"Pałacowe love" to polskie reality show i jest inne niż wszystkie. Łączy serial kostiumowy i dramy
"Pałacowe love" to niby kolejne randkowe reality show, ale jednak wyróżnia się na tle pozostałych. Nie jest oparte na zagranicznej licencji jak praktycznie wszystkie tego typu programy w telewizji. To autorski format Player Original, który jest naprawdę oryginalny: jego uczestnicy, "ta dzisiejsza młodzież", rozstają się ze swoimi smartfonami i zaczynają żyć jak ludzie 200 lat temu. Wszystko wygląda jak serial kostiumowy, ale ze współczesnymi dramami.
"Pałacowe love" to polskie reality show, w którym uczestnicy nie szukają nowej miłości (co też nie znaczy, że jej nie znajdą), ale próbują naprawić tę starą. Wzięło w nim udział kilka par o różnym statusie relacji - od normalnych, ale po przejściach (jedna para była już ze sobą 9 razy), przez toksyczne związki i "to skomplikowane", po takie, w których oboje zostali przyjaciółmi. Pełen przekrój współczesnego romantyzmu.
Jego prowadzącymi jest para gejów Mariusz Kozak i Jacek Szawioła znani z "Gogglebox" (możliwe, że wystąpią w drugim sezonie "Pałacowe love", bo niedawno się rozstali), a nietypowy "eksperyment" społeczny został umiejscowiony w urokliwym pałacu w Walewicach. To właśnie tam wszyscy przenosimy się w czasie do XIX wieku.
Na czym polega "Pałacowe love"? Nowe reality show ogląda się jak serial kostiumowy
Kandelabry, baldachimy, dormitoria i wszystkie inne archaicznie brzmiące słowa stały się nową codziennością uczestników. Przed programem musieli oddać smartfony i przyodziać nowe fikuśne szaty. Do wygrania jest kawałek ziemi, ale a oprócz wykonywania zadań, uczestnicy dostają też kary: za fochy i nie wykonywanie poleceń. Np. jedna z uczestniczek nie chciała założyć sukienki, bo uznała ją za brzydką, więc wysłano ją na "karną randkę" z nie swoim chłopakiem.
Przez to, że program osadzony jest w takich realiach, a śmiałkowie noszą stroje z epoki, całość przypomina serial kostiumowy. Uczestnicy obgadują się, romansują, kłócą się, ale i też starają się odbudować swoją miłość. Jeżeli jesteście fanami tego gatunku, to "Pałacowe love" może wam przypaść do gustu. Problemy i tematy rozmów są jednak bardzo współczesne, co tworzy doprawdy interesujący kontrast. "Jesteśmy chomikami doświadczalnymi" – jak zauważył jeden z uczestników. Co prawda pomylił zwierzęta, ale ogólnie miał rację.
Kim są uczestnicy "Pałacowe love"? To zwykli/niezwykli przedstawiciele pokolenia Z
Wszyscy uczestnicy mają około 20 lat i są typowymi przedstawicielami pokolenia Z, którzy prezentują zupełnie inne podejście do życia i związków niż milenialsi czy osoby z nostalgią wspominającą komunę lub czasy przedinternetowe. Większość z nich uprawia też bardzo nowoczesne zawody jak influencer czy trener personalny, ale wśród nich są też początkujący aktorzy, tatuażysta i właściciel serwisu samochodowego.
Oglądając ich codzienność, pogaduchy o pierdołach i dramy o nic, oczywiście możemy poczuć się zażenowani. Uczestnicy jednak nikogo nie udają, są po prostu sobą i są tego na maksa szczerzy, co często działa na ich niekorzyść. Na pewno każdy widz jednych znienawidzi, a drugim będzie kibicować. Sytuacja może się jednak szybko odmienić, gdy poznamy ich historie i trudną przeszłość (np. jeden z uczestników wyznał, że wychowywał się w domu dziecka, co w pewien sposób tłumaczy jego problemy w relacji i mówieniu o uczuciach). Generalnie, jak na serial kostiumowy przystało, są też zaskakujące plot twisty.
"Pałacowe love" przeszło bez echa, a wyróżnia się na tle innych reality show
Bohaterowie "Pałacowe love" jednak w willi tam sami. Odwiedza ich pastor i guwernantka, które urozmaicają schematy reality show i do rozrywki dodają minimalną wartość edukacyjną. Pastor (a także terapeuta i instagramer Maciej Liziniewicz) uczy ich "języka miłości", pomaga w komunikowaniu swoich emocji czy rozwiązywaniu sporów. To jest wartość dodana tego programu, bo jego mądrości można też zastosować w naszym życiu.
Guwernantka (dr Agnieszka Bąbel) to moja faworytka w całym programie: szkoli nieokrzesanych młodych z savoir vivre'u i dawnych zwyczajów, ale i potrafi ich skrytykować. Rzecz jasna w elegancki sposób. "Najwyraźniej pomyliłeś drogę, ponieważ skręciłeś do pałacu, a nie do stajni" - wygarnęła jednemu z chłopaków, gdy ten zachował się nieprzyzwoicie przy stole.
"Pałacowe love" przechodzi moim zdaniem bez echa, co można tłumaczyć lekkim przesytem reality show. Dla miłośników takich klimatów może się jednak okazać nieodkrytą perełką, bo pomimo "archaicznej" otoczki, wprowadza spore nowości i łączy popularne trendy, czyli dramy i seriale kostiumowe. Nie jest też jedynie odmóżdżaczem dla zabicia czasu, ale całkiem intrygującym i momentami niegłupim guilty pleasure.
"Pałacowe love" można oglądać na TTV i online na Playerze.
* zdjęcie główne: materiały prasowe TVN