REKLAMA

Serial "Królowa" Netfliksa spodoba się tylko tym, którzy chcą wierzyć w bajki

Serial "Królowa" Netfliksa mógł szokować jeszcze przed premierą. Oto Andrzej Seweryn jako drag queen o imieniu Loretta wita nas w zapowiedzi polskiej produkcji. Ma białe długie włosy, oko podmalowane niczym Violetta Villas. Ale "Królowa" nie chce być tylko musicalem posypanym brokatem i przemyca w treści opowieść o rodzinie. Jednak, aby w nią uwierzyć, musimy wziąć za pewnik, że "żyli długo i szczęśliwie". I nie zadawać pytań.

królowa recenzja netflix
REKLAMA

"Królowa" to nowy polski serial Netfliksa z Andrzejem Sewerynem i Marią Peszek w rolach głównych. Produkcja w reżyserii Łukasza Kośmickiego ("Klangor", "Diagnoza") operuje kontrastami od samego początku. Sylwester, wydawałoby się, stateczny, starszy pan, chce zamknąć swój interes. Od lat zajmuje się w Paryżu sztuką krawiecką. Sam jest zawsze nienagannie ubrany, obraca się w wyjątkowym towarzystwie. Wieczorami przywdziewa strój diwy i występuje na scenie jako Loretta - drag queen, którą znają i podziwiają wszyscy.

Pewnego dnia mężczyzna dostaje list. Tajemnicza koperta ląduje w koszu, ale przesyłka nie chce dać spokoju Sylwestrowi. Kiedy już wydaje się, że słowa zapisane na kartce papieru nie ujrzą światła dziennego, bohater otwiera wiadomość i - choć jeszcze nie wie, co go czeka - postanawia zmienić swoje życie. Sylwester przyjeżdża do Polski, na Śląsk, na prośbę swojej wnuczki, o istnieniu której nie wiedział. Jej matka, a córka mężczyzny, którą porzucił lata temu, jest chora i potrzebuje dawcy nerki. To właśnie on może jej pomóc odzyskać zdrowie i... życie. Czy taki gest wystarczy, aby posklejać złamane serce i odbudować rodzinę, istniejącą tylko w wyobrażeniach?

REKLAMA

Królowa - nowy polski serial Netfliksa z Andrzejem Sewerynem w roli drag queen. Recenzja

Królowa - opinie / serial Netflix Polska

To, co w "Królowej" zwraca uwagę od razu, to zderzenie europejskiej stolicy z polskim światkiem. Kolorowy ptak, żyjący na nieskrępowanym uprzedzeniami Zachodzie (no, prawie), przylatuje do Polski i ląduje od razu na czarnym Śląsku. Co prawda, nie wiemy, gdzie dokładnie - mamy do czynienia z miasteczkiem, jakich na Śląsku wiele. Są familoki, jest kopalnia, są górnicy, a ludzie krzyczą do siebie per "synek" - mniej więcej możecie wczuć się w klimat. Mężczyzna ma trudne zadanie, bo nie dość, że chce spróbować naprawić to, co zrujnował lata temu, a więc możliwość bycia ojcem i wychowania dziecka, to jeszcze musi skrywać to, że jest drag queen.

A może wcale nie musi? Jednak środowisko, z jakim się styka, nie wydaje się gotowe, by zrozumieć jego życiową pasję. Wnuczka Iza (w tej roli Julia Chętnicka), choć bezpretensjonalna i urocza, głową jest gdzie indziej, a jego córka Wioletta, mimo że brak jej sił z uwagi na ciężką chorobę, pała do niego nienawiścią niczym smoczyca. Do dziś nie może wybaczyć ojcu, którego nigdy nie miała - kąsa, dogaduje, krzyczy, wygania. Jest zupełnie inna niż Sylwester, spokojny, rzeczowy, nieco wycofany. Dwa światy zderzają się ponownie, tak jakby rozum walczył z sercem o to, kto ma rację.

I to jest właśnie największy problem z "Królową" Netliksa - im więcej o niej myślisz, tym bardziej cię razi. I blask fleszy, i błysk stereotypów.

"Królowa" przygotowuje widza na coś innego, niż ten w efekcie dostaje. Choć już na starcie wiemy, że twórcy puszczają do nas oko i humor ma rozładować napięcie, związane z trudnymi tematami, takimi jak choroba, rozpad rodziny, nieplanowana ciąża czy homofobia, to wszystko pędzi tu zbyt szybko na łeb, na szyję. W ciągu czterech odcinków miniserialu bohaterowie przechodzą drastyczną przemianę - Wioletta z zołzy staje się wręcz aniołem, Sylwester z nastawionego na samorealizację dorosłego faceta - dziadeczkiem, który dogadza wszystkim wokół. I mimo że całkiem przyjemnie się to ogląda, a i sam temat zasługuje na uznanie (hej, to nie jest kolejny polski kryminał z dwuznacznym moralnie bohaterem), coś tu zgrzyta. Problemy rodzinne w "Królowej" rozwiązują się magicznie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Ba, twórcy decydują się nawet na tragiczną śmierć, by wszystko mogło się toczyć (a nie, pędzić!) ku szczęśliwemu finałowi.

Podobnie rzecz ma się ze światem przedstawionym. Im więcej zadajesz pytań, im bardziej się nad nim zastanawiasz, tym mocniej, prosto w pysk, uderza cię, że pod płaszczykiem lekkości i dowcipu, ukryty został dość krzywdzący obraz Polaków i Ślązaków. Rozczarowujące jest to, że nie zdecydowano się na użycie śląskiego języka, co pewnie ma związek z postawieniem na międzynarodowego widza, a jedynie co jakiś czas wtrącane są przez bohaterów regionalizmy. Wiecie, taki folklor jak ze sklepiku z pamiątkami, w którym można nabyć magnes z nazwą miejscowości. Śląsk, ze swoją ograniczoną perspektywą, zostaje skonfrontowany z otwartym Paryżem i wypada zaściankowo. W teorii wielkomiejski bohater również ma skazę - w końcu porzucił swoją rodzinę, ale za chwilę przekonamy się, że nie tyle zawinił on sam, co polskie zacofanie, toczące nasze społeczeństwo tak kiedyś, jak i dziś. To oczywiście musi się zmienić, ale dlaczego mam wrażenie, że w finale brakuje tylko tęczy ze skrzatem z garncem złota na samym jej końcu i jednorożców?

Gdyby tylko "Królowa" dostała odcinek, dwa więcej, aby tę narrację można było poprowadzić nieco spokojniej, z większym namysłem, całość by zyskała. Bardziej moglibyśmy uwierzyć w przemiany bohaterów a i niektóre wątki, ważne dla serialu, rozwiązać mniej skrótowo. Dać po prostu im wystarczająco wybrzmieć. Wierzę, że nikt tu nie chciał nikogo obrazić. "Królowa" z założenia ma być opowieścią dość lekką, ciepłą, skłaniającą do refleksji. Mnie skłoniła do jednego wniosku - albo kupujesz tę baśń i nie zadajesz pytań, co było po "żyli długo i szczęśliwie", albo czas porzucić wiarę w magię. Wciąż się waham.

Królowa - nowość na Netflix Polska / czerwiec 2022
REKLAMA

Disney+ zadebiutował w Polsce. Tutaj kupisz go najtaniej.

Publikacja zawiera linki afiliacyjne Grupy Spider's Web.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA