REKLAMA

Netflix spełnił marzenie i dołączył do śmietanki Hollywood. Jednak sen szybko może zamienić się w koszmar

Ujawniona wczoraj lista produkcji nominowanych do tegorocznych Oscarów była kolejnym zwycięstwem Netfliksa w ostatnim czasie. Serwis bardzo długo czekał na uznanie go za równego wielkim amerykańskim wytwórniom filmowym. Ale co powinien zrobić teraz, gdy dołączył do śmietanki Hollywood?

netflix oscary
REKLAMA
REKLAMA

Globalny rozwój Netfliksa to wydarzenie, które trudno obiektywnie ocenić. Każdy człowiek zainteresowany współczesną kulturą zarówno w formie bardziej rozrywkowej, jak i artystycznej musi mieć choć minimalną styczność z serwisami VOD. Ma to swoje dobre strony. Jeszcze nigdy oferta „telewizyjnej” rozrywki nie była tak obszerna i bogata w interesujące propozycje. W dodatku wszystkie wielkie platformy streamingowe planują dalszy rozwój. Planowane na najbliższą przyszłość superprodukcje takie jak serial oparty na twórczości J.R.R. Tolkiena czy spin-offy „Watchmen” i „Gry o tron” robią wrażenie.

W tym kontekście Netflix idzie bardziej w ilość niż jakość. Platforma postawiła na międzynarodowe produkcje z różnych zakątków świata, zamiast jednego sztandarowego serialu. Nie zawsze przynosi to najlepsze jakościowo rezultaty, ale daje firmie pozycję globalnie rozpoznawalnej marki. Ma to swoje przełożenie na liczbę subskrypcji, która wynosi już 139 mln kont. Sukces Netfliksa wiąże się nie tylko z konkretnymi dochodami, ale też prestiżem. A tego ostatniego bardzo mu brakowało.

Netflix od dawna chciał dołączyć do grona największych graczy w Hollywood.

Świat filmowy początkowo bardzo niechętnie zareagował na rozwój firmy. Dopóki tylko zajmowała się dystrybucją nieswoich filmów, to nie było problemów. Szybko okazało się jednak, że taka rola Netfliksowi nie wystarcza. Na już istniejącej platformie zaczęło się pojawiać coraz więcej oryginalnych produkcji. Klasyczne wytwórnie filmowe wpadły w pułapkę własnej pychy, bo najpierw pomogły Netfliksowi zdobyć pozycję potentata VOD, a potem nie były już w stanie go z niej zrzucić. Za późno zdali sobie sprawę, że posiadanie własnego serwisu, gdzie można wygodnie pokazywać za opłatą własne filmy i seriale, jest niezwykle wygodne.

netflix oscary class="wp-image-245092"

Bardzo negatywna reakcja części środowiska wynikała po części z niezrozumienia nowego medium oraz obawy, że pozbawi kina pieniędzy. Netflix próbował też pójść na skróty i najpierw wkupić się w łaski, a dopiero potem zdobyć zaufanie. Okazało się to niemożliwe, co pokazał przykład ostatniego festiwalu w Cannes. Od tego czasu minął niecały rok, a mimo to sytuacja już została odwrócona na korzyść serwisu.

Przyczyniła się do tego coraz częstsza współpraca z najważniejszymi aktorskimi i reżyserskimi nazwiskami w branży. Najważniejsze osoby w branży zrozumiały, że jeżeli tak uwielbiane w Hollywood postaci jak bracia Coen, Alfonso Cuaron i Martin Scorsese współpracują z Netfliksem i sobie to chwalą, to chyba nie było powodów do obaw. Serwis zaczął też coraz lepiej radzić sobie z promocją swoich dzieł. Dzięki temu zaczął otrzymywać coraz więcej nagród. Czego zwieńczeniem jest oczywiście rekordowa liczba nominacji dla tegorocznych produkcji.

Netflix Oscary - nominacje

Firma w całej swojej dotychczasowej historii doczekała się piętnastu nominacji od Akademii. Skalę sukcesu widać po fakcie, że tym razem udało się ten wynik wyrównać. Dziesięć wyróżnień (w tym dla najlepszego filmu i reżysera) dostała „Roma” Cuarona. Pozostałe nominacje dołożyły „Ballada o Busterze Scruggsie” oraz dwa krótkometrażowe dokumenty. Jak podaje serwis Hollywood Reporter, wynik ten stawia Netfliksa na poziomie największych wytwórni w branży. Najwięcej tegorocznych nominacji zdobyły 20th Century Fox (dwadzieścia), a także Disney i Universal (po siedemnaście). Wspomniane liczby są jednak wynikiem łączenia nominacji uzyskanych przez różne dywizje i firmy podlegające pod wydawnictwa. Netflix osiągnął swój rekord sam.

netflix oscary class="wp-image-245095"

Trudno zatem oburzać się na wieść, że firma została oficjalnie dołączona do Motion Picture Association of America, czyli ciała zrzeszającego największych hollywoodzkich producentów filmów i programów telewizyjnych. Netflix jest pierwszym serwisem VOD, któremu się to udało. Jak donosi serwis Politico, MPAA zajmuje się przede wszystkim lobbowanie na rzecz zwiększonej walki z piractwem. Może też posłużyć Netfliksowi w trudnej walce o chiński rynek. Wciąż obowiązują tam roczne limity zagranicznych produkcji, które mogą się ukazać w kinach, a stowarzyszenie od dawna zabiega o ich poszerzenie.

Wszystko wskazuje więc na to, że przed Netfliksem świetlana przyszłość. I właśnie przed takim samozadowoleniem firma musi się obronić.

Dołączenie do grona „grubych kotów” grozi przejęciem wszystkich ich najgorszych cech. Firmy takie jak Disney czy Warner Bros. najpierw wspierały Netfliksa swoimi produkcjami, a teraz próbują stać się jego konkurencją. Zlekceważyły mniejszego gracza, a teraz podobne przejawy zbytniej pewności siebie pokazują szefowie serwisu. Netfliksowi może się to w przyszłości odbić czkawką.

REKLAMA

Nadal nie wiemy także, czy tegoroczny sukces nie okaże się jednorazowym wyskokiem. Filmy takie jak „Roma” nie zdarzają się często. Patrząc na ujawniony do tej pory plan produkcyjny Netfliksa na przyszły rok, można odnieść wrażenie, że firma nastawia się na nagrody dla „The Irishman” Scorsese. Tylko jedna tego typu produkcja to jednak za mało. Reżyserów z najwyższej półki nie da się zatrudniać co rok, jak to ma miejsce w przypadku twórców kolejnych sezonów serialu.

Netflix musi sensownie zwiększać nakłady na swoje produkcje. Nie tylko ich liczbę, ale też jakość. Interesy firmy związane z rynkiem filmowym często stoją jednak w sprzeczności z interesami użytkowników. Dla tych ostatnich najważniejszy jest stały dostęp do nowości. Dlatego firma wciąż może się jeszcze boleśnie przekonać, że wdrapanie się na szczyt jest znacznie łatwiejsze niż utrzymanie się na nim.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA