REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Książki

„Od jednego Lucypera” to portret matriarchalnej rodziny po przejściach. Sprawdzamy nową książkę Anny Dziewit-Meller

Jakiś czas temu premierę miała nowa książka Anny Dziewit-Meller pt. „Od jednego Lucypera”. Autorka zaprasza swoich czytelników na powojenny Śląsk.

07.08.2020
14:33
od jednego lucypera dziewit meller
REKLAMA
REKLAMA

Anna Dziewit-Meller, podobnie jak w „Górze Tajget”, w swojej nowej książce „Od jednego Lucypera” porusza trudne tematy rodzinnych relacji na powojennym Śląsku. Relacji pełnych niedopowiedzeń, widzianych oczyma śląskich kobiet. Tych żyjących tam przed laty i tych próbujących po latach uciec jak najdalej.

W książce „Od jednego Lucypera” mieszają się dwie narracje – jedna opowiada o żyjącej na powojennym Śląsku Marijce, druga o Kasi, polskiej emigrantce mieszkającej współcześnie w Holandii. Kobiety są spokrewnione, Marijka była siostrą babci Kasi. Jak się okazuje, jej losy są także wielką rodzinną tajemnicą, o której nikt nie chce rozmawiać.

„Od jednego Lucypera” to historia rodziny opowiedziana z perspektywy kobiet, bo to właśnie kobiety w tej rodzinie trwały na swoich posterunkach dłużej niż mężczyźni.

Nad rodziną ciąży swego rodzaju klątwa, przez którą wszyscy mężczyźni, którzy do niej wchodzą, mówiąc krótko – kończą źle. Ten specyficzny matriarchat po latach staje się pułapką dla Kasi. Dziewczyna zaczyna zdawać sobie sprawę z tego, jak bardzo krzywdy wyrządzone członkom jej rodziny przed laty zostają w DNA jej rodziny przez pokolenia, doganiając w końcu także i ją.

od jednego lucypera dziewit meller class="wp-image-431401"

Dwie prowadzone przez Dziewit-Meller narracje uzupełniają się. Obie kobiety, które dzieli kilkadziesiąt lat, kilka pokoleń, a także wiele zmian społecznych, mają ze sobą wspólne nie tylko więzy krwi. Obie od jakiegoś czasu stoją już za progiem dorosłego życia, próbując ze wszelkich sił poukładać swoje życia. Oczywiście z różnym skutkiem.

Narracje przeszła i współczesna mieszają się w przejrzysty, logiczny sposób. Autorka przerywa opowieść o jednej kobiecie, by przenieść się do drugiej, robi to jednak w takich momentach, że nie sposób się w tym pogubić. Co więcej - przerywa poszczególne narracje w dobrych miejscach, kończąc je swego rodzaju cliffhangerami.

Dziewit-Meller skupia się na kobiecej perspektywie w wielu wymiarach. Chociażby z perspektywy siostrzanej miłości Marijki i Babci Miejscowej, czyli babci Kasi. Miłość nie jest prostym, ani oczywistym uczuciem.

REKLAMA

Miłość w śląskim domu to był towar deficytowy. Ciężko pracujący ludzie nie mają na nią czasu, bo muszą harować, żeby uzasadniać swoje istnienie. To, że babcia kochała Marijkę, a Marijka babcię, było więc piękne i wzruszające. Dziś można by o tym pewnie napisać list do „Wysokich Obcasów” i dostać w nagrodę półroczną prenumeratę i krem nawilżający do twarzy - opowiada narratorka.

Te wszystkie kobiece perspektywy tworzą obraz naprawdę trudnych rodzinnych relacji, które przez lata produkują coraz więcej niedopowiedzeń i powodują coraz więcej szkód. To tak naprawdę całkiem uniwersalny obraz rodziny, takiej jak wiele innych, nie tylko na Śląsku, w której jednym z kluczy do uzdrowienia mogłaby być szczera, ale i bolesna rozmowa. Uzdrowienie jednak nie następuje, a konsekwencje ciągną się za kolejnymi pokoleniami.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA