Sprawa morderstwa nie ma końca od 25 lat. Netflix się nie patyczkuje i daje nam odpowiedź na tacy
Sophie Toscan du Plantier została pobita na śmierć przed swoim wakacyjnym domem w przeddzień Wigilii w 1996 roku. To było pierwsze morderstwo od ponad 100 lat w mieścinie w zachodniej części irlandzkiego hrabstwa Cork. Sprawca do tej pory nie trafił do więzienia. Historia jest znana wszystkim mieszkańcom. Teraz reszcie świata przybliżył ją Netflix.
OCENA
Oglądając pierwszy odcinek miniserialu „Sophie: Morderstwo w West Cork” miałem wrażenie, że twórcom już chyba skończyły się zbrodnie do pokazywania. Po wielu niezdrowo fascynujących dokumentach true crime o seryjnych mordercach, sektach i innych wynaturzeniach, przyszedł czas na mniej intrygujące zbrodnie. Myliłem się.
Pierwszy odcinek nowego serialu Netfliksa może trochę rozczarować. Wiem, że wciąż mówimy tu o zabójstwie człowieka, ale mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi. Przecież nie dlatego oglądamy takie dokumenty, by poznawać historię „zwykłej” zbrodni sprzed ćwierć wieku w miejscu, gdzie diabeł mówi dobranoc.
Plot twist na koniec pierwszego odcinka „Sophie: Morderstwo w West Cork” nie pozwala się oderwać już do końca.
Tradycyjnie nie chcę za wiele zdradzać, odradzam również zaglądanie do Wikipedii, ale muszę cokolwiek napisać o samej sprawie. Jest wyjątkowa, ponieważ mamy skazanego, ale ten jeszcze nie odbył swojej kary. Przyczyna jest banalna, ale i skomplikowana - Irlandia nie zgadza się na ekstradycję pomimo wyroku francuskiego sądu. W jednym kraju podejrzany jest winny, w drugim już nie.
39-letnia Sophie Toscan du Plantier była bowiem francuską producentką dokumentów (i żoną producenta Daniela Toscana du Plantiera, bliskiego znajomego ex-prezydenta Jacquesa Chiraca), która zginęła na terenie Irlandii. Śledztwo ciągnęło się latami, ponieważ zamordowano ją na odludziu bez żadnego systemu monitoringu ani żywej duszy w okolicy, brakowało dowodów DNA, a jedyna kobieta, która widziała domniemanego oprawcę, po czasie wycofała się z zeznań. Potem doszły wszystkie niuanse z różnicami w systemach prawnych.
Dopiero w 2019 roku, czyli 23 lata od śmierci Sophie, podejrzany został skazany na 25 lat więzienia – przez francuski sąd. Nadal jednak nie trafił za kratki. Rok później irlandzki Sąd Najwyższy odmówił wydania mężczyzny, a państwo postanowiło już ostatecznie nie odwoływać się od wyroku.
Skazany zaocznie przez Francuzów Ian Bailey jest bowiem Brytyjczykiem, a irlandzkie prawo zabrania ekstradycji obcokrajowca ze swojego terenu. Policyjne śledztwo w Irlandii w poszukiwaniu niepodważalnych dowodów jest więc nadal w toku. W tym roku w grudniu stuknie mu ćwierć wieku.
Przez to, że skazany we Francji Ian Bailey nie został poddany ekstradycji, został jednym z bohaterów serialu true crime Netfliksa.
Serial „Sophie: Morderstwo w West Cork” nie pozostawia w widzach wątpliwości, kto zabił. Samo to, że podejrzewany o to od samego początku mężczyzna tak ochoczo się w nim wypowiada, jest trochę zastanawiające. W końcu nie każdy narcyz jest od razu psychopatą. Jednak czy niewinny gość rozpowiada wszystkim naokoło, że to on jest mordercą? A tak właśnie miał robić Ian Bailey.
W serialu są dodatkowo przedstawione liczne dowody poszlakowe (był notowany za przemoc domową, spalił swoje ubrania i materac na podwórku), a także jednoznaczne zeznania świadków. Jednak musimy pamiętać, że siedzimy sobie na kanapie i oglądamy serial, który mógłby być nakręcony pod pewną tezę. Skoro irlandzka prokuratura do tej pory nie skazała Baileya, to również ma ku temu jakieś solidne podstawy.
Reżyser John Dower sam dokonuje sądu i stawia widza w kłopotliwej sytuacji.
Serial przedstawia mnóstwo rozmów, bolesnych relacji i pokazuje różne wątki tego śledztwa. Poznajemy rodzinę zamordowanej kobiety, w tym jej syna, który miał wtedy zaledwie 15 lat i również domaga się skazania sprawcy. Z drugiej strony występują też niespodziewani bohaterowie jak właśnie Ian Bailey, policjant nazywany „Columbo z Cork” czy lokalni mieszkańcy, którzy tworzą niezwykłą mieszankę.
Serial nie odkrywa więc na dobrą sprawę nic nowego, nie daje przełomowych informacji, a jedynie systematyzuje znane fakty, okoliczności i daje potężną porcję wywiadów. Przedstawia niełatwą historię w klasycznej formie z pewną tezą.
Sophie Toscan du Plantier na pewno zasługuje na sprawiedliwość, ale nie wymierzoną w ten sposób przez twórców serialu. Jednak jeśli Netflix ze swoimi zasięgami nie ruszy tej sprawy z kopyta (powstało już kilka dokumentów, a nawet podcast „West Cork”), to już chyba nic jej pomoże.