Ready Player One okazał się miłym zaskoczeniem pod wieloma względami. Ogromne brawa należą się nawet tłumaczowi, który przygotował polskie napisy, bo wręcz wzbogacają seans.
Z seansu Ready Player One wyszedłem oczarowany. Film zachwycił mnie tym, jak dobrze uchwycił ducha popkultury z ostatnich 30 lat. Nie spodziewałem się, że Spielberg tak celnie trafi w moje nostalgiczne struny. Albo sam jest geekiem, albo zatrudnił przy produkcji fantastycznych ludzi.
W pozytywnym odbiorze Ready Player One pomogła w dodatku polska wersja językowa.
Nie miałem okazji co prawda być na seansie z dubbingiem, ale wersja z napisami mnie urzekła. Jak to mówi stare porzekadło: tłumaczenia mogą być albo piękne, albo wierne. W tym przypadku dystrybutor pozwolił tłumaczowi nieco zaszaleć.
Już na samym początku zwróciłem uwagę na to, że czasem dialogi pomiędzy bohaterami w wersji pisanej wypadały lepiej, niż kwestie wypowiadane przez aktorów. Tak jakby film był kierowany do zwykłego widza, a polskie napisy przede wszystkim do geeków.
Jakub Kowalczyk, który przygotował polskie napisy do Ready Player One, naprawdę czuje gamingową nowomowę.
Gracze, zwłaszcza w tytułach multiplayer, używają strasznie nietypowego języka, czegoś w rodzaju slangu. Składa się on w dużej mierze ze skrótów i anglicyzmów. Z wrogów nie wypada wyposażenie, tylko drop, nie zbieramy nagród, tylko loot itd. W ustach bohaterów takie charakterystyczne zwroty padały dość rzadko, za to w polskich napisach znacznie częściej.
Ready Player One oglądałem tylko raz i to dwa tygodnie temu, więc nie przytoczę z pamięci dokładnych fragmentów - zresztą po co psuć zabawę. Zapamiętałem jeden fajny przykład obrazujący to, o czym wspominam. Tam, gdzie w oryginale bohater mówi o sekcji wirtualnej mapy, że jest dobra do zbierania killi, w napisach padło słowo fragi, które do kontekstu pasuje jeszcze lepiej.
Mam ogromną nadzieję, że te same napisy, które były wyświetlane w kinach, trafią razem z filmem na płyty Blu-ray i do serwisów VOD - bo jak już wiecie, tego blockbustera ze względu na możliwość wspólnego wyszukiwania easter-eggów polecam wyjątkowo oglądać na małym ekranie. Piraci, którzy skorzystają z nieoficjalnych napisów sporo wtedy stracą.