nowych drzwi. Nowatorskie podejście do kręcenia scen akcji, niestandardowe ujęcia, kultowe postaci, idealnie zagrane przez aktorów w rolach głównych i drugoplanowych. Już sam scenariusz "Matriksa" jest kapitalnie napisany. Udało mu się połączyć tyle motywów, tematów i zagadnień, a mimo wszystko nie wydaje się przeciążony tym wszystkim, tylko opowiada atrakcyjną, klarowną i pobudzającą do myślenia, wciągającą historię.
Król lew
Lata mijają, a dla mnie nadal "Król lew" pozostaje najlepszą animacją w dziejach kina. I do tego jednym z najwspanialszych filmów jakie widziałem. To ponadczasowa i uniwersalna opowieść o rodzinie, przyjaźni, dorastaniu, odpowiedzialności, przeznaczeniu. Dojrzała i poruszająca, tak młodego, jak i starszego widza. I choć wcześniejsze animacje Disneya, takie jak "Aladyn" i "Piękna i bestia" były również wybitne, to "Król lew" sprawił, że studio Myszki Miki stałą się potęgą, z początku w dziedzinie animacji, która dziś urosła do rozmiarów prawdziwego kolosa.