Rivendell, Szuflandia i stara szafa. Fantastyczne światy do zamieszkania?
Są światy piękne i piękniejsze. Te piękniejsze są zazwyczaj tam gdzie nas nie ma oraz nigdy nie będzie. Właśnie w tej niewąskiej kategorii ukrywają się nadszyszkownik Kilkujadek i satyr z owłosionymi kopytami. Mają tam też przyjemniejsze rzeczy. Gdzie i jakie? Oto krótka lista najlepszych.
Szuflandia
To miejsce nie powinno znaleźć się w zestawieniu, ale ponieważ to ranking beznadziejnie subiektywny, właściwie nie miałem wyboru. Oficjalna wersja jest taka, że Szuflandia, kraina w podziemiach Instytutu Badania Czwartorzędu, to miejsce ponure, przeludnione, a jej mikrzy mieszkańcy są biedniejsi od dzieci w Somalii. Na dodatek niewielki, krasnoludkowy ludek uciskany jest przez despotę i dyktatora, nadszyszkownika Kilkujadka. To fakty. Spójrzmy jednak na tę niewielką krainę ciut inaczej.
Pamiętacie zapach starych szuflad w domu dziadków lub niekończących się regałów z setkami szufladek, indeksami i fiszkami w uniwersyteckiej bibliotece? Może czasami kręciło w nosie od kurzu, ale tez zapach wiekowego drewna i papieru, zawsze kojarzył mi się z czymś przyjemnym, troszkę tajemniczym i odrobinę magicznym. Cały świat takich szufladek, po których można myszkować od rana do wieczora, huśtać się na nitkach i dokazywać w gromadzie sprawdzonych, zawsze gotowych do psot kumpli? Ja ten świat kupuję i odrzucam Kingsajz – magiczny napój, który powoduje rośnięcie i prawdopodobnie składnik ciastka Alicji z Krainy Czarów, o tym samym działaniu.
I jeszcze jedno. Kilka centymetrów wzrostu ma swoje plusy. Czujesz, że chcesz poznać wielki świat poza przytulną i ciepłą Szuflandią? Nie ma sprawy. Bierzesz do plecaka pokaźny kawał okruszka z chleba i kryształek cukru dla krzepy, po czym prześlizgujesz się piwnicznym okienkiem na trawnik przez Instytutem Badania Czwartorzędu. Park Narodowy Serengeti w Tanzanii to pikuś w porównaniu do niekończących się lasów traw wielkości amerykańskich sekwoi, pełnych dziwnych zwierząt, jak ten opancerzony, czerwony potwór z białymi kropkami na grzbiecie. Czujecie to? Witaj przygodo!
"Kingsajz" - Film w mmTV.pl
Rivendell
Niewielu pisarzy potrafiło odmalować świat tak plastycznie i wspaniale jak mistrz Tolkien i chyba każdy na jakimś etapie fascynacji "Władcą Pierścieni" chciał gnać przez stepy Rohanu, a właściwie Calenardhonu, wraz dumnymi Rohirrimami albo znaleźć się w malutkim i przytulnym i Shire. Gdybym mógł wybierać, w pierwszej kolejności udałbym się jednak do wspaniałego miasta Rivendell.
Była to siedziba zachodnich elfów, zwana również Ostatnim Przyjaznym Domem na Wschód od Morza, natomiast same miasto leżało w zielonej, górskiej dolinie, przez które przepływała krystalicznie czysta rzeka Bruinena. Miasto chroniła magia króla elfów, Elronda. Mówiąc krótko, sielanka, błogostan i pięknie elfki co krok, a może nawet częściej. Czego chcieć więcej? Właściwie trudno powiedzieć, ale cała ta elfia doskonałość, gładkość i uprzejmość mogłaby się w końcu znudzić. Bilbo wybrał Rivendell na miejsce emerytury i chyba do tego wspaniałe miasto nadaje się najlepiej. Jakby ktoś chciał jeszcze pohasać, to nie ten adres.
"Władca Pierścieni" Tom 1-3. Audiobook. Empik.
Shangri-La
James Hilton to angielski pisarz, który jest autorem przynajmniej dwóch dzieł. O „Żegnaj Chips” opowiadać nie będę, natomiast warto chwilę pomedytować nad „Zaginionym horyzontem”. To wspaniała książka, utopia "od a do z", bowiem kraina Shangri-La nie mogłaby istnieć w naszym świecie. Wyobraźcie sobie spokojną, oddaloną od zgiełku świata dolinę u podnóża nieistniejącej góry Karakal. To enklawa ludzi sprawiedliwych, godnych, długowiecznych i… szczęśliwych, rządzonych przez mądrych lamów. Mówiąc krótko, to nie Polska, może poza tymi lamami, tyle że bez legendarnej mądrości.
Shangri-La jest miejscem, w którym można przez całe popołudnie oddawać się kontemplacji przepływających po niebie obłoków a potem spędzać długie, leniwe dni, piszcząc poemat o tym wspaniałym zjawisku natury. Dolina u stóp Karakal nie jest magiczna i czarodziejska w dosłowny sposób ale jest oazą dobroci, zrozumienia i pełnej harmonii ze światem i przyrodą. To wspaniałe, chociaż przeprowadzka do Shangri-La to poważna sprawa bowiem po obejrzeniu wszystkich cudów doliny, nie można jej już opuścić. To bilet w jedną stronę.
"Zaginiony Horyzont" Film. Empik.
Fantazja
Ktoś pamięta kultowy film „Niekończąca się opowieść”? Na wyreżyserowanym przez Wolfganga Petersena solidnym, niemieckim fantasy (właściwie koprodukcji USA i RFN) wychowało się tysiące małych, podwórkowych Bastianów. Minęło niemal trzydzieści lat od premiery a czarodziejska nuta "Never Ending Story" i głos Limalha nadal budzą niemałe emocje. A pamiętacie to bocianie gniazdo na jego głowie? Emo przy Limahlu to pikusie. W każdym razie, wiele dzieciaków szukało potem podobnej książki, dzięki której można przenieść się do świata Fantazji. Ta kraina wydawała się nie mieć granic i wszystko było w niej możliwe. To oczywiste, bo przecież był to świat nieskrępowanych niczym marzeń. No dobra, a teraz z ręka na sercu, kto nie płakał, kiedy śnieżnobiały Artax, czyli koń bohaterskiego Atreyu, zapadł się w bagnie i zginął? No właśnie.
Oczywiście poza baśniowymi plenerami, piękną jak poranek cesarzową Fantazji, gigantycznym Pożeraczem Skał i niezapomnianym Falkorem, wymyślona kraina miała swoje minusy. Pierwszy to paskudny wilk Gmork, natomiast minus numer dwa to nadciągająca Nicość, która zredukowała potencjalny cel naszej emigracji do ziarna piasku. Daczy na czymś takim postawić się nie da.
"Niekończąca się opowieść" Film. Empik.
Narnia
Kiedy C.S. Lewis pisał „Opowieści z Narnii” musiał pijać herbatki z bielunia. Inaczej chyba by nie wymyślił pełnej dziwacznych istot krainy, która według jego mitologii została stworzona przez lwa. Chociaż być może jednak nie pijał tak mocnych wywarów, bo zgodnie z niektórymi teoriami, nie chodzi wcale o lwa Aslana, ale samego Chrystusa, którego złotogrzywy olbrzym ma być odpowiednikiem. Przy odrobinie chęci i pobożności można doszukać się w całej historii śmierci krzyżowej, bowiem Aslan musiał zginąć z ręki złej czarownicy, władczyni Narnii. To trochę trudne bo Aslan był nie tylko stwórcą tego uniwersum, ale też istotą nieśmiertelną. Ot, paradoks, ale znajomy.
Wróćmy jednak do początku. Wszystko zaczęło się od „Lwa, czarownicy i starej szafy”. Niegdyś o mało nie urwałem drzwi od komody, tyle razy zaglądałem do środka w poszukiwaniu Narnii. Nie znalazłem i bardzo żałowałem bo strasznie mocno chciałem zobaczyć żywego fauna lub chociaż centaura, nie wspominając o gadających zwierzętach.
Najpiękniejszy zakątek w Narnii to okolice zamku Ker-Paravel, osadzonego na szczycie wzgórza, otoczonego przez błękitne morze, niedaleko ujścia wielkiej rzeki zwanej nomen omen Narnią. W filmowej adaptacji powieści można było nawet zajrzeć do środka bogatych, królewskich wnętrz pałacu. Wspaniałe miejsce, żeby zamieszkać i łaskawie rządzić poddanymi, nie uważacie? Niestety nawet ten magiczny świat ma swoje problemy. Po pierwsze może się zdarzyć, że emigrant trafi na stuletnią zimę, czyli okres władzy złej czarownicy, albo jeszcze gorzej, w późniejsze czasy, podczas których Ker-Paravel został obrócony w gruzy przez złych Telmarów. Kto by chciał mieszkać w rozpadającej się ruderze?
"Lew, Czarownica i Stara Szafa". E-book. Selkar.pl
A gdzie Nibylandia?
To już cała magiczna piątka fantastycznych światów, do których natychmiast bym zawitał, gdybym znalazł jakiś InterCity zmierzający w odpowiednim kierunku. Po prawdzie, to tych światów jest więcej, choćby czarodziejski Caledon Forest z Guild Wars 2 albo Świat Dysku Pratchetta, czy Xanth – kraina, w której toczy się akcja powieści Piersa Anthony’ego. No dobrze, to które wspaniałe uniwersum jeszcze pominąłem i dyszycie teraz słusznym oburzeniem?