REKLAMA

Politycy kochają regulacje. Jeden z nich rzekomo wie czego chcemy słuchać w radiu

Piotr Marzec, poseł niezrzeszony, jest zdania, że polskie rozgłośnie radiowe grają za mało polskiej muzyki. Chce wprowadzić ustawę, która nakazywałaby im promowanie muzyki polskiej i niezależnej. Bo przecież on wie lepiej czego chcemy słuchać.

polska muzyka w radiu
REKLAMA
REKLAMA

Większość rozgłośni radiowych to – co nikogo nie powinno dziwić i bulwersować – maszynki do zarabiania pieniędzy. Ich właściciele starają się, by ramówka u nich była jak najatrakcyjniejsza dla słuchacza, by zwiększać ich liczbę i – co za tym idzie – wpływy z reklam. To w interesie rozgłośni leży, by podobać się odbiorcom.

Rozgłośnie są jednak objęte dość rygorystycznym prawem, o czym zresztą informował już Bezprawnik. Według ustawy o radiofonii i telewizji, nadawcy programów radiowych muszą przeznaczyć co najmniej 33 proc. miesięcznego czasu nadawania w programie utworów słowno-muzycznych na utwory, które są wykonywane w języku polskim, z tego co najmniej 60 proc. w godzinach 5-24.

Zdaniem posła Piotra Marca, czas na zmiany. Ma być więcej polskiej muzyki w radiu.

Poseł sam ma za sobą udaną karierę w polskim hip-hopie, nie dziwię się mu więc, że kondycja polskiej muzyki leży mu na sercu. Proponowane jednak przez niego zmiany w prawie wydają się… dość ekstremalne. Na czym mają polegać?

Rozgłośnie miałyby przeznaczyć co najmniej 50 proc. dobowego czasu nadawania w programie utworów słowno-muzycznych na utwory, które są wykonywane w języku polskim lub są związane przez osobę wykonawcy, kompozytora lub autora opracowania, z kulturą polską. Na dodatek z tego co najmniej 10 proc. w ciągu 12 miesięcy od wejścia w życie ustawy, a po tym czasie co najmniej 20 proc. na utwory wytworzone przez twórców niezależnych.

Oprócz tego co najmniej 60 proc. utworów słowno-muzycznych, które są wykonywane w języku polskim lub są związane przez osobę wykonawcy (zespół wykonawczy, solistę lub dyrygenta), kompozytora lub autora opracowania, z kulturą polską powinno być nadawane w godzinach 5-24.

Kultury nie da się regulować prawem.

Sercem zdecydowanie jestem za pomysłem posła Marca. Życzę polskiej scenie muzycznej wszystkiego co dobre i mam nadzieję, że będzie zarabiać coraz więcej. Dodatkowo, z uwagi na mój gust muzyczny, bardzo podoba mi się zapis o twórcach niezależnych. Niech żyje polska alternatywa! Tyle że… to tak nie działa.

Każdy, kto ma jakikolwiek dłuższy czas spędzony z polskim radiem za sobą wie, że jak polski wykonawca nagra jakiś hit, to jest on grany równie chętnie, co piosenki Beyonce czy Kendricka Lamara. Bo wolimy teksty w naszym języku, sami chcemy słuchać polskich słów w muzyce. Nie powinno też dziwić zepchnięcie alternatywy na bok od mainstreamu, bo… przecież te określenia nawet z definicji narzucają taki podział.

REKLAMA

Dobre lubiane piosenki będą bronić się same. Niezależnie od tego, czy nagrają je Natalia Kululska, Rihanna, Peja czy Eminem. Alternatywa większości nie obchodzi i nic dziwnego. Jakiekolwiek regulacje, narzucanie swoich poglądów czy wrażliwości artystycznej innym nigdy nie mają sensu.

Rozumiem Liroya. Rozumiem jego zatroskanie marnym w ujęciu komercyjnym stanem polskiej popkultury. Ale nie tędy droga, by nas zmuszać do słuchania kolejnego hitu Cleo i Donatana. My sami, przez głosowanie na listach przebojów, zdecydujemy czego chcemy słuchać. Za regulacje prawne serdecznie podziękujemy.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA