REKLAMA

Czy wierzycie w hipnotyczną siłę przekazu podprogowego? Nie mam tu na myśli teorii medialnej konspiracji, wedle której stacje telewizyjne chcą kontrolować nasze umysły, a raczej metodę wstawiania pewnych ukrytych informacji do utworów muzycznych w celu podświadomego kreowania prywatnych myśli i odczuć odbiorcy. Dzisiaj ludzie nie są już tak uczuleni na to jak kiedyś, chociaż w dalszym ciągu istnieją osoby, które przykładowo przestały grać "Stairway to Heaven" po tym, jak udowodniono, że puszczana od tyłu zawiera treści satanistyczne. Brytyjczyk Eitan Arussi stwierdził, że może to być całkiem niezły pomysł na porządny horror i zrealizował obraz, który w Polsce pojawił się pod tytułem, "Pogłos".

Rozrywka Spidersweb
REKLAMA

Film opowiada historię dwóch przyjaciół, Alexa i Maddy, którzy pracują razem w centrali telefonicznej pewnej firmy. Zarabiają grosze, wykonując żmudne czynności, co blokuje ich muzyczną twórczość. Pewnego dnia pojawia się szansa na odbicie się od dna. Utwór zespołu Alexa ma okazję pojawić się na muzycznej składance. Problem w tym, że trzeba go najpierw stworzyć. Para bohaterów dogaduje się więc z pracownikiem wytwórni, Danem, który pozwala im zostać dwie noce w studiu i popracować nad piosenką. Szukając inspiracji odnajdują kawałek Marka Griffina "Blood Room" i zafascynowani melodią, próbują wyczyścić brzmienie z wszelkich nieczystości. Natrafiają na dziwny pogłos, w którym słychać kobiecy krzyk, wołający o pomoc.

REKLAMA

"Pogłos" jest kolejną produkcją, którą można zaliczyć do brytyjskiego stylu grozy. Historia nam jednak udowodniła, że nie zawsze Anglikom powodzi się w tego typu realizacjach. Spójrzmy chociaż na "W Mroku Zła", czy "Pułapkę Dusz", które prezentowały różne wizje horroru, ale ich niezależność sprawiała, że atmosfera grozy szybko zanikała, pomimo ciekawego scenariusza.

Ale z drugiej strony, współczesne obrazy takie jak "Dog Soldiers" lub "Zejście" były wstrząsającym studium terroru i trzymały mocno w napięciu, mimo posiadania wielu elementów czarnego humoru. Tworząc "Pogłos", Eitan Arussi potraktował sprawę wyjątkowo poważnie i nie ulegając komercyjnym tendencjom, postanowił skoncentrować uwagę na klimacie.

W tym przypadku udało mu się to znakomicie. Karmieni jesteśmy awangardowymi obrazami prezentowanymi w chaotycznej kolejności, porównywalnymi z koszmarnym snem lub diabelskimi wizjami, przepełnionymi krwistoczerwonymi barwami. Reżyser startuje z grubej rury, zapożyczając elementy abstrakcji i nieładu rodem z filmów Davida Lyncha. Dodatkowo, sam widok na opuszczoną wytwórnię muzyczną kryje w sobie pewnego rodzaju tajemniczość i uczucie narastającego niepokoju. Wędrując wraz z głównymi bohaterami po pustych korytarzach, sami zaczynamy odczuwać unoszącą się w powietrzu atmosferę ukrytego niebezpieczeństwa. W scenariuszu jest mnóstwo chwytów, czerpiących wprost z thrillerów psychologicznych, opartych na różnych niewyjaśnionych paranormalnych zjawiskach. Twórcy bardzo umiejętnie bawią się naszymi emocjami.

Wraz z dalszym postępem fabularnym napięcie wzrasta. Reżyser stara się zgrabnie odpowiadać na pytania, które narodziły się wraz z pierwszymi minutami seansu. Kiedy po kolei układamy zagadkę w całość, pojawia się motyw odrobinę spodziewany, ale za to szokujący i abstrakcyjny w swoim wyrazie. Fakt, że trochę może się kojarzyć ze schematem wprost z azjatyckiej szkoły horroru, aczkolwiek elementy wykorzystane w "Pogłosie" posiadają swoją własną duszę i straszą poprzez wyjątkowy realizm.

REKLAMA

Całość produkcji jest łatwo porównywalna z mistrzowskim "Lśnieniem". Eitan Arussi wykorzystuje chwyty, które wywoływały grozę w kultowym obrazie Stanleya Kubricka i zręcznie wstawia je do swojego filmu. Większość wątków jest idealnie wpasowana w scenariusz - izolacja, samotność wśród długich i ogromnych przestrzeni, nawiedzanie przez duchy (w tym przypadku wykorzystuje utwory muzyczne), oraz stopniowe popadanie w obłęd zakończone drastycznym finałem. Wszystko otoczone głównym tematem, mówiącym o przekazie podprogowym i okultyzmie, dodającym do ogólnego wydźwięku demoniczny klimat.

Szczerze powiedziawszy, nie spodziewałem się, że "Pogłos" stanie się perełką wśród dosyć marnej kolekcji Kina Grozy dystrybucji Carisma. Już nie raz wychwalali w opisach film, który okazał się niewypałem. W tym przypadku takiej sytuacji nie ma. Obraz jest znakomitym studium naturalnej grozy, rzadko występującej w dzisiejszej kinematografii. Koncentrując się na wytworzeniu odpowiedniego klimatu, reżyser spowodował, iż napięcie narasta już od pierwszych minut. Nie zapomniał również o scenariuszu zainspirowanym klasyką gatunku. Po obejrzeniu tej produkcji mam wrażenie, że o Eitanie Arussi jeszcze nie raz usłyszymy.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA