REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy /
  3. Muzyka /
  4. YouTube

To był rok Vegi, skandalów w Hollywood i Świeżaków. Największe rozczarowania 2017 roku

Oto zestawienie największych rozczarowań i niefortunnych zdarzeń w popkulturze z jakich zostanie zapamiętany rok 2017.

28.12.2017
16:31
facepalm
REKLAMA
REKLAMA

Patryk Vega stał się najpopularniejszym polskim reżyserem

Niemcy mają Uwe Bolla, Amerykanie Michaela Baya (chociaż jego jeszcze czasem lubię). A Polacy nie gęsi i swojego najgorszego reżysera wszech czasów też już mają. Patryk Vega o dziwo zaczynał od świetnego pierwszego "Pitbulla" w 2005 roku. Jednak wszystko co zrobił po nim, było już tylko stopniowo coraz gorsze.

W 2017 roku stał się bez wątpienia prawdziwym celebrytą pośród polskich reżyserów. Wszyscy o nim mówili i rzucili się do oglądania jego najnowszego "dzieła" czyli Botoksu. O skali jego popularności niech świadczy fakt, że dorobił się on swego "prześmiewczego" fanpage’a na Facebooku.

To, że ktoś taki jak Vega sobie istnieje i robi filmy kompletnie mi nie przeszkadza. Smuci mnie jedynie fakt, że jego najnowsze produkcje, w których naprawdę bije na głowę samego siebie pod względem chamskiego epatowania rynsztokowymi sensacjami rodem z tabloidów, ustanawiają rekordy kasowe i frekwencyjne.

Daje mu to poczucie spełnionej misji artystycznej. I jeszcze bardziej zachęca do przesuwania granic dobrego smaku coraz dalej (ile można?). Ale, zakładając, że popkultura jest odzwierciedleniem społeczeństwa, o którym opowiada, widać taki jest obecny stan mentalny ludzi żyjących w Polsce.

Despacito stało się utworem z największą liczbą wyświetleń w historii serwisu YouTube

Nawiązując do słów jakie o ludzkości wypowiedział Stanisław Lem, gdy komentował zagadnienia związane z Internetem, nie byłem specjalnie zdziwiony gdy Gangnam Style bił rekordy popularności na świecie kilka lat temu.

Był głupi, ale wciągający i na swój sposób nawet zabawny i parodiujący azjatycką popkulturę, wyśmiewając przy tym trochę też i zachodnią. Nie wiem wprawdzie, na ile ludzie byli tego świadomi, ale pomińmy ten wątek. Gangnam Style było "jakieś". Despacito z kolei jest do bólu nijakie.

Niewiarygodna popularność tego kawałka, który w niecały rok od pojawienia się na YouTubie ma już ponad 4,5 mld (!) wyświetleń udowadnia, że ludzkość już dawno przekroczyła barierę głupoty. Obecnie znajdujemy się w stanie mentalnego odrętwienia mas, będąc już chyba w połowie drogi do stania się cywilizacją beznamiętnych zombie.

A idealnym epilogiem tego wszystkiego będzie zapowiadany z dumą przez Jacka Kurskiego występ Luisa Fonsi, który (za niemałą sumkę) zaśpiewa Despacito podczas Sylwestra 2017 w Zakopanem. Przynajmniej wiadomo na co TVP ten 800-milionowy kredyt.

Skandal z molestowaniem seksualnym w Hollywood

Branża rozrywkowa, jak każda inna, ma swoje demony i ciemne strony. I choć z przypadkami molestowania seksualnego można spotkać się praktycznie wszędzie – od wielkich korporacji, przez służby mundurowe, po szkoły czy sklepy spożywcze, to ujawnienie wielkiego skandalu związanego z molestowaniem kobiet w Hollywood jest bez wątpienia jednym z najważniejszych wydarzeń na świecie.

I to nie tylko w 2017 roku. Wcale nie dlatego, że jest to pranie brudów pośród znanych ludzi na oczach całego świata.

Wszystko to, co dzieje się od momentu oskarżenia Harveya Weinsteina o "niepoprawne zachowanie na tle seksualnym", stanowi sygnał dla całego świata, że molestowanie nie jest akceptowane społecznie. I że, prędzej czy później, przyniesie ono niemiłe konsekwencje. Wszystko to wywołało ważną i potrzebną dyskusję w sieci. A do tego pokazało kobietom, że muszą o tym głośno mówić.

Dlaczego więc uważam to za rozczarowanie roku? Bo jednak, jako fan kina i popkultury poczułem, czytając o tych wszystkich zdarzeniach, czułem się, jakby ktoś na mnie wylał wiadro pomyj. Fakt, że tylu ludzi filmu, których ceniłem i podziwiałem ich dokonania, dopuszczało się takich ohydnych czynów zachwiał trochę moją miłością do tej branży. To strasznie przykre czytać, że tak wielcy aktorzy jak Kevin Spacey, Dustin Hoffman, albo twórca mojej ulubionej animacji, "Toy Story", John Lasseter, to zwyczajne świnie.

Inwazja Świeżaków

swiezaki biedronka

Fenomen Świeżaków to coś, czego nie widziałem już w Polsce od dawna. Nie pamiętam kiedy coś tak bardzo poruszyło wyobraźnię Polaków. Groszek Grześ, Rzodkiewka Żaneta, Kalafior Krzyś, Czosneczek Czesio, Bakłażanek Błażejek i pozostałe maskotki, które można było znaleźć w Biedronce, stały się bohaterami małych dzieci i zakupową zmorą ich rodziców.

O Świeżakach mówił każdy. Akcja rozpoczęła się raptem pod koniec sierpnia i w błyskawicznym tempie biedronkowe pluszaki były na ustach wszystkich. Hymn Świeżaków w niecałe pół roku ma już ponad 18 mln wyświetleń na YouTubie!

Z jednej strony, czysto marketingowo, Świeżaki okazały się genialnym sposobem na podbicie sprzedaży w sklepie. Aby otrzymać maskotkę, trzeba było dokonać zakupu w sklepie i przy kasie, zależnie od wydanej kwoty, otrzymywało się naklejki, które później wymieniało się na Świeżaka. Jako że maskotki przedstawiają warzywa i owoce, można też uznać, że w ten sposób Biedronka promuje zdrowe odżywianie. Także i wilk syty, i owca cała.

Problemem jednak okazali się, znowu, ludzie. Szaleństwo na punkcie Świeżaków szybko przeniosło się z dzieci na ich rodziców. Ci zaczęli o nie walczyć niczym o niepodległość. Na portalach społecznościowych nie brakuje przypadków dorosłych, którzy otwarcie sprzeczają się i żarliwie debatują (nierzadko z użyciem kwiecistych inwektyw), kto powinien dostać maskotkę. A także co należy z nią robić. Ludzie potrafią wykłócać się też z kasjerami, którzy źle naliczą wydane naklejki na Świeżaki.

W sieci handel maskotkami z Biedronki hula na całego. Sprzedawcy windują ceny jak tylko się da. A chętnych na zakup nie brakuje! Gdzieniegdzie natrafić można nawet na ogłoszenia matrymonialne proponujące seks za Świeżaki! Nawet jeśli to raczej żarty, to pokazują one skalę tego fenomenu. A nie brakuje też przypadków ludzi, którzy zamiast pieniędzy porwali się na kradzież naklejek na Świeżaki o wartości tysięcy złotych. Wyobrażacie sobie pójść do więzienia za kradzież Świeżaków?

Bogu ducha winne pluszaki w kształcie warzyw warte raptem parę złotych wydobyły z Polaków wszystko to, co najgorsze – wzajemną zazdrość, chorobliwą rywalizację itp. Wszystko to wygląda niczym jakaś kuriozalna wizja z filmowej satyry. Satyry, jaką pamiętamy z filmów Barei, choć nie wiem czy nawet twórca "Misia" byłby w stanie wymyślić.

Disney kupił 21st Century Fox

20th Century Fox Disney

Jedna z największych fuzji w historii świata, bo warta ponad 50 mld dol. Jakby jeszcze ze dwa lata temu ktoś mi powiedział, że Fox zostanie wchłonięty przez Disneya, uznałbym to za żart bardziej abstrakcyjny niż koncepcja Donalda Trumpa jako prezydenta USA. Ale widać żyjemy chyba w zakrzywionej rzeczywistości alternatywnej, w której wydarzają się takie właśnie rzeczy.

Pisałem już o zakupie 21st Centrury Fox przez Disneya, więc tutaj pokuszę się jedynie o krótkie podsumowanie. 2017 rok zapisze się na zawsze w historii świata jako ten, w którym Disney zrobił pierwszy wielki skok ku zmonopolizowaniu przemysłu rozrywkowego. To, czy postaci z portfolio Foxa, które przejęła Myszka Miki, pasują do ich biblioteki, demografii ich odbiorców oraz czy w ogóle będą wiedzieli co z nimi zrobić, to w tej chwili mniej ważna kwestia. O wiele istotniejszy jest fakt, że w ogóle pozwolono Disneyowi przejąć tak wiele połacia popkultury.

Jeszcze przed zakupem Foksa Disney praktycznie rządził branżą rozrywkową, a od teraz stał się już praktycznie tytanem, z którym nie ma się co równać. Obawiam się, że Fox nie jest ostatnim krokiem Disneya w zagarnianiu branży rozrywkowej. Sądzę też, że na branży rozrywkowej może się nie skończyć...

Majadni stają się megagwiazdami

majdani

Ze wszystkich dziwacznych mutacji jakie wydała z siebie polska rozrywka, czymś naprawdę dla mnie nieodgadnionym jest "szał na Majdanów". I już kompletnie nie mam pojęcia, czy ten szał to coś na zasadzie guilty pleasure czy realna fascynacja (w sumie polski widz chyba niczym mnie nie zadziwi).

Tak czy inaczej, obserwowanie ludzi, którzy tak właściwie nie mają ani talentu (albo go nie wykorzystują), ani specjalnej charyzmy, a mimo to robią furorę i pełno ich wszędzie (od lodówek, po reklamy sieci telefonicznych, przez durne programy tv i okładki gazet) bywa naprawdę bolesne dla szarych komórek.

To niesamowite, że w kraju, w którym tak wielu ludzi narzeka na biedę i szarość życia, jednocześnie ogląda się Majdanów i tym samym funduje im pośrednio bajkowe życie bogaczy i gwiazd. Oczywiście Majdanowie to pikuś np. przy rodzinie Kardashianów.

Jednak ich popularność jawi mi się jako istna aberracja, dziwaczny odprysk post-reality show. I na dobrą sprawę to się dopiero zaczyna...

Filmowe uniwersum DC powoli upada

DCEU Justice League

Rok 2017 w popkulturze zapisze się także jako czas, w którym hollywoodzkie studia dość boleśnie nauczyły się, by nie budować na siłę filmowych światów na szybko i bez konkretnego planu. DCEU jest tego idealnym przykładem. Całe jego istnienie to ciąg reakcji na to, co robi Marvel. Widoczne to było już przy "swobodnej improwizacji" poprzez zmienienie pierwotnego sequela "Człowieka ze Stali" w nie do końca udany wstęp do "Justice League".

I teraz kiedy już zobaczyliśmy "Ligę sprawiedliwości" nawet najtwardsi zwolennicy kinowego uniwersum DC potracili wszystkie argumenty. Film ten jest wręcz podręcznikowym przykładem tego, jak nie należy budować tego typu złożonych konstrukcji. To, że krytycy kręcą nosem to słaby argument. Ale kiedy nawet fani dość oszczędnie dawkują swój entuzjazm i przede wszystkim sam film nie radzi sobie za dobrze finansowo, oznacza, że DCEU jest w poważnym kryzysie.

Wystarczy nadmienić, że "Justice League" przez miesiąc zarobiło tyle pieniędzy w Stanach co pierwsi "Avengers" czy ostatnio "Ostatni Jedi" w pierwszy weekend wyświetlania. To, że film ten stoi na progu opłacalności jest ostatecznym sygnałem dla Warnera, iż czas zwijać zabawki. I już dochodzą nas informacje, że kilka osób odpowiadających do niedawna za DCEU zostało odsuniętych do innych działów. Początkowo "Justice League" miało być dyptykiem, ale już od jakiegoś czasu słuchy o tym, by powstawał jego sequel zamarły.

Upadek Dark Universe

dark universe

Jeszcze przed premierą "Justice League" mieliśmy do czynienia z dość kuriozalną akcją ze strony studia Universal, która szybko zmieniła się w jedną z największych prestiżowych i wizerunkowych wtop ostatniej dekady. Dark Universe miało być odpowiedzią Universala na filmowe uniwersum Marvela, tyle że złożone z klasycznych postaci z horrorów, czyli m. in. Frankesteina, Mumii czy Dr Jekylla.

Ja już na etapie koncepcji zastanawiałem się, kto w XXI wieku byłby zainteresowany oglądaniem postaci, które wypadły z popkulturowego obiegu dekady temu? Publiczność dość dosadnie pokazała wytwórni, że nie jest to dobry pomysł. Masy nie pognały do kin, by zobaczyć początek nowego uniwersum. Szczególnie, że jego pierwsza odsłona, "Mumia", okazała się zwyczajnie kiepskim filmem.

Najgorsze jest to, że niedługo przed premierą "Mumii" wytwórnia dumnie ogłaszała powstanie swojego uniwersum, pojawiło się logo i ambitne plany z rozpiską filmów i, co więcej, aktorami, których zatrudniono do głównych ról. Na, moim zdaniem stworzonym przy użyciu Photoshopa, zdjęciu pokazano obok siebie Johnny’ego Deppa, Javiera Bardema i Russella Crowe’a, którzy mieli przewodzić kolejnym filmom z serii.

REKLAMA

Teraz okazuje się, że nic z tego nie wyjdzie. Jak widać niektórzy muszą się na własnej skórze przekonać, że dany pomysł nie jest dobry.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA