REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Dzieje się

Polski stand up jest zbyt wulgarny i wałkuje ciągle te same tematy. A miał to być powiew świeżości w komedii

Stand up jest jedną z komediowych form, dość popularną w Polsce i prężnie się rozwijającą. Z roku na rok w wielu mniejszych czy większych miastach Polski organizowane są stand upowe wieczory pozwalające początkującym artystom zacząć swoją przygodę z tą formą komedii. Napiszę szczerze. Mam problem z polskim stand-upem, bo mam wrażenie, że z każdej strony jest on po prostu zbyt wulgarny. Choć lubię ironiczne, abstrakcyjne i niepoprawne politycznie żarty, stand up bywa dla mnie okraszony zbyt wujowym, zbyt wulgarnym dowcipem. Ostatnio odkryłam jednak dwie osoby, które są dla mnie powiewem świeżości w polskim stand-upie.

08.07.2023
8:01
Stand up
REKLAMA

Wieczór ze stand upem to dobry sposób na spędzenie wolnego czasu, odstresowanie się, relaks. Z jednej strony rozumiem jego popularność. Można wtopić się całkowicie w opowieść stand upera, pośmiać się, ale też nieźle zażenować. Ale o tym później. W jednym z francuskich seriali usłyszałam kiedyś zdanie, że profesja stand upera jest bardzo samotna, bo praktycznie jest się samemu na scenie. Samemu jest się też, kiedy przygotowuje się żarty, które potem wygłasza się w formie monologu. Zresztą wydaje mi się, że bycie stand uperem nie jest łatwe, z tego też względu, że trzeba jednak odsłonić się przed ludźmi, pozwolić sobie na pewien ekshibicjonizm, umieć rozmawiać z publicznością, być z nimi w interakcji, do tego odpowiednia dykcja, gesty, mimika i umiejętność rozbawienia publiczności.

REKLAMA

Polski stand up jest zbyt wulgarny, a żarty zlewają mi się w jedną całość.

Każdy co prawda ma inne poczucie humoru i bawi go co innego. Mnie najbardziej razi w polskim stand upie pewna wulgarność, którą dostrzegam od dłuższego czasu. Ktoś mi może odpowiedzieć, że generalizuję i że przecież są dobre występy, bez ogromnej ilości bluzgów i wulgarnych opowieści o seksie. Pewnie, że są dobre, ale na polskiej scenie nie brakuje zbyt wujowych i rubasznych dowcipów. Nie tylko ze strony facetów, ale też kobiet. Kiedyś byłam na występie, gdzie stand-uperka wypytywała się siedzącej w pierwszym rzędzie pary o szczegóły z ich pożycia, co było wstępem do opowieści o jej życiu seksualnym.

Nie jestem osobą pruderyjną, jednak mam wrażenie że tych występów o seksie, żartów wokół tego obszaru jest tak dużo i czasem są po prostu na jedno kopyto, takie same. Mnie zwyczajnie męczą. Choć rozumiem, że jechanie po cienkiej linii granicy ogląda się, a wulgaryzmy niemal zawsze "robią" cały występ. Samo przeklinanie w trakcie występu jest jak najbardziej ok, w końcu wylewamy też z siebie nasze frustracje, a przekleństwo zwyczajnie może pasować do opowiadanej historii. Może też dodać mocy show i nie jest absolutnie niczym złym. Jednak wulgaryzmy i bluzgi wplatane w występ niemal co chwilę, nie są spoko.

Czy w Polsce są dobre występy stand-upowe? Oczywiście, że tak!

REKLAMA

Żeby nie było, ze tylko się czepiam i czepiam. Są stand uperzy, który potrafią mnie zainteresować poczuciem humoru, inteligencją czy grą słowną. Lubię stand-upy Antoniego Syrka-Dąbrowskiego, Wojtka Fiedorczuka czy Macieja Buchwalda. Ostatnio odkryłam powiew świeżości w postaci występów dwóch stand- uperów: Mateusza Płochy oraz Tomka Skrzypka, którzy w inteligentny, zabawny, nieco abstrakcyjny sposób potrafią żartować z codzienności, relacji-damsko męskich, mieście, w którym na co dzień żyją, czyli Warszawie.

To, w jaki sposób tworzą swoje występy, jak bawią się słowami, śmieją się z siebie, jak wykorzystują historie z codzienności, są dla mnie świeże, smaczne i sprawiają, że chcę więcej ich żartów i opowieści. Tego mi brakuje w polskim stand-upie. Nietypowego, ciekawego podejścia do zwykłych codziennych spraw, jednocześnie sprawiając, że będę w trakcie występu śmiała się i zapamiętam go na długo.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA