REKLAMA

Nigdy więcej animacji o cyberprzestrzeni! „Ralph Demolka w Internecie” - recenzja

W ostatnich latach Disney skupił się przede wszystkim na przerabianiu swoich dawnych hitów, ale pomiędzy remake'ami znalazło się miejsce na film „Ralph Demolka”. 

ralph demolka w internecie
REKLAMA
REKLAMA

Pierwszy „Ralph Demolka” zadebiutował na świecie w 2012 roku (a w Polsce na początku następnego roku). Było to jeszcze zanim Disney mógł ogłosić się najpotężniejszą firmą w branży rozrywkowej, dlatego jest w tym filmie coś z dawnych, bardziej standardowych filmów wytwórni. Produkcja była wręcz prześmiewczo nazywana „Toy Story dla starych gier wideo”. Jako osobne dzieło „Ralph Demolka” nie wyróżniał się niczym szczególnym. Miał stosunkowo interesujący koncept i sprawnie poprowadzoną historię. Nie potrafił jednak wykorzystać tematyki automatów do gier w żaden inny sposób niż jako proste cameo postaci takich jak Bowser czy Sonic.

Wielu fanów animacji Disneya liczyło, że druga część serii, w której Ralph i Wandelopa von Cuks wyruszą do Internetu w pełni wykorzysta potencjał nie tylko bohaterów słynnych gier, ale też liczne postaci z marek należących do Disneya. Nikt nie chciał również powtórzenia sytuacji znanej z „Emotki. Film”. Produkcja studia Sony zamiast na sensownej fabule skupiła się na lokowaniu produktów i drętwych żartów z użytkowników sieci.

Ralph Demolka w Internecie - kiedy premiera?

Trochę z przykrością muszę przyznać, że „Ralph Demolka w Internecie” powiela część błędów poprzednika od Sony. To nigdy nie jest dobry znak, gdy sequel w pierwszych kilkunastu minutach lekceważy wszystkie zasady wykreowane w pierwszej części. A w dodatku de facto całkowicie zatraca jej emocjonalną podstawę. Wszystko po to, żeby wysłać bohaterów na nową przygodę. Ralph i Wandelopa przypadkiem niszczą grę dziewczyny, o której przetrwanie walczyli poprzednio. Muszą udać się przez Internet do sklepu E-Bay, żeby wylicytować jedyną dostępną w sprzedaży kierownicę. Misja uratowania domu bohaterki szybko ustępuje jednak miejscu zwiedzaniu sieci ze wszystkimi jej (mniej lub bardziej przyjemnymi) aspektami.

Niech was nie oszukają pozytywne reakcje w zagranicznej prasie. „Ralph Demolka w Internecie” jest przepełniony lokowaniem produktów nie mniej od niezwykle krytykowanego za to „Emotki. Film”. Część z nich zrobiona jest w sposób pomysłowy lub zabawny. Większość ma na celu tylko reklamowanie danego produktu lub usługi. Disney nawet nie stara się być subtelny. To samo można zresztą powiedzieć o komentarzach dotyczących internautów, które pojawiają się w na przestrzeni całego filmu.

Oczywiście, trudno wymagać od animowanego filmu familijnego przesadnie głębokiego komentarza na stan współczesnego Internetu. Można było mieć jednak nadzieję, że Hollywood nauczy się czegokolwiek po „Emotkach”. Zdanie: „Internet pełen jest głupich rzeczy i często wyzwala w ludziach złe emocje” nie zastąpi porządnego scenariusza. Długie fragmenty filmu Disneya nie służą w żaden sposób posunięciu fabuły do przodu. Całości nie pomaga fakt, że twórcy filmu z jednej strony delikatnie naigrywają się z internautów, a z drugiej z lubością pakują swojego bohatera do świata durnych vine'ów i tanich like'ów. Tutaj nawet przedstawienie darknetu wychodzi płasko i bez pomysłu.

„Ralph Demolka w Internecie” niestety przeważnie jest mało oryginalną i nudną opowieścią.

ralph demolka w internecie class="wp-image-239410"

Konflikt między głównymi bohaterami zdaje się mocno wydumany i rozdmuchany, a Ralph zachowuje się zupełnie inaczej niż w pierwszej części. Tam starał się zerwać z przeznaczeniem bycia „tym złym” i walczył o lepsze życie. W nowym filmie staje się zaborczy i znacznie mniej interesujący. Nieco ciekawszą przemianę przechodzi Wandelopa, ale ona również w zasadzie wpisuje się w schemat disneyowskiej księżniczki. Filmy animowane bardzo często opowiadają o przyjaźni, ale w tym konkretnym przypadku ani pojedynczy bohaterowie, ani ich związek nie jest w stanie poruszyć głębszych uczuć.

A skoro o księżniczkach mowa - słynna scena z bohaterkami wcześniejszych filmów Disneya była jednym z najczęściej podkreślanych elementów podczas kampanii marketingowej filmu. „Ralph Demolka w Internecie” lepiej od pierwszej części wykorzystuje prawa do pokazywania postaci z innych marek. Księżniczki pojawiają się na dłużej niż tylko na moment, a potem wracają w konkretnej roli w trakcie finału. Inna sprawa, że ostatni akt filmu bez żenady odtwarza fabułę „King Konga”. To też nie pomaga w odbiorze filmu.

REKLAMA

„Ralph Demolka w Internecie” zapewne bardziej spodoba się dzieciom, ale w dzisiejszych czasach to już za mało. Animacja zdobywa kolejne szczyty i gdy konkurencją są takie filmy jak „Spider-Man: Uniwersum”, to przeciętność boli tym mocniej. Nigdy więcej filmów animowanych o życiu we wnętrzu Internetu! A przynajmniej do tego momentu, gdy ktokolwiek zechce napisać jakikolwiek scenariusz. Nowy film Disneya w zasadzie żadnego nie miał.

„Ralph Demolka w Internecie” trafi do polskich kin 11 stycznia.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA