Rewelacja. Batman: Atak na Arkham jest bardziej niegrzeczne, odważne i brutalne niż niejeden film
Kto by pomyślał. Producenci animacji Batman: Atak na Arkham pokazali niezwykle ostry, długi pazur. Spodziewałem się kolejnej miałkiej animacji o Mrocznym Nietoperzu. Dostałem odważny, niezwykle oryginalny twór ze scenami łóżkowymi, wybuchającymi głowami, ciekawymi postaciami oraz… no właśnie, gdzie jest Batman?
To dosyć osobliwe uczucie, oglądać animację z Batmanem i kibicować „tym złym”. Taki jest jednak urok Batman: Atak na Arkham i to właśnie bardzo ciekawie poprowadzona narracja stanowi jeden z najciekawszych punktów oraz największych zalet produkcji. Widz nie śledzi tutaj poczynań Bruce’a Waine’a, ale popularnego wśród fanów komiksów DC „oddziału samobójczego”. W jego skład wchodzą skazańcy, najwięksi zwyrodnialcy i psychopaci. Żeby było jeszcze ciekawiej, ci pracują dla rządu i wykonują najbrudniejszą z brudnych robot. Co składania szwarccharakterów do współpracy? Oczywiście implanty umieszczone wewnątrz ich ciał, wypakowane po brzegi ładunkami wybuchowymi. Jeżeli oglądacie serial Arrow, na pewno coś Wam to przypomina. Zgadza się, mowa o dokładnie tym samym oddziale, w którym zresztą na kilka sekund podczas emisji jednego z odcinków „pojawiła się” sama Harley Quinn.
W Batman: Atak na Arkham to właśnie gwiazda Harley świeci najjaśniej
Była dziewczyna osadzonego z zakładzie Arkham Jokera jest najciekawszą kreacją w całej animacji, wyrastając na jedyną w swoim rodzaju główną bohaterkę. Jeżeli jednak myślicie, że przez to omawiana produkcja staje się dziecinna i irytująca, jesteście w ogromnym błędzie. Harley Quinn jest tutaj przedstawiona jako osoba o ogromnych problemach psychicznych. Co więcej, bohaterka nie raz i nie dwa używa swoich kobiecych wdzięków do osiągania celów. Podczas seansu nie zabrakło świecenia tyłkiem, a nawet sceny łóżkowej. Przyznam, że nie tego spodziewałem się po animacji, którą na pewno nie będę polecał nikomu poniżej 16 roku życia.
Produkcja stworzona przez Warner Bros. Animations jest wyjątkowo odważna. Już znany miłośnikom Batmana „Red Hood” posiadał kilka mocnych, brutalnych momentów. Żaden z nich nie jest jednak równie odważny, co seria ujęć w Batman: Atak na Arkham. Mamy powieszone zwłoki, mamy kąpiel w krwi, są wybuchające głowy oraz chyba jeszcze bardziej sugestywna przemoc psychiczna, kapitalnie wyeksponowana na przykładzie Jokera oraz Harley. Moment, w którym para widzi się po raz pierwszy od długiego rozstania jest bezcenna. Czego innego jednak oczekiwać po najbardziej oryginalnym, nieprzewidywalnym ale i namiętnym związku, jaki powstał na łamach popkulturowych komiksów o superbohaterach.
Niestety, zaproponowana widzom fabuła nie powala
Ta jest dosyć oczywista, natomiast „zwroty o 180 stopni” bardzo łatwe do przewidzenia. Kto by jednak przejmował się scenariuszem, kiedy przez znamienitą większość czasu śledzi się poczynania (anty)drużyny z Harley Quinn. Jest dowódcą jest znany z serialu Arrow Deadshot, natomiast gościnnie w produkcji pojawia się również Trujący Bluszcz, Bane, Strach czy nawet Pingwin. Pozostała część drużyny samobójców będzie znana jedynie miłośnikom komiksów DC ale gwarantuję Wam – nie będziecie kręcić nosem. Antybohaterowie przykuwają do ekranu z niesamowitą wręcz siłą, bawiąc i ciesząc „niegrzecznymi” relacjami, tak odmiennymi od oschłego, zimnego oblicza Batmana.
Kiedy ten w końcu wkracza do akcji… widz może być naprawdę zdekoncentrowany. Mroczny Rycerz z głosem udzielonym mu przez Kevina Conroy’a wypada bardzo dobrze. Cały problem polega na tym, że przy tak barwnych kreacjach szwarccharakterów trzymamy kciuki właśnie za nich, nie za obrońcę Gotham. Zwłaszcza, że bardzo szybko „czarne” postacie wcale nie okazują się tak czarne, jak pierwotnie można by zakładać. No, przynajmniej część z nich. Bez wątpienia mogę napisać, że Batman nie jest największą gwiazdą animacji. Doskonale rozumiem, że ze względów marketingowych Bruce Wayne znalazł się na ekranie, lecz jestem pewien, że nawet bez niego, z większą ilością czasu na sceny z Jokerem i Harley, produkcja obroniłaby się doskonale.
Jestem bardzo, bardzo pozytywnie zaskoczony. Widziałem już kilka animacji w uniwersum Mrocznego Rycerza, ale żadnej tak dobrej. Batman: Atak na Arkham to mocny, krwisty, soczysty i intensywny seans czerpiący garściami z uniwersum DC. Trzymać z dala od dzieci, oglądać jak normlany film. Rewelacja.