REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Media

Radio Katowice podało dziś ziemniaki ze zsiadłym mlekiem - tak powstaje audycja bez komputerów i internetu

Choć dziennikarze Radia Katowice nie mają w swojej siedzibie specjalnego DeLoreana DMC-12, udało się im przenieść w przeszłość. Na 90-lecie istnienia stacji przygotowali specjalną audycję, 1000 proc. na żywo, która odbyła się bez komputerów i internetu, tak jak robiono to blisko wiek temu.

04.12.2017
21:44
90-lecie radia katowice
REKLAMA
REKLAMA

No, prawie jak 90 lat temu, bo do przeprowadzenia radiowego spotkania ze specjalnymi gośćmi i odbiorcami pod hasłem "Powróćmy jak za dawnych lat" potrzebny był współczesny stół mikserski i mikrofony, ale bez nich program nie mógłby się odbyć, to było absolutne minimum. Trudno byłoby bowiem zdobyć i przystosować stare, pochodzące z lat 20. urządzenia i wykorzystać je dziś.

- Proszę sobie wyobrazić, że nagle wyłączają prąd i robi się ciemno. Chcemy dowiedzieć się, ile ta awaria potrwa, ale nie mamy, jak sprawdzić numeru do pogotowia energetycznego, bo w domu nie mamy książki telefonicznej, internet nie działa. Ba, i tak nie zadzwonimy, bo telefon nam się rozładował. Chcemy zrobić sobie herbatę, ale w mieszkaniu nie mamy gazu. Siadamy na kanapie, książkę przy świeczce źle nam się czyta. I wtedy dzieje się coś ciekawego. Nagle zaczynamy ze sobą rozmawiać - takimi słowami zaczął swoją opowieść o specjalnej audycji Radia Katowice na 90-lecie istnienia stacji jej reżyser, Marek Ciepliński.

Ciepliński nie chciał zrobić zwykłej audycji wspominkowej, jakich powstały tysiące.

90 urodziny radia katowice class="wp-image-113595"

Eksperyment, by dzisiaj zrobić radio, tak jak robiono je na początku, wydawał mu się o wiele ciekawszy. Pomysł na tę audycję zrodził się już dawno i nigdy nie opuścił inicjatora całego wydarzenia.

- Jeśli miałbym powiedzieć, ile czasu przygotowuję się do tej próby, to nie skłamię, jeśli powiem, że 20 lat. Od dawna mam w głowie ten scenariusz, a teraz postaramy się go zrealizować - mówił mi kilka dni przed audycją, obawiając się, że o czymś mógł zapomnieć, że nie wszystko mogło zostać do końca przemyślane i zaplanowane.

Dziennikarze i realizatorzy z Radia Katowice zadbali jednak o najdrobniejsze szczegóły. Kiedy siedziba stacji mieściła się jeszcze na ulicy Mielęckiego, gdzie zaadaptowano pomieszczenia na ten cel, a zresztą i później, kiedy powstał już budynek na ulicy Ligonia, najstarszy w Polsce wybudowany i zaprojektowany specjalnie dla rozgłośni radiowej, woźny radia nadawał sygnał antenowy poprzez cykliczne uderzanie młotkiem w kowadło. Krąży nawet opowieść, że pewnego razu, z nie do końca jasnej przyczyny, jakaś audycja się nie odbyła. I żeby w radiu nie było ciszy, bo tej - jak twierdzi Ciepliński - radio nie znosi, woźny uderzał w to kowadło przez 20 czy 40 minut, cały czas klęcząc. To oznaczało - jesteśmy i nadajemy!

Później ten odgłos wydawał specjalny mechanizm wyposażony w mikrofon, który uruchamiano raz na godzinę. Teraz ten sygnał jest nagrany. Ale dziś, z okazji 90. urodzin, o żadnym odtwarzaniu i przetwarzaniu dźwięków nie mogło być mowy. W specjalnie powstałym studiu zagościło na nowo kowadło, używane przed laty. I dziś na nowo wydało dźwięk, dzięki jednemu z dziennikarzy stacji.

powróćmy jak za dawnych lat class="wp-image-113598"

- Kiedyś, gdy chciało się mieć w radiu muzykę, trzeba było zaprosić gwiazdy estrady, a gdy chciało się z kimś o czym porozmawiać, trzeba było ugościć rozmówcę w studiu - opowiadał Ciepliński.

I dziś cofnęliśmy się o 90 lat - nie było nagrań z taśm, płyt czy komputera. Nie było internetu. Tylko goście tu i teraz, na żywo.

Choć organizacja takiej audycji wydaje się teoretycznie prostsza, bo przecież robimy radio tak, jak kiedyś robili je nasi przodkowie, jest to tylko pozorne ułatwienie. Brak dostępu do większości zdobyczy dzisiejszej technologii sprawił, że wszystko trzeba było dokładnie przemyśleć, wiele rzeczy zmienić lub dostosować. Na przykład cała audycja musiała odbyć się w innym pomieszczeniu niż studio antenowe, bo to okazało się za małe. Zamiast muzyki na nośnikach fizycznych czy z komputera w specjalnie stworzonym studio zagościł fortepian, który występował nie tylko w kąciku muzycznym, ale także odpowiadał za dzisiejszy jingiel.

Wszelkie informacje zostały zaplanowane z wyprzedzeniem, nie mogło być mowy o krótkich, szybkich newsach, których dostawcą jest internet, wszak jego obecność nie zgodna byłaby z ideą programu.

- Co najwyżej możemy nadać specjalny komunikat, kiedy wpadnie ktoś do studia i przyniesie jakąś wiadomość, szepcąc ją do ucha - stwierdził Ciepliński.

Co prawda nie pojawił się nikt, kto miałby najświeższe wieści ze świata, ale to nie było potrzebne. W studiu zagościło wielu znamienitych gości, ważnych dla całego Śląska i nie tylko. Był m. in. Antoni Piechniczek, Józef Skrzek, Stanisław Janicki, Janusz Hryniewicz, Zespół Pieśni i Tańca Śląsk, grupa muzyczna Makabunda czy Grzegorz Płonka z zespołem. W rolę wokalistów wcielili się również sami pracownicy Radia Katowice.

radio katowice class="wp-image-113601"

Artyści wystąpili w scenicznych strojach, a pracownicy radia byli odświętnie ubrani. Miało to związek z tym, że cała audycja była transmitowana na żywo do sieci, ale także faktem, że kiedyś tak właśnie chodziło się do radia. By okazać szacunek prowadzącym i słuchaczom, mimo że ani gościa, ani prowadzącego nie było przecież widać.

Na moje pytanie, czy wszystko się udało, Marek Ciepliński zadowolony, ale jeszcze nieco lekko poddenerwowany, odpowiedział: Tak, prawie. Ale podobno, zresztą to jego słowa sprzed kilku dni, słuchacz w 9 przypadkach na 10 nie orientuje się, że coś poszło tak, jak nie powinno. I choć dziś byłam nie tylko słuchaczem, a także mogłam obserwować całość na żywo, twierdzę, iż wszystko udało się znakomicie.

Czuć było energię, emocje, trochę stresu, ale i wielką pasję.

I nawet, gdy ktoś stuknął niechcący krzesło czy upuścił coś na parkiet, a dźwięk obiegł całą Polskę, bo w całym studiu były mikrofony pozwalające na emisję programu, nic się nie stało. Dzięki temu było prawdziwej, a wiadomo, że podczas próby zdarzają się drobne wpadki i nie wszystko zawsze pójdzie po naszej myśli. A to przecież była taka próba, jedyna w swoim rodzaju, nie do powtórzenia. Próba dla słuchaczy, dziennikarzy i realizatorów.

- Kiedyś dowiedziałem się, że w jednej ze stacji, której nazwy nie podam, wszystkie audycje przygotowywano tak, że wcześniej je nagrywano, sprawdzano, poprawiano, a potem dopiero puszczano. Wszystko musiało być bezbłędne. I oni w końcu odeszli od tego. Myślę, że słuchacz woli jak jest prawdziwiej, na żywo, nawet jak się ktoś czasem pomyli. Zresztą odbiorcy mają wtedy najwięcej frajdy - opowiada Ciepliński.

Jaka jest więc przyszłość radia? Bo przecież dzisiejsza audycja na 90-lecie to ciekawy, ale jednorazowy eksperyment. Marek Ciepliński odpowiada zagadkowo: Mam nadzieję, że ona po prostu jest. Dzisiejsza próba to nie obrażanie się na rzeczywistość czy rozwój technologii, ale powrót do dawnych czasów, oddanie im pewnego rodzaju hołdu.

dziennikarze radia katowice class="wp-image-113604"
REKLAMA

- Czasem człowiek spróbował już tak wiele, że chciałby czegoś prostego. Tęsknimy za prostotą. Zjadł już wszystkie dania z kuchni azjatyckiej, amerykańskiej, a potem siada w fotelu i myśli, że miałby ochotę na ziemniaki ze zsiadłym mlekiem i koperkiem. I ta audycja to są właśnie takie ziemniaki ze zsiadłym mlekiem i koperkiem.

Nie wiem jak innym słuchaczom Radia Katowice, ale mnie te ziemniaki smakowały wyśmienicie i - być może o dziwo - zupełnie nowocześnie.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA