Od filmów przygodowych przeciętny widz oczekuje niewymagającej myślenia akcji, ciekawej intrygi i wyrazistych bohaterów. Za klasyczny przykład może tu posłużyć seria Piraci z Karaibów, dzieło bez określonej grupy odbiorców, dobrze bawić się mogli przy nim tak naprawdę wszyscy. Właśnie do tego filmu porównać można pierwszą część Skarbu Narodów - fabuła zawiązana według reguły "od wskazówki do wskazówki", tematyka poszukiwania skarbu i dużo zabawnej akcji - to niewątpliwie recepta, za pomocą której produkcja ta zdobyła uznanie. Jak zatem radzi sobie kontynuacja? Przede wszystkim, twórcom udało się wykorzystać ideę "to samo, tyle że więcej i lepiej", rozbudowując to co najlepsze w "jedynce" oraz dodając kilka nowości.
Skarb Narodów: Księga Tajemnic opowiada o dalszych losach Benjamina Franklina Gatesa, świetnie wykreowanego przez Nicolasa Cage'a. W części pierwszej Ben odnalazł skarb templariuszy, jednak los, nie dając mu chwili na odpoczynek, rzuca go ponownie w wir poszukiwań. Tym razem celem jest Cibula, legendarne miasto ze złota, zaginione w czasach prekolumbijskich. Bohater nie decyduje się jednak na to przedsięwzięcie w celach zarobkowych, lecz z zamiarem oczyszczenia imienia swego przodka, oskarżonego niesłusznie o współudział w morderstwie Abrahama Lincolna. Towarzyszyć mu będą znani z "jedynki" przyjaciele: znający się na wszystkim Riley, dziewczyna Abigail, a także ojciec Bena. Nową postacią, którą poznajemy dopiero w Księdze Tajemnic, jest Emily, matka głównego bohatera. Oczywiście, nie mogło zabraknąć czarnego charakteru, konkurenta w poszukiwaniach. W tej roli spotykamy Jeba Wilkinsona, historyka, który wcześniej przyczynił się do zniesławienia przodka Bena.
Jak pamiętamy, w pierwszej części bohaterowie na drodze do skarbu pokonywali najlepiej skonstruowane zabezpieczenia, włamywali się do najbezpieczniejszych miejsc (vide kradzież Deklaracji Niepodległości). Niewiele to miało wspólnego z realizmem, jednak znakomicie napędzało akcję filmu. Księga Tajemnic nie jest w tej materii gorsza - dość powiedzieć, że Ben bezproblemowo wkrada się do pałacu Buckingham, a na dokładkę porywa prezydenta USA (tak, TEGO prezydenta, granego jednak przez Bruce'a Greenwooda). Kolejne wskazówki, mimo swojego skomplikowania, są dla bohaterów zajęciem na zaledwie kilka sekund. Widz, choćby nie wiem jak się starał, nie ma możliwości rozwiązywania zagadek zawartych w filmie - na to po prostu brak czasu.
W jaki sposób Księga Tajemnic daje nam przyjemność oglądania? Dokładnie w taki sam, jak część pierwsza - zero przemęczenia, po prostu zwykła, przyjemna akcja, okraszona interesującą fabułą, przewracającą niejednokrotnie to, czego jesteśmy pewni, do góry nogami. Widz siedzi wygodnie w fotelu i drapie się w czachę, myśląc "w życiu bym nie pomyślał, że tak mogło być!". I słusznie, bo prawie wszystkie fakty historyczne zawarte w filmie są fałszywe lub odpowiednio zmodyfikowane na potrzeby fabuły.
Bezcelowe byłoby opisywanie gry aktorskiej - przy udziale takich gwiazd jak Nicolas Cage czy John Voight nie ma szans na spapranie tej kwestii (jeśli są, nie wykorzystano ich tutaj). Swoją drogą, Nicholas w roli Bena przypomina jak żywo Harrisona Forda odtwarzającego postać Indiany Jonesa, gdy ten był jeszcze w stanie bujać się na lianach. Oba filmy sprowadzają się do jednego szablonu. Gdyby nie zapowiedziana kolejna część filmu Lucasa, Skarb Narodów mógłby pełnić rolę kontynuatora tamtego dzieła, oczywiście w nieco bardziej "miejskiej" scenerii.
Czas spędzony przy Księdze Tajemnic nie należy zdecydowanie do straconych, film godnie kontynuuje sukces "jedynki". Warto nadmienić, że zakończenie części drugiej nie pozostawia wątpliwości co do faktu, iż seria będzie trwać dalej. Rodzi się jednak pytanie: czy kręcenie w kółko takich samych filmów, zmieniając jedynie scenerię i fabułę, nie znudzi się niedługo widzom?