REKLAMA

Sexipistols

Cóż może być lepsze jeśli nie jedna latynoska piękność wypełniająca prawie każdy kadr produkcji kinowej? Cóż bardziej potrafi przyciągnąć marzących o takich "życiowych towarzyszkach" mężczyzn? Cóż innego zwróci uwagę kobiet mażących o tych pełnych ustach, pięknym uśmiechu, migdałowych oczach czy kruczoczarnych lokach? Czego by użyć, by nienaganne kobiece sylwetki o pięknych, kształtnych piersiach okazały się tylko średnim walorem kinematograficznym? Pomyślmy... "co dwie głowy to nie jedna", co dwa uśmiechy to nie jeden, co cztery piersi... Dobra, chyba już rozumiecie! Spece z Hollywood podjęli dobrą decyzję. Oto w jednym filmie swoje wdzięki zaprezentują dwie latynoskie ślicznotki!

Rozrywka Blog
REKLAMA

I to nie byle jakie. Żadne tam mało znane, wzięte z produkcji klasy D. Mowa tu o diamentach przez duże "D", aktorkach, które samym urokiem osobistym powalają, a talentem spokojnie kasują wielkich tego świata. Sama Salma Hayek, znana choćby z roli towarzyszki Banderasa w filmie Rodrigueza, czy z roli Fridy z filmu Taylor, potrafi przyćmić blask fleszy. O jej niepowtarzalnej urodzie i stylu wypowiadają się w samych superlatywach "znawcy" nie tylko bulwarowej mody. Słodką Penélope Cruz kojarzyć można z kolei z wystrzałowej roli w "Vanilla Sky", "Gothika" czy "Sahara". Jej talent i walory nieraz zostały nagradzane (laury w Cannes, nagroda Felixa czy nagroda Goya). Bez wątpienia obie panie doskonale nadawały się do swych ról.

REKLAMA

Pomysł na film narodził się w tych uroczych główkach z powodu dość prozaicznego. Choć były od paru już lat przyjaciółkami, aktorki nigdy nie miały szansy pokazania się na planie tego samego filmu. A szkoda, bo przecież ta parka to wystrzałowy duet... I wtem z pomocą przyszła im kolejna nawiązana przyjaźń. Specjalista od komedii, Luc Besson, szybko podchwycił ideę latynoskich gwiazd. W przeciągu kilku miesięcy, ku zdziwieniu inicjatorek i ku uciesze widzów, scenariusz komedii westernowej był już gotowy. Wydaje się, że to krótki okres czasu, ale w tym przypadku to nie ma znaczenia. Efekt końcowy jest piorunujący. Kolejne wielkie nazwisko sygnuje film, obiecując gros zabawnych sytuacji i porywającą akcję. Ponownie wyobraźnia Luca stanowi przyczynek do sukcesu filmowego. Doskonale go wykorzystała para reżyserska. Choć to ich debiut w dziedzinie pełnometrażówek, Joachim Roenning i Espen Sandberg - współpracujący już parę wiosen - spisali się bardzo dobrze. Ich żartobliwe zapędy, znane z reklam Budweisera (poezja kilkuminutowa ;-) ), Fanty czy Renault zostały bardzo dobrze w produkcji spożytkowane. Nie na darmo sam Besson ich do tego zadania zaangażował...

Pomysł na film jest wręcz uroczo prosty i niesamowicie porywający. Motorem działań panienek jest słodka vendetta. Oto bowiem młode bohaterki łączy wspólny cel, a dzieli... w zasadzie wszystko. Salma gra tu rozkapryszoną pannę z dobrego domu - Sarę Sandoval, jedyną córkę Don Diego Sandovala. Pan Sandoval jest magnatem, który ma bardzo dobry stosunek z biedniejszymi mieszkańcami regionu. Spokój rodziny burzy przyjazd "delegacji" banku Nowego Yorku. Ambitny Tyler Jackson gotowy jest dążyć "po trupach do celu". W dosłownym tego słowa znaczeniu. Zabija biedaków, pozbawia ich ziemi. W ten sposób ginie opiekun z dzieciństwa Sary. Ona, jako świadek całego zajścia, salwuje się ucieczką. Na szczęście udaną. Pędzi z wiatrem we włosach do ojca, wierząc, że ten powstrzyma to szaleństwo. Niestety jest już za późno. "Papa" leży "już" martwy, a wszelka jego własność, z (nie)wiadomych przyczyn przepisana jest na przedstawicielstwo banku amerykańskiego. Pełna temperamentu "panienka" nie potrafi uwierzyć w "naturalny" zgon swego rodzica. Czuje całym sercem, że został on zamordowany, jednak jest bezsilna. Załamana decyduje się na ucieczkę z domu rodzinnego. W tym samym czasie poznajemy też losy wybuchowej piękności z Hiszpanii. Penelope jako Maria Alvarez, córka biednego właściciela ziemi, czuje się oszukana, gdy nikt nie chce pomóc jej i innym. Ze swym buńczucznym nastawieniem (o niebo bardziej porywczym jak w przypadku "ułożonej panienki"), pędzi do najważniejszej persony w okolicy, do ojca Sary. (Nie)stety nie udaje się jej nic wskórać. Zrozpaczona, wraca do domu, gdzie znajduje swego ojca ciężko rannego. Wkrótce obie wpadają na ten sam pomysł, choć z różnych pobudek. Sara chce zemsty i pieniędzy dla siebie, by móc wrócić do "cywilizowanej" Europy. Maria, chce zemsty i pieniędzy dla ludu. Łączy je wybrany na pierwszy cel słodkiej pomsty lokalny bank będący we władaniu nowojorskiej korporacji.

Sceneria, w jakiej robiono zdjęcia, urzeka pięknem równie dostrzegalnym, co uśmiech Cruz. Równiny pokryte wysoką trawą, górskie zbocza porośnięte luźnym lasem emanują niepowtarzalnym ciepłem dzikich obszarów. Niewątpliwie, te otwarte przestrzenie przywodzą na myśl westernowe dzikie prerie, przemierzane przez rewolwerowców. Miasteczka także idealnie się wpisują w filmową epokę, a ich mieszkańcy, doposażeni rekwizytami i strojami, przenoszą nas w okres "dzikiego zachodu". Kobiety, jak zawsze piękne, noszące gorsety z fiszbinami, podnoszą ciśnienie krwi wśród męskich widzów. Nie co dzień można bowiem oglądać tak mocno rzeźbione piękne ciała. Ponętne stroje pojawiają się co chwila (od sceny z pocałunkiem - nad wyraz zmysłowej - po kolejne suknie, w jakie ubierają się "bandidas" na potrzeby skoków). Słowem, jest na czym zawiesić oko ;-).

Długo by wyliczać elementy trzymające widza przy obrazie. Na pewno jednym z nich są zwierzęta. Zapchlony kundel nieodstępujący Sarę, czy też jej dobrze wytrenowany koń bez wątpienia robią wrażenie. Mimo to najlepiej chyba wypada gadający wierzchowiec Marii. Nie dość, że "kantuje" w "kółko i krzyżyk", to jeszcze potrafi chodzić "za panienkami" w najmniej stosownym momencie. Dodać do tego fakt, iż na przestrzeni filmu wydaje się, że Maria potrafi się z nim porozumiewać, i mamy obraz uczuciowego, inteligentnego ogiera. Taki mały szczególik, a cieszy...

O męskich aktorach, stanowiących niejako tło dla wybryków przyjaciółek, dużo powiedzieć się nie da. Ich udział w filmie sprowadza się bo bezwzględnego minimum, któż bowiem chciałby oglądać facetów, kiedy można by Penelope i Salmę? No właśnie, wychodząc z tego założenia, uwaga widza koncentrowana jest na kobiecych rolach. Mimo to trzeba przecież coś o panach powiedzieć. A więc tak, Dwight Yoakam gra tu wielkiego złego zbira. I dobrze w tej postaci wygląda. To by było na tyle jeśli o niego chodzi. Drugi główny męski bohater to Quentin Cooke, młody detektyw wysłany z misją rozwiązania sprawy śmierci pana Sandovala, przysłany w dzikie odstępy Meksyku z cywilizowanego Waszyngtonu. Grający go Steve Zahn to sprawdzony aktor specjalizujący się w komediach. Jego pogodne nastawienie i pełen profesjonalizm niejednokrotnie wspierał "pracujące dziewczyny". I to też byłoby na tyle jeśli o niego idzie ;-).

Tak, chyba już załapaliście - film ten to występ "solowy" pary latynoskich diamentów poprzerywany ujęciami z płcią brzydką... Mogłoby się to wydawać nudne, lecz ze względu na wspaniałe i lekkie poczucie humoru towarzyszące przygodom niewiast, produkcja ma duże szanse na ściągnięcie setek "filmożerców" poszukujących "zwiewnej" produkcji na lato. Lato, którego w zasadzie nie mamy ostatnimi czasy. Lato, ze słońcem i panienkami równie pięknymi, jak te ze srebrnego ekranu...

Osobną kwestią jest muzyka. Za nią odpowiedzialny był człowiek z Luciem od dawien dawna współpracujący. Eric Serra, bo o nim mowa, nie musiał nikomu nic udowadniać - za swe niepowtarzalne ścieżki jest już ceniony nie tylko "za oceanem". Wspaniałe dźwieki z "Leona zawodowca", "Wielkiego błękitu", "Nikity", "Piątego elementu" czy "Wasabi - Huberta zawodowca" są doskonałą wizytówką, a zarazem portfolio tego młodego "ekscentryka". Zaangażowanie tego człowieka do produkcji było genialnym posunięciem. W efekcie, z głośników sączy się nastrojowa muzyka przywodząca na myśl nuty klasycznych, westernowych szantów spod batuty legendarnego Ennio Morricone. Żeby wywrzeć podobne wrażenie trzeba się nieźle postarać, a Ericowi ta trudna sztuka udała się nad wyraz dobrze. Nic dodać nic ująć, OST idealnie komponuje się z filmem. Serra znowu pokazał na co go stać!

Nie strzelajcie! Przyznaję, że jesteście najpiękniejsze na świecie!

"Oops! he did it again!" Besson znowu zrobił coś lekkostrawnego na poprawę humoru nie tylko w te okropne lato. Duet aktorski Cruz - Hayek spisuje się wyśmienicie, zwłaszcza, że jest wspierany przez doskonale zgraną ekipę. Wartka, wciągająca akcja i piękne "okoliczności przyrody" (głównie wyeksponowane dekolty ślicznotek) maskują prostolinijną do bólu fabułę. Ale kogo to obchodzi, gdy po ekranie "płyną" takie przedstawicielki płci pięknej... Dowcip, w zasadzie tylko sytuacyjny, optymistyczne przesłanie o przyjaźni, podkład muzyczny - wszystko przemawia za sukcesem kasowym filmu. Niekoniecznie będzie się go oglądało po 20 razy (choć znajdą się i tacy, co kino raz po raz odwiedzą), ale ten jeden zapewni dużą dozę bólu brzucha wywołaną co chwila wybuchającym śmiechem. No i wciągnie na blisko półtorej godziny kinowej rozrywki. Słowem - kto nie widział, nie wie co traci...

Gatunek: Komedia, Western, Akcja

Rok produkcji: 2006

Dystrybutor: SPI International Polska sp.zoo

Reżyser: Joachim Roenning, Espen Sandberg

REKLAMA

Scenariusz: Luc Besson, Robert Mark Kamen

Obsada: Penélope Cruz, Salma Hayek, Steve Zahn

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA