W dobie wielkich premier i tytułów rozpalających emocje postanowiłem poszukać sobie do obejrzenia serialu, który będzie miał nieco mniejszą skalę, a i tak trafi w mój gust. Z pomocą niespodziewanie przyszedł algorytm na YouTube, który w ramach rolek podsunął mi scenę z pewnego komediowego serialu fantasy. Zainteresowała mnie ona na tyle, że postanowiłem sprawdzić, skąd ona pochodzi. Tak poznałem "Cudotwórców".

Wiem, zapewne źle o mnie świadczy, że dopiero niedawno dowiedziałem się o istnienu "Cudotwórców", znanych również jako "Miracle Workers". Nie mam pojęcia dlaczego - widocznie w natłoku innych tytułów, ten musiał mi po prostu ulecieć. Choć nie jestem fanem sytuacji, w których algorytmy podsuwają mi pod nos określone treści i regularnie bombardują nimi, ma to swoje dobre strony. Wszystko zaczęło się bowiem od widoku Daniela Radcliffe'a, którego bohater, widocznie w innym świecie (alkoholowym) jest przebrany w ekstrawaganckie ciuchy i w barze podobnym do tego z Dzikiego Zachodu popisuje się wokalnie, śpiewając "She'll Be Coming Round The Mountain". Od tego momentu wiedziałem, że muszę się zagłębić w ten serial.
Cudotwórcy - chłopiec, który przeżył, pracował w niebie, był księciem i księdzem
"Cudotwórcy" to amerykański serial stworzony przez Simona Richa na podstawie jego twórczości. Pierwszy sezon jest stworzony na bazie książki "What in God's Name", drugi zaś został zainspirowany opowiadaniem Richa, zatytułowanym "Revolution". To antologia, która w każdym sezonie przedstawia inną historię, jednak z udziałem tych samych aktorów. Łącznie doczekała się czterech sezonów, emitowanych w latach 2019-2023. Sam skończyłem już trzy i nie mogę się doczekać, aż znajdę czas na ostatni.
Pierwszy sezon rozgrywa się w Niebie, które jest jedną, wielką, gigantyczną korporacją. Główną bohaterką jest Eliza (Geraldine Viswanathan), świeżo upieczona pracowniczka działu obsługi modlitw. Ma misję - chce mieć realny wpływ, pomagać ludziom, asystować przy ich szczęściu. Zadanie okazuje się jednak trudniejsze, niż sądziła. Wraz z pracującym tam od dawna Craigiem (Daniel Radcliffe) będą walczyć z czasem, gdy ich zakład z Bogiem (Steve Buscemi) będzie groził destrukcją planety. Czy ta historia wnosi coś wyjątkowo oryginalnego? Raczej nie odpowiedziałbym na to pytanie twierdząco - wizja nieba jako jednej, wielkiej firmy, to koncept znany i ograny. Nie przeszkadzało mi to jednak w trakcie oglądania - twórcy nieźle ukazali funkcjonowanie Nieba, humor był na całkiem niezłym poziomie, a dynamika między postaciami potrafiła mnie ująć. Najciekawiej wypadała oczywiście relacja między Craigiem a Elizą - twórcy nie szli na siłę w wątek romantyczny, ale poprzestali na widocznych, uroczych sygnałach. Chemia między nieco znerwicowaną postacią, świetnie zagraną przez Radcliffe'a, a żywiołową bohaterką Viswanathan sprawiała, że zapominałem o wadach fabuły i naprawdę dobrze się z nimi bawiłem. Świetnie oglądało się również Karana Soniego w roli asystenta Boga, Sanjaya, zaś Steve Buscemi bez większego problemu przedstawił Stwórcę jako podstarzałego lesera, który nie umie wykonać najprostszych czynności i używa swojej boskiej mocy wedle własnych fanaberii.
Druga odsłona przenosi nas wraz z bohaterami w czasy średniowiecza. Alexandra (Viswanathan) jest młodą, ambitną i oczytaną dziewczyną, która dusi się w swoim mieście, nie chce iść drogą ojca Eddiego (Buscemi) zajmującego się sprzątaniem odchodów po innych, szuka swojego miejsca w świecie, do którego nie pasuje. Równocześnie książę Chauncley (Radcliffe) zmaga się z brakiem docenienia przez ojca, króla i chce być taki jak on, mimo że nie ma do tego żadnych predyspozycji. Choć nie jestem wielkim wielbicielem produkcji osadzonych w średniowieczu, to 2. sezon "Cudotwórców" przeprowadził mnie przez tę rzeczywistość wyjątkowo bezboleśnie. Jeśli są na sali zwolennicy żartów o kupie, to tutaj, w związku z rodzinnym fachem głównych bohaterów dosłownie kloacznego humoru będzie sporo. Twórcy znaleźli jednak trochę miejsca na humorystyczny komentarz wobec panujących wówczas zwyczajów, a aktorsko chyba najlepiej bawi się tam Radcliffe w roli uroczo pierdołowatego księcia, który nie myśli o władzy, walkach, podbojach. Ma swoje kaczki, rozwijającą się relację z Alexandrą. Czego chcieć więcej?
Trzeci, świeżo skończony przeze mnie sezon, jest zainspirowany wędrówkami przez Szlak Oregoński, popularnymi w XIX wieku, gdy osadnicy migrowali, by osiąść m.in. w Oregonie właśnie. Główni bohaterowie są właśnie w tej sytuacji - ruszają w wymagającą podróż za nowym, lepszym miejscem do życia. Grupie podróżników przewodzi pastor Ezekiel Brown (Radcliffe), który zaczyna się zmagać z coraz większym kryzysem wiary, zwłaszcza, gdy odkrywa, że żywi intensywne uczucia do zamężnej przyjaciółki, Prudence (Viswanathan). Do Oregonu grupę obiecuje doprowadzić Benny Wyrostek (Radcliffe) - stary rzezimieszek uciekający przed łowcą nagród i innymi żądnymi jego głowy. To był sezon, wobec którego miałem najwięcej oczekiwań - może dlatego, że stylistyka westernowa jest dość bliska moim osobistym gustom. Przyznaję, że to właśnie ta odsłona póki co podoba mi się najbardziej. Humor wciąż jest często obecny, ale znacznie lepiej osadzony, dodatkowo czuć w tej historii najwyższą jak dotychczas stawkę.
Twórcy ochoczo korzystają z motywów znanych z westernu (zwłaszcza wątki z udziałem Benny'ego robią tu robotę), a i kryzys moralny pastora Ezekiela jest tu rozgrywany świetnie. Chemia Radcliffe'a i Viswanathan zostaje tutaj najmocniej wystawiona na próbę i oboje wychodzą z tego wyzwania obronną ręką. Aktor znany z roli Harry'ego Pottera jest tutaj absolutnie znakomity w wielu aspektach swojej postaci: gorliwie wierzący w boga duchowny, mężczyzna pałający zakazaną miłością, czy grupowy nudziarz, który otworzy się dopiero, gdy wypije (jego wokalny występ tkwi w mojej głowie i nie chce z niej wyjść). Choć "Cudotwórcy" to popisy wielu postaci, ten serial tak naprawdę odkrył mi na nowo Daniela Radcliffe'a. Oczywiście śledziłem jego karierę po serii o słynnym czarodzieju i w związku z tym nie mogłem pozbyć się wrażenia, że mało która późniejsza produkcja z jego udziałem pozwoliła na eksplorację jego wielkiego talentu. "Cudotwórcy" to dowód na to, że Radcliffe, obecnie koncentrujący się również na karierze scenicznej, jest piekielnie zdolny i godny wielkich powrotów na duży ekran.
Z tego co mi wiadomo, czwarty sezon, zatytułowany "End Times" idzie w nieco inne klimaty - przede wszystkim postapokaliptyczną rzeczywistość. Ma być pastiszem filmów i seriali poruszających tę tematykę, takich jak chociażby "Mad Max" czy "Terminator". Nie mam wątpliwości, że chcę dokończyć ten serial, a zapowiedź jego fabularnego klimatu tylko mnie w tym utwierdza.
Wszystkie sezony "Cudotwórców" można obejrzeć na HBO Max.
Więcej o ofercie HBO Max przeczytacie na Spider's Web:
- Nowy odcinek hitu HBO rozrywa na strzępy. To najmocniejszy epizod
- To: Witajcie w Derry robi cięcie. To koniec najlepszej teorii o klaunie
- Widzowie HBO Max rzucili się na ten horror. Absolutne zwycięstwo
- HBO Max dostarczył piękny film. Prawdziwa historia łamie serce
- Kochasz fantasy? Wybitny film twórcy Frankensteina właśnie podbija HBO Max






































