REKLAMA

Ten horror będzie grany tylko 3 dni. Przeżyjecie z nim koszmar z dzieciństwa

"Skinamarink" to film, w którym ziszcza się największy dziecięcy koszmar. Ten eksperymentalny horror będzie wyświetlany w polskich kinach zaledwie przez trzy dni. Czy warto go zobaczyć? Tylko jeśli jesteście wystarczająco odważni.

skinamarink horror gdzie oglądać
REKLAMA

Jest noc. W domu ciemno. Zanim głos dziecka rozgoni złowrogą ciszę, naszym oczom ukaże się sufit, ściana, poręcz, schody, klocki porozrzucane po podłodze. Wszystkie te obrazki pokryte są gęstym ziarnem. Jakbyśmy na nie trafili, skacząc w nocy po kanałach, doszlibyśmy do wniosku, że telewizor nam się zepsuł. Albo złapaliśmy nagranie z jakichś kamer bezpieczeństwa. W każdym razie nie chcielibyśmy, a nawet nie powinniśmy tego oglądać.

W "Skinamarink" od samego początku jest coś niepokojącego. Jakby dotykającego najbardziej intymnej sfery życia. Indywidualnej i uniwersalnej jednocześnie. Bo to próba wyciągnięcia potwora z szafy i wyrwania go spod łóżka. Po prostu ekranizacja dziecięcego koszmaru. Sugeruje to już sam tytuł, gdyż jest przecież zaczerpnięty z piosenki dla najmłodszych zespołu Sharon, Lois & Bram.

REKLAMA
Skinamarink - piosenka

Skinamarink - recenzja eksperymentalnego horroru

Historia powstania "Skinamarink" może wielu widzom wydać się lepsza niż sam film. Kyle Edward Ball prowadził bowiem kanał na YouTube. Prosił widzów, aby dzielili się swoimi największymi koszmarami z dzieciństwa, a on nagrywał potem na ich bazie krótkie filmiki. Jednym z najczęściej powtarzających się w komentarzach motywów był sen, w którym ludzie mając między 6 a 10 lat, budzą się w środku nocy i odkrywają, że rodzice gdzieś zniknęli, a w domu czai się jakaś złowroga siła. Tak też wygląda fabuła pierwszego pełnego metrażu reżysera. Nie jest to jednak kolejny horror o duchach.

Bal swoją opowieść buduje ciągiem skojarzeń, strumieniem sennej świadomości, skrawkami informacji. Każe nam się wpatrywać w lampę pod sufitem, na szafę, łóżko. Sztuczki są tu bardziej kuglarskie niż w "Paranormal Activity". Jest krzesło przyczepione do sufitu, jest znikająca muszla klozetowa, jest nieludzki głos spod kanapy. Są co prawda postacie, ale nie mają twarzy. Opowieść musimy sobie zrekonstruować z ich lakonicznych wypowiedzi i luźno powiązanych ze sobą obrazów.

Skinamarink - premiera - co oglądać?

"Skinamarink" jest wyjątkowo oszczędny w środkach. Ta narracyjna asceza wprawia widza w stan podobny do paraliżu sennego, jakbyśmy zostali ubezwłasnowolnieni, zmuszani do patrzenia w jeden punkt. Groza jest przez to budowana mniej więcej tak samo jak w grach z serii "Five Nights at Freddy's". Cisza i spokój są złowróżebne. Nasączone niepokojem, przez który jak na szpilkach wyczekujemy nieuchronnie zbliżającego się jumpscare'a.

Bal śmieje się z tych wszystkich elevated horrors - artystycznego kina grozy, w którym ważniejsze od samej grozy są metafory i komentarze społeczne. Reżyser nie ma nam tu nic ważnego do powiedzenia. On po prostu sprowadza horror do jego najczystszej i najbardziej prymitywnej postaci. Mamy się bać - oto cel, na jaki nastawiony jest "Skinamarink". Czy udaje się go osiągnąć?

Skinamarink - w których kinach będzie można obejrzeć?

REKLAMA

Mamy do czynienia z filmem, którego już od pierwszych scen chciałoby się zanegować. Machnąć na niego ręką, jako na nudny i pozbawiony sensu. Zbyt dziwaczny i awangardowy, aby uznać go za zrozumiały. A jednak coś w sobie ma. W swej eksperymentalnej bezkompromisowości jest wręcz hipnotyzujący. Trzeba po prostu płynąć z jego tempem i rytmem, a można się całkiem nieźle przerazić.

"Skinamarink" będzie można zobaczyć w polskich kinach między 10 a 12 lutego. Listę kin, które będą film wyświetlać, znajdziecie na facebookowym profilu dystrybutora.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA