HBO słusznie wspiera niszowe produkcje. Ale serial „Owieczki boże” o zakonnicach-wiedźmach i korupcji w Kościele to porażka
Kościół katolicki w ostatnim czasie nie ma dobrej prasy na świecie i coraz częściej staje się tematem dzieł kultury. Nie inaczej jest w nowym miniserialu dostępnym na HBO GO, „Owieczki boże”. Ten dramat z elementami gotyckiego horroru nie wywoła jednak globalnego poruszenia. Dlaczego?
OCENA
W ostatnich trzech miesiącach HBO udowodniło, że pomimo zakończenia „Gry o tron” w ofercie stacji wciąż będą mocne i udane produkcje. Dosyć niespodziewanie okazało się, że nowym sposobem przyciągnięcia widzów i zadowolenia krytyków mogą być seriale na mniejszą skalę w postaci „Czarnobyla”. Dzieło stworzone we współpracy z BBC dosyć niespodziewanie (ale zasłużenie) zyskało olbrzymią popularność i z miejsca stało się najlepiej ocenianym serialem wśród użytkowników IMDb i Filmweba.
Nie była to zresztą jedyna mniejsza i trochę inna od dotychczasowych produkcja na koncie HBO. Z jednej strony stacja pokazała swoim widzom nietypowy serial „Los Espookys”, a z drugiej polski film dokumentalny pt. „Wiatr”. Za odwagę w podejmowaniu trudnych tematów i odchodzenie od zużytych trendów wypadałoby HBO pochwalić. Prawda jest jednak bolesna – czasem to za mało, żebyśmy mogli mówić o udanej produkcji. Australijski miniserial „Owieczki boże” to najnowszy przykład niezłego pomysłu i bardzo przeciętnego efektu końcowego.
„Owieczki boże” opowiadają o trójce zakonnic mieszkających w porzuconym i zniszczonym klasztorze, do którego wkracza młody i arogancki ksiądz.
Znajdujące się na różnym etapie życia bohaterki łączy przysięga nieopuszczania murów zgromadzenia św. Agnieszki i mocno skrzywiona wizja chrześcijaństwa. To swoiste połączenie wiary katolickiej (ze znacznie mocniejszym akcentem na kobiece ikony, co zdarza się w niektórych zakonach) z magią i pogańskimi wierzeniami w reinkarnację. Siostry Margarita, Ifigenia i Carla żyją we względnym spokoju, zajmując się hodowaniem owiec, dbaniem o ogród i oddawaniem czci swojej patronce.
Nie interesuje ich zewnętrzny świat z jego dziwną technologią (akcja serialu przypada na 1999 rok). Dlatego, gdy do klasztoru przybywa ojciec Ignatius z pobliskiego biskupstwa, natrafia na ich sprzeciw. Zwłaszcza, że niedługo później na jaw wychodzi prawdziwy cel wizyty księdza. Mężczyzna ma za zadanie ocenić wartość działki pod późniejszą sprzedaż i przerobienie go na luksusowy hotel.
Pierwsze dwa epizody produkcji ogląda się niczym gotycki horror wzmocniony dużą dawką absurdu. Na koniec widz zostaje jednak tylko z poczuciem niedorzeczności.
Głównym motywem „Owieczek bożych”, wokół którego toczy się cała fabuła, jest przerabianie powszechnie znanych opowieści i baśni na nową modłę. Trzy zakonnice przypominają wiedźmy z „Makbeta”, a same porównują się do trzech Mojr z greckiej mitologii. Na bieżąco opowiadają też sobie nawzajem powszechnie znane baśnie (od „Czerwonego kapturka”, przez „Złotowłosą”, aż po „Królewnę Śnieżkę”), tylko ze znacznie zmienioną fabułą i zakończeniami. Bohaterki są więc mocno oderwane od rzeczywistości i w gruncie rzeczy niebezpieczne, ale też prawdziwie i szczerze wierzące.
Twórcy miniserialu pokazują ich życie w kontrze do standardowego Kościoła. To miejsce pełne męskiego ego, wzajemnego wykorzystywania się i korupcji sięgających najwyższych szczytów władzy. Dostojnicy kościelni z „Owieczek bożych” zrobią wszystko by uniknąć dalszych skandali, nawet jeśli będzie to oznaczało porzucenie jednego ze swoich czy morderstwo. Nie powinno dziwić, że twórcy z całego świata pokazują i komentują grzechy kościoła, to również ich zadanie. Każdy temat można pokazać jednak z gracją i pomysłem lub bez niego. Nawet Wojciech Smarzowski w „Klerze” potrafił pokazać różne postawy wewnątrz Kościoła i nie wrzucał na siłę wszystkich do jednego worka. W nowej produkcji HBO brakuje takiego wyczucia i pomysłowości.
„Owieczki boże” roją się od dziur fabularnych, dziwacznych wyborów bohaterów i niezamkniętych wątków.
Australijski serial nigdy nie miał być w pełni realistycznym dziełem. Korzystanie z hiperboli i stylizacja na baśń nie oznaczają jednak, że widz powinien co chwilę zastanawiać się nad bezsensem tego, co ogląda na ekranie. Błędy skryptu po prostu nie mieszczą się nawet w szerokim ramach przyjętej przez twórców konwencji.
Czteroodcinkowe dzieło wyróżnia się ciekawymi ujęciami, momentami nie najgorszym humorem, a także naprawdę utalentowaną obsadą z Ann Dowd na czele. To jednak za mało, byśmy mogli mówić o średniej produkcji. A z kolei momentami naprawdę bardzo słaby scenariusz dodatkowo pogrąża „Owieczki boże”. Na pewno będą osoby, do których nowy miniserial HBO przemówi, a gotycka baśniowość pozwoli im przymknąć oczy na liczne słabości historii i bardzo naiwne zakończenie. Będzie to jednak grupa stosunkowo mała. A przecież gdyby twórcom chciało się wyeliminować najbardziej rażące błędy, to „Owieczki boże” miałyby szansę osiągnąć wśród fanów gotyckiego horroru status kultowy.Produkcja jest dostępna w całości na platformie HBO GO.