REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Muzyka

Myślicie, że piractwo w dobie serwisów streamingowych znika? Wolne żarty

Arrr piraci! Najnowszy raport konsumpcji muzyki przynosi być może dla wielu dość zaskakujące wieści – średnio co trzeci słuchacz korzysta z nielegalnych źródeł. 

11.10.2018
17:15
piractwo muzyki
REKLAMA
REKLAMA

Raport International Federation of the Phonography Industry (IFPI) potwierdza, że pomimo tego, iż dostęp do legalnej muzyki jest tak łatwy jak nigdy, to piractwo nadal stanowi potężny i poważny problem. Jeszcze jakieś 20 lat temu można było w jakiś sposób argumentować pobieranie muzyki z nielegalnych źródeł czy kupowanie pirackich płyt na straganach. Dla wielu cena fizycznych płyt CD czy winyli mogła wydawać się zaporowa. Do tego, o ile w dużych miastach mieszkańcy na brak sklepów z muzyką niegdyś nie mogli narzekać, tak w mniejszych miejscowościach bywało z tym różnie. Nie zawsze też na stanie dostępne były wszystkie albumy, szczególnie bardziej niszowych wykonawców.

Dziś ten argument zniknął totalnie. Dosłownie pod ręką mamy dostęp do serwisów streamingowych i on-line’owych sklepów z muzyką cyfrową (oraz fizyczną, jeśli ktoś nadal kultywuje tą starą tradycję), a tam nieprzebrane katalogi albumów i zespołów z całego świata.

Serwisy streamingowe wychodzą naprzeciw oczekiwaniom użytkowników i oferują każdemu darmowy okres próbny.

Ale widać, że nawet to nie przekonuje ludzi, którzy piractwo mają wpisane w styl życia. Okazuje się, że kradzież muzyki to w wielu przypadkach nadal kwestia sposobu myślenia i złych nawyków, lenistwa czy wygodnictwa. Podstawowe pakiety dostępu do muzyki z serwisów streamingowych oscylują w okolicach dwudziestu złotych miesięcznie - ceny oczywiście wyglądają różnie w zależności od kraju, ale proporcje są mniej więcej podobne. Nie są to więc astronomiczne kwoty. Wiele osób korzysta przecież z abonamentów na zasadzie współdzielenia konta i podziału kosztów na kilka osób. Ale to nadal za mało.

Raport IFPI pokazuje, że aż 38% konsumentów na całym świecie słucha muzyki z nielegalnych źródeł. Prym wiedzie stream-ripping, czyli ściąganie muzyki z serwisów typu Spotify za pomocą pirackich programów, bezpośrednio na komputer i słuchanie ich później w trybie offline we własnym zakresie. Ze stream-rippingu korzysta aż 32% piratów.

Identycznie wygląda to w przypadku ściąganiu muzyki z serwisu YouTube (gdzie swoją drogą można znaleźć całe albumy wrzucone nielegalnie przez prywatnych użytkowników). Wystarczy wpisać sobie w Google odpowiednie zapytanie i dostaniemy całą masę narzędzi do przekonwertowania materiału z YouTube’a np. do pliku mp3 i zapisania go na dysku komputera.

23% piractwa to nadal prężnie działające serwisy P2P, zwane potocznie torrentami.

Ludzie wciąż lubią mieć darmowe rzeczy, więc nie dziwi nas, że dużo osób jest w to zaangażowanych. I choć trudno nam to przechodzi przez gardło, to wciąż jest relatywnie łatwo piracić muzykę – powiedział Guardianowi David Price, dyrektor i analityk w IFPI.

Piractwo muzyczne jest jednym z największych w sieci. Szacuje się, że aż 25% każdego pirackiego działania w internecie związane jest z kradzieżą muzyki.

W pewnym sensie walka z piractwem jest walką z wiatrakami.

Internauci ciągle są przyzwyczajeni do zupełnie innej filozofii dzielenia się tworami kultury. Sieć zakłada wolny dostęp do wszelkich treści, więc zmiana sposobu myślenia piratów (nawet tych nieświadomych) to bardzo trudne zadanie. Niewiele pomogą kampanie społeczne, obniżki cen. Sądzę nawet, że gdyby Spotify było zawsze darmowe to spora część ludzi nadal ściągałaby pliki muzyczne nielegalnie. Także w formie sprzeciwu względem tego, jak takie Spotify i inne serwisy streamingowe rozliczają się z wykonawcami, którzy podpisują z nimi umowy – swoiste cyrografy.

REKLAMA

Przykładowo za każdy odsłuch w Spotify muzyk dostaje 0,0038 dol., Apple Music płaci 0,0064 dol., Tidal 0,0110 dol. Na jednym użytkowniku Spotify zarabia ok 20 dol., ale do samego artysty trafia z tego niewielki procent. Kilka lat temu było głośno o przypadku Pharrella, który na 43 mln streamów w niegdyś popularnym serwisie Pandora zarobił zawrotne 2,700 dol.

Nie widać jednak za bardzo, by branża muzyczna jakoś usilnie walczyła z piractwem. Z jednej strony artyści obecnie i tak zarabiają głównie z koncertów, a niektórzy z kontraktów reklamowych czy sprzedaży gadżetów czy koszulek. Ale choćby walka z on-line’owymi serwisami umożliwiającymi stream-ripping wcale nie wydaje się taka trudna. A tymczasem tego typu strony działają od lat. Może to trochę wynik poczucia winy branży, która sama nie jest do końca w porządku względem muzyków?

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA