Lato, lato, już po lecie… no, może nie całkiem. Za oknem kwiatki kwitną (pąki pękają?), panny pozbywają się ubrania w tempie przyprawiającym o zawroty kurwików Renatę Beger, berety tłuką kijami czytelników Gazety Wyborczej, a o szkole zapomnieli wszyscy rozsądni obywatele IV RP. Tymczasem szop RJ ma problemy w związku z tym, że… nadeszła wiosna (teoretycznie radosna, choć nie dla futerkowych, o czym zaraz). Głodny i zdesperowany decyduje się na uszczuplenie zapasów niedźwiedzia. Jednak, jak pech to pech, zwierzak nie zna umiaru i przez to dwumetrowa bestia nakrywa go [rzeczywiście ma zwierzak pecha;)… - przyp. Voltaire] na kradzieży. Co więcej, w skutek serii niefortunnych zdarzeń, wózek z jedzeniem zostaje rozjechany przez pędzący samochód, a mniej sympatyczny kuzyn Jogiego zamierza złodzieja wrzucić na ruszt i pożreć. Ten w myśl przysłowia o tonącym i brzytwie, obiecuje zdobyć całe jedzenie (& wózek) i zwrócić co do sztuki. Kłopot w tym, że ma na to czas do następnej pełni…
Tymczasem zwierzaki z lasu gdzieś na krańcu świata, ze zgrozą odkrywają, że zniknął spory kawałek kniei, a na jego miejscu pojawił się złowieszczy żywopłot. Przerażony jest nawet przywódca paczki - żółw Verne (w tej roli jak zwykle znakomity, odpowiednio powściągliwy Adam "Kondziu" Ferency). Tu wkracza RJ, który po wyjaśnieniu różnić kulturowych i ukazaniu, że z w sąsiedztwie pojawiło się ludzkie osiedle, namawia wszystkich do zrobienia zapasów kosztem dwunogów. Czy uda mu się zgromadzić szamę dla niedźwiedzia? Czy oszuka zwierzaki i pójdzie sobie w siną dal? Na te pytanie najlepiej odpowiecie sobie idąc na seans.
Kolejny film ze stajni Dreamworks, pomimo, że pełen wyświechtanych już nieco schematów, może zauroczyć. Żart, choć może nie tak subtelny jak w Shreku i ciut słabszy od tego w Madagaskarze, nie może zostać nazwany "kiepskim". Część tekstów dzieciarnia wynosi z kina i przeszczepia potem na domowy/szkolny grunt, czyli - norma. Zabrakło trochę dobrej piosenki, która była znakiem rozpoznawczym Epoki Lodowcowej 2, czy Madagaskaru. Zresztą - "Wyginam śmiało ciało" przeszło już do mowy potocznej, ale cicho sza. Oprawie nie sposób czegokolwiek zarzucić. Jest kolorowo, a przy tym naprawdę urokliwie.
Również lokalizacja nie zawodzi. Tłumaczeniem dialogów zajął się niesamowity Bartosz Wierzbięta, zaś głosów użyczyły takie sławy jak wspomniany już Adam Ferency, czy Zbigniew Muszyński, który w tego typu produkcjach gościł już wielokrotnie. Insza inszość, że i w oryginale całość brzmiała lepiej niż przyjemnie (dość powiedzieć, że RJa zagrał sam Bruce Willis).
Nieźle prezentują się sylwetki bohaterów, choć, z racji młodych odbiorców, do których "Skok" jest kierowany, nie zarysowano ich zbyt bogato. Nie da się jednak ukryć, że cały ten zwierzyniec, ta prowizoryczna familia jest… bardzo ludzka. Jak w prawdziwej rodzinie, burza charakterów i rożne zapatrywanie nie przyszłość.
Na "Skoku" bawiłem się nieźle. W sumie ani mnie ziębi, ani grzeje, bo, jak dla mnie, film tylko trochę wyrasta ponad przeciętność. Nie ma tu może nic specjalnie wyjątkowego, czego nie widzieliśmy już gdzie indziej, ale jako rozrywka dla całej rodziny w sobotnie popołudnie obraz prezentuje się pysznie. Uwiera cię w kieszeni kilkanaście złociszy - czemu nie?