REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Piraci z Karaibów 3: Na krańcu świata

Jedna z najbardziej oczekiwanych premier filmowych tego roku wreszcie trafiła na ekrany kin! Mowa tutaj o trzeciej już części "Piratów z Karaibów". Nie dziwota, skoro pierwsza, jak i druga, zyskały ogromną popularność i odniosły spektakularny (oraz kasowy) sukces. Oczekiwania były duże, ale czy "Na krańcu świata" sprostał wymaganiom i zachwyca widownię tak jak pierwsze dwie odsłony? Mniej, ale to nadal dobry film!

11.03.2010
14:57
Rozrywka Spidersweb
REKLAMA

"Klątwa Czarnej Perły" była trafem w dziesiątkę! Mało kto wierzył w powrót "Piratów" do kin, bo od czasów czarno-białych filmów (m.in. "Karmazynowy Pirat"), tak naprawdę nie wyszła żadna dobra produkcja (ostatnia "Wyspa Skarbów" albo "Piraci" Polańskiego nie mogą być nazwane udanymi...). Pierwsza część trylogii "Piratów z Karaibów" w reżyserii Gore'a Verbinskiego zarobiła krocie i miała pięć nominacji do Oscara (to Johnny Depp jako Kapitan Jack Sparrow powinien wygrać w kategorii "najlepszy aktor"!). I - według mnie - porównując do "drugiej" i "trzeciej" części, ta jest najlepiej przemyślana i zdecydowanie przebija obie.

REKLAMA

"Skrzynia umarlaka" to już niestety nie było to samo. Nie tyle "dwójka" była słaba, co po prostu dla mnie niektóre sceny były wręcz przesadzone (choćby upadek Jacka na wyspie pełnej ludożerców). Z filmu akcji i przygody z domieszką komedii szedł bardziej w stronę filmu fantastycznego... A wiadomo, że od początku taki - po części - był (pomysł wprowadzenia nieśmiertelnych piratów "Czarnej Perły"), ale - jak dla mnie - coraz bardziej stawał się bajką nie dla dzieci. Ale sama w sobie "Skrzynia umarlaka" była wyśmienita i - mimo paru irytujących mnie momentów - zachwycała prawie tak bardzo jak "Klątwa Czarnej Perły". Niektórzy recenzenci i krytycy nieco "pojechali" na drugą część, lecz nie przeszkodziło to ani trochę zarobieniu przeszło miliarda dolarów i zwycięstwu w kategorii "film roku 2006" w Playbacku. ;)

Szczęśliwie się ułożyło, że w tym roku w przypadku kilku hitów i "hitów" roku zawitały same "trójeczki", a mianowicie: "Shrek 3", "Spider-Man 3" i "Piraci z Karaibów 3". Naprawdę, ciągnięcie tak długo jakiejś serii robi się już nudne i często dalsze części nie spełniają oczekiwań widzów. Nie inaczej było i teraz - "trójka" z Człowiekiem-Pająkiem w roli głównej rozczarowała mnie, może nie tak bardzo, jak poprzednia, ale jednak rozczarowała. Po pierwszych parunastu minutach siedzenia w kinie na nowych "Piratach" też czułem pewnego rodzaju przesyt. Film okazał się przegadany i praktycznie przez pierwsze dwie z niespełna trzech godzin nie działo się za wiele. Trwające negocjacje, zebranie odpowiedniej ilości kamratów, aby popłynąć na ratunek Jackowi i wydobyć go z Luku Davy'ego Jonesa, prowadzenie długich debat przeciwko Kompanii Wschodnioindyjskiej - to zajęło większą część czasu nowej produkcji o piratach. Ale, dzięki Bogu, "Na krańcu świata" nie nuży się i oglądamy nie dlatego, że musimy, a dlatego, że interesuje, bo część wcześniejszych, niespodziewanych wydarzeń się wyjaśnia. Lecz i w "trójce" nie brak zaskakujących wieści.

Końcówka "Skrzyni umarlaka" było niewątpliwie zadziwiająca. Do świata żywych powrócił nie kto inny jak - jeszcze niedawny kapitan statku o czarnych żaglach, mającego na pokładzie zgraję potępieńców - Barbossa. I wraz z Elizabeth, Willem "Orlando Bloomem" Turnerem, Tia Dalmą (skrywającą więcej niż nam się wydaje) i kilkoma innymi pobratymcami ruszają na kraniec świata po Jacka Sparrowa, Kapitana Jacka Sparrowa. Kolejny powrót nieboszczyka? Ale czy Jack rzeczywiście zginął? Pamiętacie przecież scenę z Krakenem w "dwójce"? Na pewno na Waszej twarzy wymaluje się grymas, ale spowodowany raczej zdziwieniem.

W nowej części zobaczycie sporo nowych - mniej lub bardziej brzydkich - facjat. Rzekłbym nawet, że za dużo. I oczywiście są oni (w większość to piraci) połączeni z naszymi bohaterami. Ale nigdy nie do końca wiadomo, kto trzyma z kim. W "Na krańcu świata" każdy planuje akcję na własną korzyść. Młody Turner chce uratować ojca od ciążącej na nim "klątwy" Davy Jonesa, zaś sam Sparrow chce się całkowicie uwolnić od omackowanego (dawnego...) kapitana "Latającego Holendra". W trzecich "Piratach" nie do końca wszystko jest takie oczywiste, jak można się spodziewać.

Jak już pisałem, "Skrzynia umarlaka" stała się jeszcze większą bajeczką, przepełnioną choćby fantastycznymi potworami typu - legendarny Kraken. Ale to nie koniec bajeczki. "Piraci z Karaibów 3" zostało jeszcze bardziej przesycone albo - lepiej - przesolone. Taka prawda. Film aż tryska momentami fantastycznymi, o których nie będę tutaj pisać, żeby zbytnio nie spoilerować. Ale uchylę rąbka tajemnicy - wśród piratów chodzą plotki o istnieniu bogini Kalipso i jest ona dość ważnym tematem na obradach zebranych przez największych szubrawców na morzu, w czym oczywiście tkwią... wiadomo kto. :)

Mimo - moim zdaniem - przesadzonych scen, nowi "Piraci" są filmem, może nie znakomitym, ale, rzekłbym, bardzo dobrym. Przed wejściem do kina obawiałem się, czy produkcja po prostu przez te długie prawie trzy godziny nie będzie mnie nudzić, ale na szczęście moje obawy były próżne. W "trójce" nie brak momentów bawiących widza, ale tak porządnie, że aż na sali było słychać donośne chichoty. I akcji też nie zabrakło (choć miałem małe wątpliwości) - ostatnia godzina w głównej mierze wpłynęła na moją opinię o filmie. Jest po prostu bomba! A walka na morzu to już w ogóle piękna i niesamowita! Brak mi słów - dla takich scen warto chodzić do kina!

Efekty specjalne wgniatają w fotel. Zdecydowanie najlepiej zrealizowane z całej trylogii. Ale nie ma co się dziwić, w końcu "Na krańcu świata" jest ostatnią, więc logiczne, że pod względem wizualnym powinna bić poprzednie. Walka "Czarnej Perły" z "Latającym Holendrem" podczas malstromu była wręcz fascynująca. Efekty stały na najwyższym z możliwych poziomie. Cud, miód i fistaszki - tyle powiem.

Film dopełniają doborowi aktorzy. Po raz kolejny oglądamy świetną kreację Kapitana Jacka Sparrowa (w tej roli oczywiście Johnny Depp), ale dorównać próbuje mu Barbossa (Geoffrey Rush) czy trzymająca nadal równie wysoki poziom Elizabeth Swann (Keira Knightley) oraz Will Turner (Orlando Bloom). Swoją rolę dobrze odegrał również Yun-Fat Chow, który miał okazję wcielić się w jedną z epizodycznych, ale dość ważnych dla fabuły postaci - bezwzględnego pirata Sao Fenga. Spisał się także Bill Nighy jako kapitan "Latającego Holendra" Davy Jones, choć był dużo mniej widoczny w tej części - widać, że spadł na trochę dalszy plan. W sumie trudno było się w filmie aktorom wybić - po prostu wprowadzono ich aż za dużo - tym, którzy mieli nieco większy udział w historii opowiedzianej w "trójce".

REKLAMA

Dźwięk to już najwyższa klasa! Ale soundtrack w porównaniu do tego z "Klątwy Czarnej Perły" (szczególnie) i "Skrzyni umarlaka" wypada słabiej, co nie znaczy, że słabo. Parę utworów przypomina te starsze, a nowe już nie powodują takiego zachwytu, jak te w poprzednich dwóch częściach. Jednak poziom, jaki sobą prezentuje, jest nadal wysoki. Sam od czasu do czasu słucham w przerwach od pracy nową płytę z muzyką trzecich "Piratów".

Ta część miała być ponoć zwieńczeniem trylogii. Zakończenie nie do końca nam to mówi... gdyby tak film skończył się z 10 minut prędzej, to można by było stwierdzić, że dla "Piratów" to koniec. Jednakże - nie skończył się. Lekko rozczarowany "trójką", acz zadowolony, nie chciałbym ujrzeć "czwórki". Dla mnie "Piraci z Karaibów" - finito, choć pewnie i tak wybiorę się na kontynuację, jeżeli takowa rzeczywiście wyjdzie... Bo sukces, jaki osiągnął "Na krańcu świata", mówi sam za siebie. Ogromne tłumy ludzi wybrały się na ten film w dniu premiery, więc po co zabijać kurę znoszącą złote jajka? Czasem jednak lepiej zostawić serię, kiedy jeszcze prezentowała jakiś (dobry) poziom, niż później zakończyć ją w czasie zniżki formy... "Piraci" są jednymi z najlepszych filmów, jakie ostatnimi czasy oglądałem. A więc jo-ho!

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA