2018 rok to dopiero początek. Netflix twierdzi, że się rozkręca i planuje jeszcze więcej seriali
W tym roku ogłoszono, że Netflix doda do swojej biblioteki 700 produkcji spod szyldu Netflix Original. Jak zapowiedział Erik Barmack, wiceprezes do spraw produkcji międzynarodowych, globalnie zajmujący się autorskimi tytułami platformy, to dopiero początek.
Według zapewnień Barmacka, w 2018 roku Netflix dopiero się rozkręca. To dość zabawne stwierdzenie, biorąc pod uwagę liczbę produkcji, która planowana jest na ten rok. Nie zapominajmy, że mówimy tylko o produkcjach oryginalnych, a przecież Netflix regularnie dodaje do swojej oferty także inne seriale, filmy, których sam nie produkuje i których nie dystrybuuje na wyłączność. W 2019 roku mamy doczekać jeszcze większej liczby tytułów.
Pytanie, kiedy to wszystko zdążymy obejrzeć pozostaje oczywiście otwarte.
Więcej nowych produkcji to inwestycja Netfliksa w stałych klientów i nowych potencjalnych użytkowników platformy - tych, jak donosi prezes Netfliksa Red Hastings, jest już ponad 140 mln we wszystkich krajach, w których usługa jest dostępna. A to oznacza, jak twierdzą przedstawiciele marki, że rzeczywista liczba wszystkich osób, które korzystają z platformy jest większa - łącznie na Netfliksie utworzonych jest ok. 300 mln profili. Zatrzymać użytkowników i przyciągnąć nowych mają nie tylko amerykańskie produkcje, ale także europejskie tytuły.
Netflix rzeczywiście mocno stawia na Europę, bo chce - co podkreślają jego przedstawiciele - być reprezentantem europejskiej rozrywki na całym świecie.
Fakt, że platforma globalnie dystrybuuje większość dostępnych w jej ramach tytułów, niezaprzeczalnie pomaga w rozpoznawalności produkcji. Przypomnijmy sobie choćby sytuację związaną z premierą Domu z papieru. Serial w Hiszpanii zadebiutował w maju ubiegłego roku, jednak tak naprawdę cały świat usłyszał o nim dzięki Netfliksowi, kiedy ten udostępnił jego 1. część w grudniu 2017 roku. Teraz serwis wyprodukuje 3. sezon produkcji, który będzie już dostępny na wyłączność właśnie w Netfliksie.
W tym roku platforma ma zamiar wypuścić ponad 100 europejskich produkcji.
I na tym nie skończy. Tylko dzisiaj Netflix zapowiedział 10 nowych europejskich produkcji, z których część na pewno zobaczymy w 2019 roku, a przecież jeszcze w tym roku pojawi się kilka innych tytułów. Zaraz debiutuje The Rain, czekamy na The Innocents, Dogs of Berlin, Osmosis, 3. sezon Telefonistek, 2. sezon Dark czy pierwszy polskojęzyczny serial 1983. Przyznam, że cieszy mnie ten rozwój Netfliksa, bo europejskie seriale rzeczywiście są miłą odskocznią od amerykańskich produkcji. To inny punkt widzenia i często rzeczywistość, która jest bliższa naszej.
Cieszę się i jednocześnie jestem trochę oszołomiona. A może przerażona?
Już nawet nie chodzi o to, że widz nie ma kiedy tego wszystkiego obejrzeć - oferta musi zaspokoić potrzeby różnych użytkowników. Ta próba wypełnienia każdej tematyki może być jednak zgubna. Czy rzeczywiście wszystkie produkcje, na które czekamy, będą miały wysoką jakość, do której dawniej Netflix nas przyzwyczaił? Czas pokaże.
Pewne jest jednak to, że Netflix marketingowo wie, co robi.
Serwis doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak ważna jest personalizacja treści. Różne dobieranie promocyjnych zdjęć tych samych tytułów dla użytkowników o danych preferencjach to tylko kropla w morzu. Już samo tłumaczenie konkretnych tytułów produkcji na różne języki wpływa na ich oglądalność, co Netflix stale sprawdza. Okazuje się bowiem, że oglądalność w danym kraju zwiększyć może przetłumaczenie tytułu na język angielski, jak to ma miejsce w Stanach Zjednoczonych i USA. Przetłumaczenie nazw europejskich produkcji na angielski zwiększyło oglądalność tytułów Netfliksa o 22 proc. w Stanach Zjednoczonych i o 19 proc. w Wielkiej Brytanii. Nie inaczej wygląda odwrotna sytuacja - przetłumaczenie angielskich tytułów na ich odpowiedniki np. w europejskich krajach. Przyjaciele z uniwerku (ang. Friends From College) po zmienieniu tytułu na Amigos de la Universidad w Hiszpanii zyskali na oglądalności.
Netflix wydaje się dokładnie wiedzieć, czego oczekuje widz. Potrafi stworzyć potrzebę. Idąc tym tropem, moja potrzeba zweryfikowania, czy zapowiadane tytuły rzeczywiście mnie zadowolą, jest duża. Podejrzewam, że nie tylko moja. A to już dobry znak.