Nowy film Netfliksa zaskoczył nawet twardych widzów. Chodzi o to, jak pokazuje przemoc
"Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie" to nowy film w ofercie Netfliksa. Zapowiedzi tej produkcji z Milą Kunis w roli wydały mi się intrygujące - niestety, seans okazał się raczej rozczarowujący, choć nie brakuje mu atutów. Tymczasem wielu widzów przestrzega przed tym tytułem z uwagi na zawarte w nim treści, a konkretnie przed tym, jak pokazuje przemoc.
"Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie" skupia się na losach Ani FaNelli (Mila Kunis) - mieszkanki Nowego Jorku i dziennikarki, która zdaje się odnosić sukces za sukcesem. Pewnego dnia zgłasza się do niej reżyser kryminalnego dokumentu - prosi ją, by opowiedziała mu o pewnym mrożącym krew w żyłach incydencie, który miał miejsce przed laty. Ani była wówczas uczennicą prestiżowego liceum - Brentley School. Realizacja materiału zmusza bohaterkę do konfrontacji z mroczną prawdą, która wciąż może zrujnować jej skrupulatnie poukładane, zabezpieczone na wszelkie możliwe sposoby życie.
Mroczny cień na życie młodej Ani rzuciły dwa traumatyczne przeżycia. Bohaterka padła bowiem ofiarą zbiorowego gwałtu i uczestniczyła w szkolnej strzelaninie, w której zginęło kilku jej przyjaciół i oprawców. Odtwarzające te wydarzenia retrospekcje są bardzo sugestywne i mogą wywołać trudne emocje oraz ogólny dyskomfort. Nic dziwnego, że na Twitterze roi się od ostrzeżeń - serwisowi obrywa się zresztą za brak stosownego ogłoszenia. I to mimo tego, że początek filmu informuje widzów o obecności drastycznych sekwencji.
Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie: recenzja. Pusta przemoc
Przyznaję, że wspomniane sceny zrealizowane są w sposób, który obnaża najpaskudniejsze oblicze przemocy. Są paskudne w najszerszym tego słowa znaczeniu: trudne, męczące i intensywne. Świadomość, że materiał źródłowy opierał się na prawdziwych przeżyciach autorki, jedynie potęguje emocje. Znakomite kreacje Mili Kunis i Chiary Aurelii uwiarygadniają niekomfortowe poczucie, że oto śledzimy losy osoby przechodzącej przez prawdziwy horror.
"Najszczęśliwsza dziewczyna" świetnie portretuje tak zwaną żółwią skorupę - pozę, fasadowość, metaforyczne mury obronne, które bohaterka wybudowała wokół siebie. Szkoda, że w drugiej połowie obraz zaczyna się potykać.
Nietrudno wyłowić z tego filmu udane elementy historii o tragedii, niezrozumieniu, życiu rozdartym przez traumę, uldze wyzwolenia, głodzie pewności, kulturowych oczekiwaniach wobec kobiet. Lawirując między tymi motywami, twórcy zbyt często błądzą - choćby podjęte przez nich próby krytyki elit są banalne, naiwne i wtórne.
Również konkluzja okazuje się smutna i pusta - bohaterka w swej samorealizacji odnajduje wartość między innymi w osiągnięciu wiralowej sławy, nie zaś w możliwości uwolnienia tłamszonych emocji. Koniec końców strzelanina, która pochłonęła wiele ofiar, okazuje się tłem dla dość płytkiej osobistej podróży jednostki. Trochę to bezduszne. Szkoda - jest tu przecież potencjał, by stać się istotnym głosem w kinowej dyskusji o ewolucji sposobów radzenia sobie z faktem bycia ofiarą przemocy.
Tekst został zaktualizowany.