Klęska urodzaju, czyli ile jeszcze seriali na podstawie komiksów zmieści się w ramówce?
Fani komiksów mają co świętować. Nie tylko co chwilę na ekranach kin można zobaczyć ulubionych superbohaterów w wysokobudżetowych blockbusterach, ale też telewizyjna ramówka pełna jest produkcji obsadzających prawdziwych aktorów w rolach postaci debiutujących pierwotnie w formie papierowych rysunków. Które z takich seriali warto oglądać, a które są do kitu?
Przez wiele lat Stan Lee starał się zainteresować Hollywood swoimi superbohaterami i dopiero w ostatnich latach jego wielkie marzenie udało się zrealizować. Na pierwsze efekty współpracy wydawnictwa Marvel z wytwórniami oraz filmy na licencji DC Comics spuśćmy zasłonę milczenia.
Teraz fani komiksów zmagają się z klęską urodzaju.
Kilka razy do roku biegam do kina oglądać kolejne blockbustery. Z jednej strony mamy X-Menów od Foksa, z drugiej strony Avengersów i całe Marvel Cinematic Universe zapoczątkowane przez pierwszy film z Robertem Downeyem Juniorem w roli Iron-Mana. W kinach możemy spotkać Spider-mana, a Mroczny Rycerz i Człowiek ze Stali niedługo wystąpią razem w obrazie Batman vs. Superman.
Tłoczno jest też na srebrnym ekranie. Stacje telewizyjne co chwilę pokazują nam kolejnych komiksowych superbohaterów. Seriale te cieszą się przy tym ogromną oglądalnością i w większości są to świetne produkcje - ale nie wszystkie warte są naszego czasu. Postanowiłem przyjrzeć się emitowanym obecnie serialom i sprawdzić, które to hit, a które kit.
Marvel w telewizji silnie zaznacza swoją obecność.
Twórcy Marvel Cinematic Universe (MCU) postanowili rozszerzyć swój fikcyjny świat, a serial Marvel’s Agents of S.H.I.E.L.D. skupia się na organizacji zrzeszających nie superbohaterów, a szpiegów i tajnych agentów.
Pierwszy sezon był mocno nijaki, ale serial wreszcie zaczął się rozkręcać. To obowiązkowa pozycja dla wszystkich fanów kinowych produkcji, która opowiada swoją historię, ma świetnych bohaterów.
Agenci Tarczy wplatają bardzo dużo nawiązań do kinowych hitów.
Z drugiej strony mamy również związane z MCU seriale produkcji Netfliksa. Pierwszym z nich jest mroczny, brutalny i świetny Daredevil. Nie mamy tutaj ratowania świata, a produkcja opowiadająca o niewidomym prawniku, który nocami staje się mścicielem, jest bardzo kameralna.
Daredevil to kolejna obowiązkowa pozycja dla fanów komiksów Marvela. Warto dodać, że Netflix ma ambitne plany - Daredevil doczeka się drugiego sezonu, niedługo pojawi się Jessica Jones, a w przyszłości na ekrany trafią Iron Fist i Luke Cage. Czwórkę bohaterów zobaczymy w miniserii The Defenders.
A co na to DC Comics?
Konkurujące z Marvelem wydawnictwo nie ma niestety jednego spójnego uniwersum, a filmów kinowych i seriali jak na razie nic nie łączy - a szkoda, bo bohaterów przynajmniej dwóch produkcji z chęcią zobaczyłbym na dużym ekranie u boku Batmana i Supermana.
Jednym z moich ulubionych seriali jest Arrow, który opowiada o perypetiach Olivera Queena - komiksowego Green Arrowa. Serial jest co prawda nierówny, ale i tak nie potrafię się od niego oderwać, a pomagająca bohaterowi hakerka Felicty kradnie każdą scenę, w jakiej się pojawi.
Do plejady bohaterów od DC dołączył niedawno Constantine
Serial okazał się klapą i został skasowany po jednym sezonie. Charyzmatyczny brytyjski łowca demonów i pogromca duchów pojawił się jednak u boku Olivera Queena, który w czwartym sezonie Arrow zmaga się ze zjawiskami nadprzyrodzonymi.
Nie zdziwię się, jeśli podobny los spotka Supergirl. Serial o kuzynce Clarka Kenta w ogóle nie przypadł mi do gustu i wygląda na zrobiony nieco na siłę. Za kolejne sceny nie odpowiada logika scenariusza, a Deus Ex Machina.
Ciekaw jestem, czy Supergirl pojawi się w innych produkcjach.
Green Arrow działa w tym samym świecie, co inny heros - Flash. Superbohater wyróżniający się super-szybkością na pierwszy rzut oka nie brzmi jak murowany hit, ale Barry’ego Allena biegającego po Central City nie da się nie lubić, a serial ma fajny, luźny klimat - który w drugim sezonie jest jeszcze lepszy. Crossovery pokazujące relacje Flasha i Olivera są naprawdę świetne.
W ramówce jest też serial, który żyje w jeszcze większym oderwaniu od reszty produkcji. Mowa oczywiście o Gotham. Tytułowe miasto to miejsce, gdzie wychował się Bruce Wayne, a serię otwiera wałkowana na wszystkie sposoby scena morderstwa rodziców przyszłego Batmana.
Serial nie skupia się jednak na Mrocznym Rycerzu, a główną postacią jest detektyw Gordon.
Z komiksów znamy Gordona jako komisarza policji współpracującego z Batmanem. W serialu jest zaś młodym policjantem, który dopiero stawia pierwsze kroki. Akcja osadzona jest współcześnie - bohaterowie używają np. telefonów komórkowych - ale klimat stylizowany jest na noir, co daje bardzo ciekawy efekt.
Bruce Wayne w serialu jest młodym chłopakiem, który dopiero w przyszłości przywdzieje czarny strój i zacznie łapać złoczyńców. My natomiast obserwujemy, jak z pojawiającymi się czarnymi charakterami - którzy potem będą naprzykrzać się Batmanowi - próbuje radzić sobie policja.
Pamiętajmy też, że komiksy to nie tylko superbohaterowie!
Seriale o superbohaterach przyciągają przed ekrany masę ludzi i pomagają im kolejne filmy kinowe. W telewizji i w internecie można zobaczyć jednak całą masę innych seriali, w których aktorzy wcielają się w postaci debiutujące pierwotnie na kartach komiksu.
Sztandarowym przykładem takiego dzieła jest chociażby The Walking Dead. Serial ma swoje wzloty i upadki, ale Żywe Trupy stworzone przez Roberta Kirkmana oglądamy w napięciu już od sześciu sezonów, a serial doczekał się nawet spin-offa - Fear the Walking Dead.
Jedną z ciekawych produkcji jest iZombie, które wbrew nazwie nie ma nic wspólnego z produktami Apple. To serial twórców Veronici Mars, który przedstawia perypetie młodej dziewczyny, która po ugryzieniu przez zombiaka zachowała świadomość, ale musiała do codziennej diety dodać… ludzkie mózgi.