REKLAMA

Czym różni się serial „Niewinny” od powieści Harlana Cobena? Sprawdzamy nowość Netfliksa

Pod koniec kwietnia na platformie Netflix pojawił się serial „Niewinny” na podstawie książki Harlana Cobena pod tym samym tytułem. Sprawdzamy czym różni się adaptacja od oryginału.

Niewinny. Różnice między książką Harlana Cobena a serialem Netfliksa
REKLAMA

30 kwietnia na platformie Netflix pojawił się „Niewinny” i szybko zawojował topkę najpopularniejszych tytułów serwisu, której wciąż nie chce opuścić. Jest to jedna z 14 zaplanowanych przez serwis adaptacji książek Harlana Cobena mających powstawać w różnych krajach na świecie. Wcześniej otrzymaliśmy produkcje z Anglii i Polski, a teraz nadszedł czas na Hiszpanię. Tak jak w poprzednich wypadkach, ekranizacja różni się od swojego pierwowzoru. Czym dokładnie?

REKLAMA

„Niewinny” – książka vs. serial

Po sukcesie „Safe” Netflix postanowił eksploatować twórczość Harlana Cobena jak tylko się da. Platforma podpisała kontrakt z pisarzem na łącznie 14 adaptacji jego książek, które powstają w różnych krajach na świecie. Jak do tej pory ostatnią z nich jest „Niewinny”. I jak zwykle w tych projektach (chociażby w polskim serialu „W głębi lasu”) doszło przede wszystkim do zmiany miejsca akcji. Fabuła nie rozgrywa się już w Stanach Zjednoczonych tylko w Hiszpanii. Historia została więc wzbogacona o lokalny koloryt kraju, w którym powstała produkcja. Ze względów oczywistych wymagana była jeszcze jedna zmiana względem oryginału.

„Niewinny” po raz pierwszy został wydany w 2005 roku. Wtedy osadzony był w czasach współczesnych, przez co dzisiaj książkę czyta się z ironiczno-nostalgiczną łezką w oku. Pojawia się ona szczególnie wtedy, gdy autor opisuje ówczesne nowinki technologiczne. Bohaterowie korzystają z wideotelefonów i faksów, które w porównaniu z dzisiejszymi komórkami wydają się wręcz przedpotopowe. Siłą rzeczy twórcy serialu musieli uwspółcześnić fabułę, przez co Mateo (w pierwowzorze Matt) nie musi już czekać, aż wysłane niby przez partnerkę zdjęcie się załaduje. Nie ma torturowania się myślami, domysłów co to może być. W dobie powszechnego szybkiego internetu i smartfonów od razu otrzymuje filmik, który sugeruje mu, że coś jest nie tak.

To są pierwsze i wymuszone czynnikami formalnymi zmiany, jakie czytelnikom książki od razu rzucą się w oczy. Twórcy są stosunkowo wierni oryginałowi. Na ekranie zobaczymy zdecydowaną większość zdarzeń jakie miały miejsce na stronach pierwowzoru. Niekoniecznie jednak wtedy, kiedy byśmy się ich spodziewali. Scenarzyści zdecydowali się całkowicie zmienić narrację. O ile Coben opowiada swoją historię z zachowaniem chronologii wydarzeń, pozwalając swoim bohaterom stopniowo odkrywać kolejne części kryminalnej łamigłówki, o tyle scenarzyści postanowili wprowadzić niemały zamęt w tej kwestii. Skaczą po wątkach w kolejnych odcinkach bardziej niż na samej intrydze, skupiając się na postaciach.

Charakter telenoweli

Na początku książki Matt Hunter mówi o sobie w drugiej osobie liczby pojedynczej:

Wcale nie zamierzałeś go zabić. (...) Masz dwadzieścia lat.

W takiej formie protagonista, co prawda krótko, przybliża nam swoje życie. W serialu twórcy pozwalają na to wielu innym postaciom. W każdym odcinku usłyszymy podobne wprowadzenie do wątku danego bohatera. Zabieg został wykorzystany m.in. w przypadku pani detektyw Loreny, partnerki Mateo Olivii, czy striptizerki Kimmy. Czyni to co prawda opowieść bardziej intymną i osobistą, ale jednocześnie całkowicie rozbija narrację i miesza chronologię wydarzeń. Jest dynamiczniej, ale też mniej przejrzyście. A jakby tego było mało podbijają w ten sposób wątki obyczajowe, nadając produkcji sznyt znany z licznych hiszpańskojęzycznych telenowel.

Twórcy serialu postanowili upchnąć jak najwięcej na krótszej osi czasu niż Coben. O ile fabuła książki obejmuje niemal 15 lat, o tyle w serialu rozgrywa się na przestrzeni niecałej dekady. Wszystko po to, aby podporządkować produkcję współczesnym wymogom podobnych narracji. Z tego względu popadają ze skrajności w skrajność. Kiedy nie korzystają z tanich chwytów, popuszczają wodze wyobraźni podkręcając seks i przemoc. Od tempa prezentowanych wydarzeń i skoków tonacji można dostać zadyszki.

Świat przedstawiony w serialu jest o wiele bardziej mroczny i odpychający niż w książce. O ile Coben wiele rzeczy pozostawiał wyobraźni czytelnika, sugerując chociażby zdegenerowanie antagonisty tylko kilkoma scenami, o tyle twórcy ekranizacji są mniej powściągliwi. Katalog perwersji i przemocowych zachowań z jakimi mamy do czynienia w serialu może przerażać co bardziej wrażliwych widzów. Szczególnie mocno odbija się to na zmianach wprowadzonych względem zakończenia.

Nieznośny mrok

Coben wykazał się powściągliwością w stosowaniu zaskakujących, finałowych twistów, czego nie można powiedzieć o twórcach serialu. W książce było to wiarygodne, w serialu Netfliksa zakrawa o absurd, kiedy fabuła skręca gatunkowo w stronę kina zemsty. Tak, mamy tu znane z powieści motywy rewanżu Kimmy czy Jaime'ego. Zostały jednak podbite poziomem wyrachowania i brutalności. Przykładowo ta pierwsza przywiązuje Olivię do krzesła i wpuszcza trzech mężczyzn, którzy mają ją gwałcić na oczach Mateo, podczas gdy w oryginale rozgrywało się to na o wiele niższych tonach.

Kliknij, by zobaczyć spojler

Również Jaime na kartach książki nie był tak wyrachowany jak w serialu. Wraz z Mattem wyjaśnili sobie kilka spraw, dając w ten sposób ujście tłumionemu gniewowi. W produkcji Netfliksa mąż Sonii nie odpuszcza tak łatwo. Do końca jest pewien, że zniszczy Mateo życia, a kiedy opowiada o tym co zrobił w tym celu, wydaje się geniuszem zbrodni i manipulacji. W oryginale był co najwyżej rozżalonym ojcem, podejmującym ekstremalne w skutkach działania. Tym samym twórcy pozwolili sobie na wiele artystycznej swobody, aby adaptację uczynić jak najbardziej przyjazną dla współczesnego widza. Zagalopowali się jednak za bardzo.

Kliknij, by zobaczyć spojler

W efekcie otrzymaliśmy bowiem kuriozalną mieszankę telenoweli i brutalnego thrillera, przez co serial nie sprawdza się ani jako jedno, ani jako drugie. Twórcy próbując nadać fabule Cobena zarówno lokalny jak i uniwersalny charakter nieco się pogubili, tracąc z oczu istotę oryginału. W finale ciężką ręką podkreślają morał znanej z niego fabuły. Porównując obie wersje „Niewinnego” łatwo dojść do wniosku, że nie wierzą zbytnio w inteligencję widza. Zamiast wprawić w ruch jego szare komórki, postanawiają podać mu wszystko na tacy, serwując nam tym samym bezkształtną i pozbawioną smaku masę.

REKLAMA

Serial „Niewinny” obejrzycie na platformie Netflix, a książkę możecie zamówić za pośrednictwem strony Wydawnictwa Albatros.

Oscarowe i głośne tytuły możesz obejrzeć w CHILI za darmo dzięki nowej promocji Logitech – sprawdź

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA