Po raz kolejny ratujemy świata za pomocą muzyki. Wielu już tego próbowało. Jednym to wychodzi lepiej, innym ciut gorzej...
Tym razem za ratowanie naszej umęczonej planety bierze się Rise Against. Temat tekstów na "The Sufferer and the Witness" dotyczy właśnie tych spraw, które są bolączką naszej cywilizacji. Zanieczyszczanie środowiska, wycinanie lasów, nieludzkie traktowanie zwierząt, efekt cieplarniany to tylko część kataklizmów, o których Rise Against przypomina słuchaczom. Wszystko to zostało podane w muzyce, którą można uznać za ciekawe pomieszanie kilku stylów. Na płycie słychać sporo klasycznego rocka, punku, screamo, hardcore'u a nawet starego dobrego rock' and 'rolla. Tyle jeżeli chodzi o teorię, a jak to wygląda w praktyce?
Po pierwszym przesłuchaniu albumu byłem więcej niż zadowolony. "Dobre!" - zakrzyknąłem. Chociaż nie ma róży bez kolców. Wyraźnie słyszalna jest prostota kompozycji utworów które znajdują się na
"The Sufferer and the Witness". Ewidentnie zespół kładzie duży nacisk na przebojowość, jednocześnie rezygnując z bardziej ambitnych zagrywek technicznych. No cóż... jest to na pewno sposób na zyskanie szerokiej rzeszy fanów. Chociaż ludzie o bardziej wymagających gustach mogą Rise Against pominąć. Praktycznie wszystkie utwory są niezwykle schematyczne, czyli zwrotka-refren-zwrotka-coś żeby urozmaicić ;)-refren i pa-pa. Ale jak mówiłem, pierwsze wrażenie było pozytywne. Mimo wytkniętych przeze mnie wad, słucha się tego przyjemnie. Zieje tutaj prostotą, lecz album ma to coś, co sprawia, że każdy utwór jest niezwykle przyjemny w odbiorze. Siedzę sobie wygodnie w fotelu i przez te czterdzieści minut ani razu nie naszła mnie pokusa zastopowania czy też pominięcia któregoś utworu. Przebojowość i te chwytliwe melodie, niekiedy połączone z mocniejszymi wstawkami, mogą się słuchaczowi spodobać.
Przecież nie wszystkim zależy na skomplikowanych gitarowych solo czy też efektownych zagraniach perkusisty. 90% utworów zawartych na tej płycie z powodzeniem mogliby zagrać początkujący muzycy. Czy do osiągnięcia muzycznego piękna potrzebne są ogromny rozmach i wszelkiej maści zagrywki prosto z akademii muzycznych? Wydaje mi się, że Rise Against jest dobrym przykładem na nieprawdziwość tego twierdzenia. Muzyka przez nich grana przypomina nieco klimatem to, co prezentują nasi koledzy-amatorzy podczas garażowych prób. Oczywiście nie mam na myśli, że "The Sufferer and the Witness" to amatorszczyzna! Profesjonalizm słychać i czuć. ;) Widać, że ci panowie już jakiś czas grają.
Jakie utwory mnie najbardziej urzekły? Zdecydowanie moim faworytem jest "Ready to Fall", do którego stworzony bardzo ciekawy (i pouczający ;)) teledysk. Oprócz tego w moim "top" jest miejsce dla: "Prayer of the Refugee" (to przy okazji chwytliwych refrenów), "Drones" (ROCK! ;)), "Roadside" (zrobiona ze smakiem piękna balladka), "The Good Left Undone" (ciekawy riff w zwrotce i wpadający w ucho refren).
Co tu by można rzec na końcu... Dobra płyta, która jednak niczym szczególnym się nie wyróżnia, jeżeli weźmiemy po uwagę inne rockowe wydawnictwa 2006. Polecam, ale z zastrzeżeniem, żeby brali się za to tylko zainteresowani gatunkiem. Reszta może sobie śmiało odpuścić...
Zawartość:
1.Chamber The Cartridge
2.Injection
3.Ready To Fall
4.Bricks
5.Under The Knife
6.Prayer Of The Refugee
7.Drones
8.The Approaching Curve
9.Worth Dying For
10.Behind Closed Doors
11.Roadside
12.The Good Left Undone
13.Survive