REKLAMA

Nimfomanka to nie tylko seks. To historia

Wczoraj (10.01.2014) do polskich kin weszła "Nimfomanka cz. 1" kontrowersyjnego skandynawskiego reżysera, Larsa von Triera. Od początku można było przypuszczać, że będzie to film, który albo zapełni salę po brzegi, albo zobaczymy nielicznych fanów tego skandalizującego kina. Jak się okazało wszystkie miejsca zostały zajęte, co niekoniecznie miało przełożenie na dobry odbiór tej produkcji.

Nimfomanka Lars von Trier recenzja
REKLAMA

REKLAMA

"Nimfomanka cz. 1" rozpoczyna się zbliżeniami na detale: mokre mury, padający śnieg, podobnie jak zresztą jak w "Antychryście", znanym filmie tego reżysera. Tym obrazom towarzyszy wspaniały utwór Rammsteina, "Führe Mich". Pomiędzy domami, na środku dziedzińca leży kobieta. Ma zwilgotniałe ubranie, pobitą twarz, rany na całym ciele. Nagle widzimy starszego, siwego mężczyznę. Ubiera się w mieszkaniu, wychodzi po zakupy. Mija wejście do bramy, wchodzi do sklepu, kupuje mleko, wraca. Ponownie przechodzi obok wejścia na dziedziniec i już zdawałoby się przeoczy naszą główną bohaterkę. Na szczęście cofa się i próbuje jej pomóc. Ona nie chce lekarza, policji. Potrzebuje rozmowy.

Lars von Trier stworzył naprawdę wciągającą opowieść o kobiecie imieniem Joe (Charlotte Gainsbourg), która uratowana przez Seligmana (Stellan Skarsgård), tłumaczy mu dlaczego znajduje się w tym miejscu, w swoim życiu. Tłumaczy mu swoją chorobę, swoje nieprzystosowanie, swoje emocje lub ich brak. Tłumaczy, jak "poznała swoją cipę w wieku kilku lat" i jak ten świat oparty na seksie, pożądaniu, ją wciągnął.

Film podzielony jest na pięć rozdziałów, które nie następują po sobie ze względu na chronologię, ale asocjacje, myśli Joe, która jest tu narratorką. Rozdziały te związane są także z czymś, co jest obecne w życiu Seligmana - polifonia muzyczna, kobieta na portrecie. Rozmowa kobiety z mężczyzną tworzy spójną całość, zmienia nasze spojrzenie na chorobę, na samą bohaterkę. Joe, kreśląca przed widzami historię, nie jest tą samą, która w pociągu potrafi się masturbować przy wszystkich, czy zrobić fellatio przypadkowemu pasażerowi.

W "Nimfomance" seks, nagość, choroba, ciało i jego członki, zostały przedstawione dosadnie. Idąc na film, spodziewajmy się scen seksu (czasem wręcz nieustępujących tym z filmów pornograficznych), ale takich, które jednak nie zdominowały całokształtu. "Nimfomanka cz.1" to nie tylko obyczajówka z pieprzykiem, w której co i rusz możemy zobaczyć męskie przyrodzenie (rzadko albo prawie wcale nie pojawiające się w kinie). To obraz dotykający trudnych problemów, czasem w nieco dowcipny, a czasem naprawdę w przejmujący i zapierający dech w piersiach sposób.

Jeśli penis na ekranie i śmierć alkoholika, który dosłownie robi pod siebie, budzi uśmieszki na waszych twarzach i wywołuje chichot, nie idźcie do kina. Wyrządzicie tylko przysługę tym, którzy przyszli na salę, by zostać wciągnięci we wspaniałą, poruszającą opowieść. Na gołe tyłki można popatrzeć gdzie indziej.

REKLAMA

Druga część filmu została zapowiedziana w polskich kinach na 31 stycznia. "Nimfomanka cz. 1" kończy się w taki sposób, że nie sposób chyba wyjść z sali, nie twierdząc: "Muszę obejrzeć ciąg dalszy!". Ja rzeczywiście muszę i już szykuję się na kolejne emocje. Mam nadzieję, że "Nimfomanka cz. 2" będzie równie udana, co pierwsza część produkcji.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA