REKLAMA

Pamięć absolutnie ulotna

Pamięć Absolutna z 2012 jest całkiem przyjemnym filmem jako coś do zmarnowania czasu, ale też potwornie błahym i o ironio, łatwym do zapomnienia.

Pamięć absolutnie ulotna
REKLAMA

Wracanie do starszych filmów i robienie ich na nowo stało się pełnoprawnym obowiązkiem w Hollywood. Wydaje się, że niemal każdy tytuł z poprzednich trzech dekad musi dostać swój remake, reboot czy ponowną adaptację. Większość z nich jest niepotrzebna, ale dzięki temu niektóre starsze książki czy filmy mają dziś szansę na nową, świeższą interpretację.

REKLAMA

Pierwsza Pamięć Absolutna z Arnoldem Shwarzeneggerem jest dziś całkiem mile wspominana. Historia oparta na opowiadaniu Philipa K. Dicka, pt. „Przypomnimy to panu hurtowo” opowiadała o nudnym robotniku z przyszłości (w opowiadaniu – urzędniku) Dougu Quaidzie, którego życiowym marzeniem jest zwiedzenie Marsa. Nie stać go było na bilet, więc skorzystał z usług Rekall - publicznej firmy, komercyjnie implantującej ludziom cudze wspomnienia. Zamawia kombinację „Wizyta na Marsa” i „Tajny Agent”, a potem... Tak, dochodzimy do tego momentu w recenzji, w którym nie jestem pewien czy wystrzegać się spoilerów, czy może powiedzieć wprost ten wielki zwrot fabularny, który nie powinien być dla nikogo niespodzianką od ponad dwudziestu lat.

recall1

Naprawdę uwielbiałem film w dzieciństwie, i do dzisiaj oglądam go od czasu do czasu jako rozrywkę, która nigdy mi się nie znudzi – ale jestem skłonny przyznać, że jest odrobinę przereklamowany. Nie zrozumcie mnie źle, wciąż myślę, że to naprawdę przyjemne doświadczenie - Tylko tyle, że jest po prostu zbyt mocno osadzony w kanonach kina akcji przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, przez co nie zestarzał się zbyt ładnie. Kiczowate żarty rzucane w stronę przeciwników i kuriozalne sekwencje akcji, w których Arnold zabija całą armię, są elementami za które Pamięć Absolutna z 1990 jest tak uwielbiana. Jednakże, w kilku miejscach przekracza wszelkie granice wiarygodności i w końcu traci umiejętność opowiedzenia całkiem poważnej historii o implikacjach posiadania wmontowanych wspomnień, co przecież miało być jego głównym celem. W takim przypadku - szczególnie jeśli oryginalne opowiadanie Philipa Dicka jest napisane w zupełnie innym tonie – nie ma nic złego w ponownej adaptacji.

Niestety, nowe podejście wcale nie postanawia wrócić do korzeni, lecz oddala się od oryginału jeszcze bardziej, biorąc jako bazę jedynie niektóre elementy filmu ze Schwarzeneggerem. Do tego wybiera najczęściej te, które z prozą nie miały nic wspólnego. Quaid jest wciąż robotnikiem, a czerwona planeta została tym razem w całości wycięta (z wyjątkiem jednego dialogu). Jedynym elementem powracającym w pełnej glorii jest oczywiście sam Rekall i bardzo pobieżnie potraktowane ramy filmu z 1990 roku (ignorując Dicka już niemal kompletnie).

recall2

I to jest... największym problemem Pamięci Absolutnej. Nie można mówić o innowacyjnym, świeżym podejściu, kiedy remake dosłownie kopiuje całe sceny i sekwencje z pierwszego filmu. Z kolei to, co w filmie jest nowe, zwyczajnie nie wydaje się już tak samo interesujące. Osobiście, podobał mi się sposób w jaki zbudowany jest plan miasta, z Australią jako jednym wielkim slumsem dla biednych i Wielką Brytanią jako domem dla bogatych (to jedyne zdatne do życia miejsca na planecie, tak przy okazji). To dobre, ale nie jest to żaden ekwiwalent marsa. Jeśli jesteś jedną z tych osób, dla których pierwsza Pamięć Absolutna ma ugruntowane miejsce w sercu – remake nie oferuje Ci zbyt wiele. Jest nawet kilka ujęć, których jedynym zadaniem jest wzbudzenie Twojej nostalgii, ale nie są umiejętnie zaimplementowane w narrację, w efekcie czego wyglądają na kompletnie niepotrzebne.

To powiedziawszy, Nie jest wcale tak znowu źle. Estetyka filmu jest kompletnie inna i choć na początku można ulec wrażeniu, że to bardziej realistyczne podejście do tematu – winda przez środek ziemi powinna szybko rozwiać te wątpliwości. Film stara się wejść w całą kwestię zaimplementowanych wspomnień nieco głębiej, jest nawet jedna dobra niejasność na końcu dla swobodnej interpretacji widza. Wciąż jednak, głównym motorem filmu są poprawnie nakręcone sceny akcji, eksplozje i wielka finałowa walka. Collin Farrel jako główny bohater sprawdza się nieźle (i o niebo lepiej niż Arnold), kiedy przychodzi mu grać scenę dramatyczną, ale w scenach walki często musi mu pomagać szybki montaż, a czasem nawet CGI. Quaid jest wciąż chodzącą maszyną do zabijania, ale tym razem nie jest to ani tak wiarygodne (nie możesz się sprzeczać z Arnoldem ze spluwą), ani nawet czarujące. Wciąż myślę, że główna rola kobieca Jessici Biel odwraca uwagę od czegokolwiek, jak tylko pojawia się na ekranie - nie ze względu na wygląd, a raczej dlatego że nadała swojej postaci trochę charakteru. Rola morderczej żony jest również całkiem zabawna, a Kate Beckinsale wygląda świetnie podczas scen akcji. Szkoda, że scenariusz dał jej również za zadanie wyjaśnianie całej fabuły głównemu bohaterowi, przez co w ostatecznym rozrachunku wypada strasznie sztucznie.

recall3
REKLAMA

Ja wiem, że ta recenzja zaczyna brzmieć naprawdę negatywnie... ale to nie jest wcale zły film. Jest po prostu tak błahy i nijaki, że łatwiej mi wciąż wypominać wady niż przypominać wszystkim co chwilę, że nie oglądało mi się go tak znowu źle. Bo Pamięć Absolutna nie ma ani jednej, naprawdę mocnej strony – wszystko jest... poprawne. Poprawny scenariusz, poprawne sceny akcji, poprawne dialogi. Wszystko jest dobrze, dopóki wciąż leci film, ale jak tylko pojawiają się napisy końcowe – zaczyna znikać z pamięci.

To wciąż  nie jest taka zła rozrywka, jeśli akurat brak Ci czegoś do roboty podczas jednego wyjątkowo nudnego wieczoru. Jest dość dobrze nakręcony, fabuła wciąż sama się broni, akcja jest niezła i nie czuję się jakbym zepsuł sobie wieczór. To inny film niż ten z lat dziewięćdziesiątych, ale nie na tyle inny by całkowicie uniknąć porównań. Jeśli jesteś fanem kinematografii Arnolda lub prozy Philipa K. Dicka – możesz poczuć się odrobinę rozczarowany. Jeśli spróbujesz zapomnieć o tych dwóch i wyłączysz swój mózg – całkiem przyjemnie, niezobowiązująco spędzisz jedno popołudnie, a potem... zapomnisz, że ten film istnieje. Dziś omawiany remake, wraz z napisami - jest dostępny na iTunes.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA