Konkretnie do Konina, gdzie w ten weekend odbędą się mecze pomiędzy sześcioma drużynami. Oficjalne informacje wskazują na to, że zespoły będą złożone z mugoli, a znicz wcale nie będzie złotą kulką z miniaturowymi skrzydłami.
Harry Potter - oprócz tego, że był dzieckiem, które przeżyło - już w pierwszych tomach serii swoich przygód dał się poznać jako świetny szukający. Na quidditchowym boisku szukał znicza, którego złapanie dawało jego drużynie 150 punktów, co w wielu przypadkach praktycznie przesądzało o wygranej. Utrudnień było co niemiara - konieczność balansowania na błyskawicznej (nomen omen) miotle i zderzania się bark w bark z szukającym przeciwników, a także bezlitosne tłuczki, które atakowały wszystkich graczy.
Quidditch jest najważniejszym sportem czarodziejów.
Quidditch narodził się w głowie J.K. Rowling, autorki magicznego cyklu. Brytyjka wymyśliła zasady, pozycje i całą otoczkę tego sportu, który trafił już do kultury popularnej. Na miotle zasuwał Daniel Radcliffe w filmowych adaptacjach, a EA wydało nawet całkiem udaną grę komputerową.
W Quidditcha zaczęli grać fani książek
Jednak ich boisko zostało nieco zmodyfikowane. Przede wszystkim obręcze, przez które należy przerzucić piłkę nie są tak wysoko - nie latamy przecież na miotłach, a jedynie biegamy, trzymając je pomiędzy nogami. Rola tłuczków przypomina zaś grę w dwa ognie, a znicz jest uciekającym człowiekiem. Mimo, że mugolska wersja Quidditcha nie jest tak widowiskowa, to przyciągnęła do siebie wielu amatorów.
Organizowano mistrzostwa świata i powstała nawet quidditchowa federacja.
Niektóre amerykańskie uniwersytety organizowały swoje drużyny (na wzór sekcji futbolowych), a działacze proponowali zastąpienie mioteł jednośladowymi rowerami.
Jak Quidditch wygląda na żywo, będziecie mogli przekonać się w ten weekend w Koninie.
Drużyny takie jak: Poznań Capricorns, Kraków Dragons, Wrocław Wanderers i Warsaw Mermaids zmierzą się tam w dwudniowym turnieju. Magię będzie musiała zastąpić jednak wyobraźnia.