REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Piła III

"Witaj czytelniku, chcę zagrać w grę. Tym razem będzie to jedno z moich ulubionych wyzwań. Masz przed sobą płytę dvd, włóż ją do napędu. Teraz, jedyne co jest twoim zadaniem, to wytrwać na fotelu około dwie i pół godziny, spoglądając prosto na ekran. Jeżeli wytrzymasz, łańcuchy opadną, otwierając twoją drogę ku wolności. Jest jednak inne, łatwiejsze wyjście. Masz przed sobą broń, w środku znajduje się jedna, jedyna kula. Możesz już teraz zakończyć tą męczarnię. Sam zdecyduj, co będzie dla Ciebie lepsze. Niech gra się rozpocznie.* "

11.03.2010
13:54
Rozrywka Blog
REKLAMA

*Każdy, kto miał do czynienia z którąkolwiek z poprzednich odsłon tej poniekąd kultowej serii, wie na jaką modłę jest ten wstęp. Charakterystyczny głos nagrany na taśmę audio niskiej jakości, wydający polecenia i wskazówki dotyczące "gry" to już znak rozpoznawczy wszelakich Pił. Zarówno pierwszą, drugą jak i trzecią część tego filmu łączy jedna, ta sama postać głównego zła. W tym wypadku zła nie tak znowu podłego, jak mogło by się na początku wydawać. Jigsaw, Łamigłówka; różnie był już nazywany przez widzów, lecz wszyscy z nich zgodnie wiedzą o kogo chodzi. Człowiek, który teoretycznie nie istnieje, porywający bogu ducha winne osoby, następnie mieszający je w swoje "gry"; nader brutalne i makabryczne testy pokazujące widzom, jak daleko może posunąć się człowiek, aby uratować własne życie, gdy jest ono w niebezpieczeństwie. A jest to pokaz niesamowity po prostu, pomimo całej swojej żałosności, brutalności i braku godności dla daru życia, jakie posiadł człowiek.

REKLAMA

"Hello, Jeff"

Mamy bowiem postawionych przed sobą ludzi na pierwszy rzut oka zupełnie nie wyróżniających się spośród tysięcy pozostałych. Praca, dom, rodzina... zwykła, szara rzeczywistość. Każdy z nich ma jednak swoja mroczną stronę, swoje małe, bądź ogromne grzeszki (w końcu chyba nie ma człowieka bez grzechów, prawda?), problemy w domu, pracy i tym podobne. I tutaj pojawia się właśnie postać Jigsawa, człowieka, który na nieszczęście jego "podmiotów eksperymentalnych" jest istotą strasznie dociekliwą. Najpierw poznaje sytuację życiową swojego celu, następnie wprowadza go w jedną ze swoich gier, aby pokazać mu, jak bardzo nie doceniał życia, które zostało mu dane. Życia, o które musi teraz walczyć, trzymając się każdej, nawet najbardziej samolubnej, bądź najbardziej godnej poświęcenia deski ratunku. A pokazuje im to na przykładzie kontrastu z własnym życiem, czyli losem człowieka ponad wszelkie miary żałosnego, odtrąconego przez ludzi, dobitego przez wypadek odciskający piętno na całym jego pozostałym życiu.

"I want to play a game"

Tak właśnie, w ogromnym skrócie i powierzchownej analizie, prezentuje się fabuła teoretycznie każdej z Pił. Ktoś może tutaj zarzucić wtórność, ba, trudno się nawet z tym nie zgodzić, mimo wszystko zawsze było to podane w sposób schludny, ciekawy i co dla wielu z fanów najważniejsze; mocno makabryczny. To właśnie gry Jigsawa były jednym z dwóch największych atutów tych produkcji. Spośród innych tytułów wyróżniały je właśnie ogromna realistyczność, klimat, w jakim zostaje to nam podane, brutalność oraz to, że tak naprawdę mogłoby to spotkać każdego z nas. Nie ma tutaj miejsca na demony, kulty czy stare mity. Wszystko jest na tyle realistyczne (o ile można tak powiedzieć o horrorze), że nieraz sami zastanawiamy się, co byśmy zrobili w danej sytuacji. Drugim czynnikiem świadczącym o sukcesie wcześniejszych części była sama końcówka, gdzie fabuła zawsze odwracała się nagle o sto osiemdziesiąt stopni, szokując widzów domyślających się już zakończenia. Szok był tym większy, że nawet co bardziej inteligentni widzownie nie zawsze przewidywali, jaka będzie końcówka. Każdy z zapartym tchem czekał na moment końcowy, z niecierpliwością zastanawiając się, czym tym razem zaskoczy go Piła. Niestety, tym razem się nie doczekali...

"Dead on the inside"

Piła 3 to film, na który zdecydowanie zbyt długo przyszło nam czekać. Za oceanem widzowie cieszyli się nią już w okresie Halloween, my musieliśmy wytrwać aż do teraz. Fani umierali z ciekawości, wszyscy inni zastanawiali się, na czym polega fenomen tej zlepki krwawych scen połączonych zaskakującą fabułą. Na całe szczęście (bądź po chwili zastanowienia; nieszczęście) my w końcu również doczekaliśmy się premiery, na którą osobiście żwawo popędziłem prosto do kina. Dostałem niestety zupełnie coś innego, niż to, na co liczyłem. Powiem to już teraz, bowiem, jako poniekąd fan tej serii, serce moje z bólu już wytrzymać nie może: Piła 3 to zdecydowanie najgorsza część, jaką przyszło mi oglądać. Nie wiem, jak można było tak zmarnować jeszcze dość świeży pomysł! Ale może zacznijmy od początku...

"I believe you want to join you true family"

Tym razem mamy całą rzeszę "głównych bohaterów". Jest i młoda pani chirurg, jest i mąż, który pała niesłuszną zemstą spowodowaną utratą synka w wypadku samochodowym. Jest postać Jigsawa, tym razem chyba najbardziej przybliżonej dla widza spośród wszystkich trzech części. Nie mogło również zabraknąć Alise, "asa z rękawa" Piły z dwójeczką przy boku. Spotkamy jeszcze więcej starych znajomych, jak chociażby kochanego pana policjanta, który w poprzedniej części tak rozpaczliwie pragnął odzyskać syna za pomocą wszelkich możliwych metod. Niestety, żadna z tych postaci nie przykuła zbytnio mojej uwagi. Żaden z aktorów nie miał w sobie tego czegoś, czym intrygował by widzów i zmuszał do wspólnego przeżywania sytuacji na ekranie. Z przykrością muszę to stwierdzić, ale nawet sam Tobin Bell grający Jigsawa "wypalił się" i nie jest już tak tajemniczy i subtelny jak kiedyś. Przyznam się, że po czasie żaden z bohaterów nie liczył się już dla mnie, w głowie miałem tylko i wyłącznie myśli pokroju: "No dupku, ciekawe, jak cię wykończy". Fakt, głupie to i płytkie, ale tak samo płytki jest cały film, który po prostu po pewnym czasie zaczyna najwyraźniej w świecie... nudzić?! Zjawisko wręcz niespotykane w poprzednich częściach. Skandal, na stos, powiesić! Żaden ze mnie znawca od siedmiu boleści, ale skoro Piła nie jest już ciekawa i intrygująca, to naprawdę musi to świadczyć o niskim poziomie wykonania. Panie Bousman (reżyser), gwarantuję, że nie wiem, co bym panu robił, gdybym spotkał szanownego pana na ulicy, ale zdecydowanie nie byłoby to zbyt przyjemne!

"You have one minute to find the way out"

Innymi "głównymi bohaterami" są gry Jigsawa, każda inna, każda oryginalna. W trzeciej odsłonie niestety nie doświadczymy niczego naprawdę mocnego, naprawdę wstrząsającego. Próżno szukać tutaj czegoś na kształt strzykawek z części drugiej bądź tytułowej piły z części pierwszej. Tym razem przyjdzie nam zobaczyć takie "rarytasy" jak oblewanie zimnym prysznicem bezbronnej kobiety znajdującej się w chłodni. Innym "testem" było topienie człowieka przykutego do ziemi w przemielonym, starym, świńskim mięsie. Innym novum było wykręcanie kości ze stawów specjalną aparaturą czy miażdżenie sobie stopy kawałkiem... betonowego bloku?! Było ciemno, nie widziałem dokładnie :) Ogólnie rzecz ujmując nic wielkiego ani nic ciekawego. Nawet "główna" makabryczna scena woła o pomstę do nieba. Mowa tutaj o przewiercaniu czaszki w iście kolosalnym zbliżeniu. Reżyser korzystał po prostu z tanich chwytów jak zbliżenie brutalnych motywów wręcz do skali 1:1, abyśmy mieli na wszystko doskonały widok. Tania i ograna zagrywka, niestety, zdecydowanie się nie sprawdziła. Czyżby reżyser zapomniał, że najbardziej straszne jest to, czego tak naprawdę nie widzimy, czego obraz podsuwa nam tylko i wyłącznie nasz umysł? Kiepsko panie Bousman, kiepsko. Wiadra krwi to zdecydowanie zły sposób na zapewnienie

filmowi wysokich not. Weź to sobie do serca chłopie!

"All you must to do, is take it"

Co do samego "obrotu o 180 stopni"; żałosne, po prostu żałosne! Toż to każdy średnio rozgarnięty syn polskiej ziemi potrafił już niemal w połowie filmu przewidzieć "zaskakujące" zakończenie. No brawo, panie Whannell (scenariusz), brawo za pomysłowość. Kiedy pan układał scenariusz do filmu? W kibelku podczas przerwy pomiędzy jednym spotkaniem a drugim? Bardziej ambitnie to NIESTETY nie wygląda. Po raz kolejny szkoda, bo potencjał był, ale ulotnił się gdzieś tak w 10 minucie filmu. Partactwo tym razem do kwadratu.

"Game over"

REKLAMA

Moje słowa mają poniekąd ostry charakter, może i nie są obiektywne, może przemawia przez nie złość czy frustracja. Nie zaprzeczę. A powód jest jeden. Przemawia przeze mnie tylko i wyłącznie głos fana tej serii, który zamiast długo wyczekiwanego hitu dostał żałosny, niesmaczny i odgrzewany kotlet. Może i pierwszy kęs smakuje podobnie, cała reszta jednak zdecydowanie nie! Nie polecam, lepiej "zrelaksować" się przy poprzednich częściach w domowym zaciszu. W zasadzie mogło być jeszcze gorzej, w końcu o to nie trudno. Niestety, mogło być o wiele lepiej. Jedyne czego teraz chce, to to, aby dali w końcu serii święty spokój. Niechaj spoczywa w spokoju.

P.S- Podczas oglądania konsumowałem chipsy, okazji ani chęci do zwrócenia nie było.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA