Piękna, zachwycająca, monumentalna, widowiskowa – taka jest „Nasza planeta”. Sir David Attenborough zawitał tym razem na Netfliksa, gdzie snuje swoje kolejne opowieści o cudach przyrody. Przypominając przy tym, jak bardzo są one zagrożone.
OCENA
Oglądając nową serię Netfliksa, „Nasza planeta”, chwilami możecie mieć poczucie deja vu. O ile znacie dokumentalne arcydzieła BBC, czyli „Planetę Ziemię” bądź „Błękitną planetę”. „Nasza planeta” ewidentnie podąża tymi samymi ścieżkami oraz sposobem narracji. Zresztą, już sam udział sir Davida Attenborough jako narratora oraz ekipy wyżej wymienionych serii wskazuje na to, że „Nasza planeta” jest swoistym duchowym i formalnym bliskim krewnym kultowych produkcji BBC.
„Nasza planeta” idealnie wpisuje się więc w trend Netfliksa, który próbuje zagarnąć wszystkie „pola uprawne” należące niegdyś do formatów kinowych bądź telewizyjnych. Streamigowy gigant wiele wysiłku wkłada w to, by ichniejsza biblioteka stanowiła odzwierciedlenie wszystkiego co robią konkurenci z kablówek, telewizji publicznych oraz wytwórni filmowych. Na cyfrowych półkach Netfliksa już teraz znajdziemy niemalże każdy znany szeroko gatunek filmowy, przeróżne seriale, dokumenty, koncerty, stand-upy czy programy kulinarne bądź wnętrzarskie.
Przyszedł więc i czas na powiększenie biblioteki dokumentalnych serii przyrodniczych. Wybór i kierunek był oczywisty. Wspomniane produkcje BBC nie tylko zachwycały krytykę, ale i biły rekordy oglądalności podczas emisji na całym świecie. Nie dziwi więc fakt, że Netfilx zwrócił się do twórców „Błękitnej planety” i samego Attenborough, by stworzyć „Naszą planetę”. Owa seria to na dobrą sprawę miks „Planet Earth” i „Blue Planet” w jednym.
Jeśli więc znacie od podszewki wyżej wymienione serie BBC to najnowsza produkcja Netfliksa raczej nie opowie i nie pokaże wam niczego nowego. I na dobrą sprawę jest to jej jedyny, choć niemały minus.
Poza tym, „Nasza planeta” to zachwycająca, hipnotyzująca i zniewalająca swoim pięknem podróż do najbardziej niezwykłych zakamarków Ziemi.
Przyjdzie nam tu oglądać fenomenalne sceny o rozmachu i dynamice rodem z hollywoodzkich superprodukcji. Z widokami oraz „efektami specjalnymi” powstałymi bez użycia komputerów, bo będących autorstwa samej matki natury. Jeśli oglądając „Avatara” bądź „Gwiezdne wojny” marzyliście od dawna o podróży na inną planetę, a Ziemia wydawała się wam spowszedniała, to „Nasza planeta” zmieni wasze zdanie.
Seria Netfliksa pokazuje miejsca, które wyglądają jak zakamarki odległej planety. Majestatyczne formacje skalne o kosmicznych barwach i kształtach. Tropikalne dżungle, przy których Pandora z „Avatara” wcale nie wydaje się już aż tak niezwykła. Podwodne królestwa, robiące o wiele większe wrażenie niż sztuczne, komputerowe twory z „Aquamana”. Gatunki ptaków, roślin bądź podwodnych stworzeń, przy których Pokemony stają się nudne. Których nie wymyśliłby nawet najbardziej kreatywny artysta.
I choć wszystko mogliśmy oglądać we wcześniejszych produkcjach BBC, nie zmienia to faktu, że tego typu produkcje nigdy nie przestają mnie fascynować i mogę je oglądać w kółko.
A widoki, które sfilmowali twórcy „Naszej planety” potrafią zapierać dech w piersiach. Chwilami serię Netfliksa ogląda się jak widowisko za 200 mln dol. Nakręcone i dostępne w 4K.
Są tu pełne rozmachu sceny, w których np. oglądamy pościg likaonów za młodymi antylopami albo wędrówkę tysięcy piskląt flamingów, bądź szybowanie dziesiątek głuptaków z powietrza do wody w celu upolowania ryb, które spokojnie mogą stawać w konkury z sekwencjami akcji z filmów Marvela.
Owe sceny są kapitalnie sfilmowane, fenomenalnie zmontowane, twórcy umiejętnie ukazują dramaturgię i piękno świata przyrody, wspomagając się wspaniałą muzyką oraz rozmyslnie stosowanymi ujęciami w zwolnionym tempie, czasem z wykorzystaniem techniki timelapse.
Od strony formalnej mamy więc do czynienia z wizualnym majstersztykiem. A jakby jeszcze tego było mało, nieoceniony sir David Attenborough wspaniale to wszystko opowiada. Jego głos, pełen przejęcia, empatii, niemalże dziecięcego zachwytu oraz dostojnej powagi, samymi tylko słowami oraz tonem kreuje przed nami historie, z jednej strony większe niż życie, a z drugiej pełne ciepła i intymności.
Bo „Nasza planeta”, podobnie jak cała otaczająca nas natura, to nie tylko historie o przetrwaniu, ale też piękne i chwilami zabawne oraz urocze opowieści o życiu. Jak chociażby sceny zalotów egzotycznych gatunków ptaków z amazońskich dżungli.
Serie typu „Nasza planeta” są niezmiernie ważne i potrzebne. W obecnych czasach chyba nawet bardziej niż kiedykolwiek.
W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat doprowadziliśmy Ziemię do stanu „deregulacji”. Naruszyliśmy jej ekosystem, wybiliśmy 60% gatunków, które towarzyszyły ludzkości od samego jej początku. Seria Netfliksa, poza pokazywaniem piękna i majestatu fauny i flory wyraźnie wskazuje, że z naszą planetą nie jest dobrze. Dopadła ją groźna choroba i jeśli nic się nie zmieni to doprowadzimy do naszej własnej zagłady.
Dobrze więc, że „Nasza planeta” ujrzy światło dzienne na Netfliksie, gdzie, miejmy nadzieje, zwróci uwagę także i młodego pokolenia widzów, nie do końca jeszcze świadomego zagrożeń, ale i piękna oraz bogactwa Ziemi.
Przyjdzie nam tu zobaczyć całą masę przykładów na to, że wszystkie żywe organizmy oraz procesy na naszej planecie wchodzą skład jednego makroorganizmu. Wszyscy jesteśmy trybikami, które wprawiają w ruch tę wielką machinę życia.
Wszyscy w jakimś stopniu zależymy od siebie nawzajem. Każdy gatunek roślin i zwierząt ma swoją rolę do wypełnienia. Każda z nich, nawet jeśli pozornie mało istotna, w końcowym rozrachunku okazuje się niezwykle ważna.
"Nasza planeta" przestrzega i ostrzega nas wszystkich, gdyż zmierzamy w złym kierunku, ale też daje nam światełko nadziei, mimo wszystko optymistycznie patrząc w przyszłość. O ile zaczniemy wdrażać w życie pozytywne zmiany. Jeśli stoicie przed dylematem, na jaki serial Netfliksa poświęcić swój cenny czas, to moim zdaniem wybór jest oczywisty.