Ordo Iuris nie chce zaostrzenia przepisu o obrazie uczuć religijnych. Powód jest śmieszny
Kiedy usłyszałem o zaostrzeniu przepisu o obrazie uczuć religijnych, to byłem przekonany, że Zbigniew Ziobro będzie miał wielu sojuszników. Liczyłem na ostre głosy poparcia ze strony Ordo Iuris (bo kto, jeśli nie oni?). Tymczasem okazało się, że prawnikom ze wspomnianego instytutu wcale się to nie podoba. Dlaczego?
Kiedy Zbigniew Ziobro zapowiedział, że przepis o obrazie uczuć religijnych jest niewystarczający, niejedna osoba złapała się za głowę. Od lat trwa dyskusja, czy taki zapis powinien w ogóle funkcjonować w polskim prawie, a tu niespodzianka - zapowiada się zaostrzenie. Okazuje się jednak, że politycy nie otrzymają wsparcia tam, gdzie można było się go spodziewać. Prawicowy instytut Ordo Iuris jest na "nie" i to z wyjątkowo absurdalnego powodu.
W Polsce obowiązuje przepis, który mówi jasno, że nie powinno się obrażać cudzych uczuć religijnych. Zapis w kodeksie karnym jest dość jasny i brzmi tak:
W teorii chodzi o to, aby rzecz tak istotna jak przekonania religijne nie była wyszydzania i aby każdy, bez względu na to, jaką religię wyznaje, nie czuł się szykanowany czy prześladowany. Brzmi pięknie, ale w praktyce przepis jest wyjątkowo przestarzały. Po pierwsze dlatego, że stoi w sprzeczności z inną bardzo istotną w demokracji wartością, czyli wolnością słowa. Po drugie "uczucia religijne" to pojęcie bardzo nieostre i tak sformułowane prawo łatwo może prowadzić na przykład do kneblowania ust ludziom tworzącym sztukę, którzy w imię sztuki chcą mieć prawo do podnoszenia kwestii religijnych.
Celowo nie piszę tu o krytyce wiary czy jej instytucji, bo wyobrażam sobie sytuację, w której brawurowe, artystyczne, ale z gruntu religijne dzieło może nie spodobać się innemu wierzącemu, a stąd już krok do spotkania w sądzie.
Artyści przeciwko przepisowi o obrazie uczuć religijnych.
Zapis o obrazie uczuć religijnych krytykowali politycy, działacze i artyści, w tym Nergal, który nawet zorganizował zbiórkę i wciągnął innych ludzi sztuki, aby walczyć z niepotrzebnym jego zdaniem prawem. Tymczasem Solidarna Polska w kwietniu tego roku zaproponowała zmiany w zapisach. Oczywiście chodzi o zaostrzenie. Znika z niego co prawda regulacja odnosząca się do obrony uczuć religijnych, ale za to ma pojawić się… obrona wiary.
Różnica jest znacząca, bo do tej pory, mówiąc najprościej, czyjeś uczucia musiały zostać urażone. Istnieją uzasadnione obawy, że taka zmiana może jeszcze mocniej wpłynąć na ściganie publicystów, artystów i satyryków już nie za samo „urażenie uczuć”, a po prostu za krytykę.
Ordo Iuris wkracza do akcji.
Ta zmiana powinna cieszyć Ordo Iuris, czyli instytut, który wsławił się między innymi pozwaniem Agnieszki Holland, lobbowaniem za zaostrzeniem ustawy aborcyjnej czy „ochroną” dzieci przed tak zwaną demoralizacją (zasadniczo chodzi o to, żeby nie dopuszczać do nich osób LGBT+). I wydawałoby się, że zmiana zaproponowana przez Zbigniewa Ziobrę będzie im odpowiadała. Tyle, że nie.
Na stronie Ordo Iuris pojawił się wpis, który krytycznie odnosi się zmian w ustawie. To znaczy chwali kierunek, ale ostrzega przed konsekwencjami. Dla laika to w gruncie rzeczy dość nudna analiza prawna, ale znajdziemy tam też perełki.
Poważne zastrzeżenia budzi jednak sformułowanie przepisu, który wprowadza szeroką ochronę samych związków wyznaniowych, także tych, które po spełnieniu warunków formalnych musiały zostać wpisane do rejestru Kościołów i innych związków wyznaniowych poprzez decyzję administracyjną, a powaga ich dogmatów, obrzędów i funkcjonowania może budzić uzasadnione wątpliwości w opinii społecznej.
czytamy w tekście
Przytaczane tu „uzasadnione wątpliwości opinii społecznej” to nic innego, jak obawa, że przepis będzie chronił wyznania, które nie za bardzo podobają się Ordo Iuris. Jeśli myślcie, że ta obawa dotyczy absurdów prawnych, które mogą wyniknąć np. z faktu, że przypadkiem zarejestrowany został podejrzany związek wyznaniowy, może niebezpieczna sekta, to tak, może o to chodzić. Może też na przykład chodzić o to, że Reformowany Kościół Katolicki… „dopuszcza możliwość zawarcia małżeństwa przez osoby tej samej płci”, jak pisze Łukasz Bernaciński, członek Zarządu Ordo Iuris.
Można nieco przekornie powiedzieć, że w jakimś sensie Nergal i inni artyści zyskali sojusznika. Problem polega na tym, że Ordo Iuris patrzy na świat nie z perspektywy ludzi troszczących się o religię i prawo do jej wyznawania (nawet publicznego), a jedynie o wygodny z perspektywy ich światopoglądu wycinek świata. Fakt, że jest to podejście fundamentalistyczne, na nikim nie robi już wrażenia, ale skala hipokryzji może nas jeszcze nie raz zaskoczyć. Sprawa nie jest przecież jeszcze zamknięta.