Pierwszy śnieg tej jesieni, czyli debiut Harry'ego Hole na wielkim ekranie. The Snowman - recenzja
Harry Hole po raz pierwszy zawitał na ekrany kin. Co prawda, Pierwszy śnieg nie przełamał złej passy Michaela Fassbendera, ale mimo to The Snowman na podstawie prozy Jo Nesbo nie rozczarował mnie w takim stopniu, jak się obawiałem.
OCENA
Na ten moment fani najgłośniejszej serii kryminałów pióra Jo Nesbo czekali bite 20 lat. Niestety, bardziej z niepokojem, niźli z ekscytacją. Ekranizacja przygód Harry’ego Hole powstała w bólach, a w dodatku Universal Pictures zdecydowało się nakręcić pierwszy film na podstawie siódmej części cyklu.
Pierwszy śnieg dostał jednak wszystko, co potrzebne, by osiągnąć sukces - przynajmniej na papierze.
Materiał źródłowy zapewnił filmowcom niesamowicie wciągającą historię, nietuzinkowego głównego bohatera, ciekawe postaci poboczne i antagonistę z krwi i kości. Scenariusz na podstawie książki Jo Nesbo napisali Hossein Amini (Drive, 47 Ronin) oraz Peter Straughan (The Men Who Stare at Goats).
Za film miał odpowiadać Martin Scorsese, który został w końcu producentem wykonawczym. Na fotelu reżysera zasiadł Tomas Alfredson. Szwed najpierw zdobył uznanie w branży, kręcąc filmy w ojczystym języku (m. in. Let the Right One In), a potem zaistniał w anglojęzycznym świecie za sprawą Tinker Tailor Soldier Spy.
Do produkcji The Snowman zaangażowano w dodatku świetnych aktorów.
W głównego bohatera wcielił się sam Michael Fassbender, który przez wielu uznawany jest za jednego z najlepszych aktorów współczesnego Hollywood. Z początku nie pasował mi do roli Harry’ego Hole, ale fenomenalny odtwórca roli Steve’a Jobsa i tym razem pokazał swój talent. Tchnął w detektywa życie.
Fassbenderowi na ekranie partnerowała przede wszystkim Rebecca Ferguson jako policjantka Katrine Bratt. Ważną rolę odegrała też Charlotte Gainsbourg, która wcieliła się w miłość życia Harry’ego, Rakel. Jonas Karlsson zagrał jej nowego partnera, a Michael Yates syna. W tle przewinęli się też m. in. Toby Jones, Val Kilmer i Chloe Sevigny.
Co mogło pójść nie tak przy tak dużym potencjale? The Snowman udowodnił, że całkiem sporo.
Daleki jestem od równania Pierwszego śniegu z ziemią, ale nie ma co czarować - nie wszystko zagrało. The Snowman ma te same bolączki, co wiele poprzednich filmów Fassbendera. Aktor jest ogniwem, które łączy Alien: Covenant, Assassin’s Creed i The Snowman. Paradoksalnie jednak nie ma w tym jego winy.
Wygląda na to, że Michael Fassbender jest niczym Nicolas Cage sprzed dekady: świetny aktor, którego agenci wtrącają na miny. Filmy z jego udziałem zawodzą bowiem głównie przez pisane na kolanie scenariusze i chaotyczny montaż, który zapewne wynika z poprawek wprowadzanych w ostatniej chwili.
Najwyraźniej taki sam los spotkał na ostatniej prostej Pierwszy śnieg.
Mam wrażenie, że o pół godziny dłuższa wersja reżyserska The Snowman mogłaby dramatycznie zmienić odbiór filmu. Wiele scen z trailera nie trafiło do finalnej wersji produkcji. Zwiastun sugerował zresztą albo znacznie bardziej gorzkie, a zarazem odbiegające od materiału źródłowego zakończenie, albo ponury twist czy inny cliffhanger.
Sam początek filmu jest mimo wszystko całkiem niezły. Otwiera go flashback pokazujący dzieciństwo jednego z bohaterów i wieszczący motyw przewodni całego obrazu: relacje pomiędzy rodzicami i dziećmi. Na pojawienie się głównego bohatera nie musimy długo czekać. Pierwszy śnieg szybko przeskoczył do czasów współczesnych.
Co prawda, nieco inaczej wyobrażałem sobie genialnego detektywa, ale kreacja Fassbendera mnie przekonała.
Aktor podołał zadaniu. Jego bohater to genialny detektyw, który bywa czarujący i daje swoim bliskim wiele ciepła. Wystarczy jednak mrugnąć okiem, by zmienił się w gardzącego zasadami, rozczarowującego wszystkich wokół alkoholika, w dodatku o bardzo nieprzyjemnym usposobieniu.
Harry Hole, którego poznajemy w The Snowman, nie radzi sobie najlepiej. Rozstał się z kobietą swojego życia i wrócił do nałogu. Jest cieniem samego siebie. Z pracy nie wyrzucili go tylko ze względu na dawne osiągnięcia. W jego niesamowitą przenikliwość musimy jednak uwierzyć na słowo.
Osoby nieznające książek Jo Nesbo mogą być nieco zagubione, a fani pisarza momentami ziewać.
Wyzwaniem dla twórców filmowych adaptacji jest stworzenie obrazu dla skrajnie różnych odbiorców. Z jednej strony mamy fanów serii książek, którzy znają bohatera od dwóch dekad, a z drugiej strony są widzowie, dla których Harry Hole jest enigmą. Pierwszy śnieg nie zadowoli w pełni żadnej z tych dwóch grup.
Czytelnicy książek Jo Nesbo znają poprzednie osiągnięcia Harry’ego i dla nich jest oczywiste, dlaczego jest darzony taką estymą. Ktoś, kto styczność z Harrym będzie miał po raz pierwszy dopiero podczas seansu Pierwszego śniegu, może mieć trudności, by w to uwierzyć - samej pracy detektywa mamy tutaj jak na lekarstwo.
Universal nakręcił chyba nie ten film, co trzeba.
Jo Nesbo napisał już blisko tuzin powieści o Harrym Hole. The Snowman jest siódmą z nich. Co prawda to jedna z lepszych książek z cyklu, ale poprzednie sześć tomów świetnie nakreślało nam postać głównego bohatera i nadawało mu głębi. Pierwszy śnieg w próżni wiele traci - zarówno jako książka, jak i jako film.
Razi też to, że przejścia między kolejnymi aktami Pierwszego śniegu nie są płynne. Podczas seansu ma się wrażenie, że zabrakło kilku scen. Niektóre z wątków nie doczekały się należytego rozwinięcia i okazały się de facto zbędne. Im bliżej zakończenia, tym mocniej potęguje się wrażenie poszatkowania obrazu przez montażystów.
Żałuję, że pomysłu na ekranizację serii o Harrym Hole nie podchwyciła stacja telewizyjna lub serwis streamingowy.
Powieści autorstwa Jo Nesbo mogłyby dostarczyć wciągających historii i wielowymiarowych bohaterów na lata. Spokojnie każdą z książek można byłoby rozpisać na pełen sezon. Tomas Alfredson miał tylko 119 minut, by przedstawić widzom Harry’ego, jego bliskich oraz grasującego w Oslo mordercę. Najwyraźniej tego czasu zabrakło.
Mimo wszystko nie oceniam The Snowman negatywnie. Film przez większość część czasu trzymał w napięciu. Intryga nie była w gruncie rzeczy banalna, a aktorzy, choć wiele nazwisk z plakatów pojawiło się zaledwie na chwilę, spisali się nieźle. Na uznanie zasługują też śnieżne skandynawskie krajobrazy, które potęgują niepokój.
Pierwszy śnieg zostawił furtkę na sequel, ale trudno mi wierzyć, by takowy powstał. Nie spodziewam się, by Universal Pictures zarobiło na The Snowman tyle, by wydać kolejne pieniądze na kontynuację. A szkoda. Mimo wszystko Harry Hole jest bohaterem, z którym chętnie spotykałbym się w kinie co kilka lat.