„Raising Dion” pod płaszczykiem supermocy skrywa serial obyczajowy - recenzja
Jak dokładnie wygląda wychowanie superbohatera? Nowy serial Netfliksa pt. „Raising Dion” stara się odpowiedzieć na to pytanie.
OCENA
Netflix próbuje wypełnić pustkę po Marvelu. Największy serwis streamingowy świata zerwał umowę, na mocy której kręcił kolejne sezony seriali takich jak „Daredevil” czy „Jessica Jones” i szuka swoich własnych superbohaterów. Dzięki temu na platformie wylądowała taka perełka jak „The Umbrella Academy” oraz nieco mniej udany „The Protector”.
„Raising Dion” to kolejny serial Netfliksa na bazie komiksów spoza głównego nurtu.
W serialu, który zadebiutował na platformie Netflix w zeszły piątek, podobnie jak w materiale źródłowym, w centrum historii jest dziecko. Pewnego dnia Dion (Ja’Siah Young) - bo tak nazywa się ten jakże wyjątkowy młodzieniec - odkrywa swoje supermoce. Stawia to na głowie całe jego życie.
Serial nie ucieka jednak od problemów z dorastaniem na rzecz problemów z opanowaniem nadludzkich zdolności. Jesteśmy świadkami zarówno tego, jak Dion siłą woli wyciąga ryby z jeziora, jak i tego smutnego momentu, gdy ze wszystkich sił stara się zostać zaakceptowany przez swoich rówieśników.
Głównym bohaterem „Raising Dion” nie jest jednak tytułowy dzieciak, a jego samotna matka.
Stoją przed nią najróżniejsze wyzwania - zarówno z tej, jak i nie z tej ziemi. Kobieta imieniem Nicole (Alisha Wainwright), która wychowuje Diona, jest bowiem młodą wdową, która ledwo wiąże koniec z końcem. Jej mąż, który wybrał karierę łowcy burz, zaginął ratując obcą osobę.
„Raisin Dion” to przede wszystkim opowieść o zmaganiach Nicole z trudami rodzicielstwa, ale podniesionymi do kwadratu ze względu na bardzo nietypową sytuację, która ją spotkała. Na dramat rodzinny sam w sobie nałożony zostaje filtr w postaci niewyjaśnionych zjawisk paranormalnych.
A kto mógłby w ich wyjaśnianiu pomóc lepiej niż uwielbiający komiksy ojciec chrzestny Diona?
Obok samotnej młodej matki i dziecka z supermocami znalazł się najlepszy przyjaciel jego ojca, czyli Pat (Jason Ritter). Mężczyzna stara się pomóc w wychowaniu Diona, wcielając się w rolę starszego brata, aczkolwiek od samego początku widać, że czuje miętę do Nicole, ale nie bardzo wie, czy wypada mu tak się czuć.
Dodajmy do tego, że już od samego początku serial naprawdę mało subtelnie sugeruje, że ojciec Diona, czyli Mark (Michael B. Jordan) za sprawą supermocy swojego dziecka w jakiś sposób powróci. Jest tu więc nie tylko potencjał na dramat rodzinny, ale również na trójkąt miłosny.
Patrząc na te elementy układanki widać, że „Raising Dion” pod płaszczykiem supermocy skrywa taki typowy serial obyczajowy.
Nie byłem jakoś specjalnie zachwycony serialem podczas seansu. Chociaż inne produkcje na podstawie komiksów bardzo lubię, tak „Raising Dion” wyjątkowo nie trafił to w moje gusta. Możliwe, że to przez grę aktorską i efekty specjalne, które nie stoją na najwyższym poziomie - albo dlatego, że sam nie mam dzieci.
Trudno bowiem pozbyć się wrażenia, że ten komiksowy rodowód jest tutaj jedynie pretekstem, by opowiedzieć o relacjach między ludźmi, które są mi obce. Myślę też, że ze względu na tematykę „Raising Dion” mógłby przypaść do gustu młodym rodzicom - i to niekoniecznie takim, którzy sami wychowali się na komiksach.