Spider-Man Uniwersum to wielka frajda dla tych, którzy wychowali się na zeszytach z przygodami Człowieka-Pająka
Przygotujcie się na film o waszym ulubionym superbohaterze z sąsiedztwa, jakiego jeszcze nie widzieliście. "Spider-Man Uniwersum" wygląda obłędnie i opowiada naprawdę dobrą i angażującą historię.
OCENA
Doczekaliśmy się już sześciu filmów kinowych ze Spider-Manem w roli głównej (nie licząc wcześniejszych animacji przeznaczonych na rynek wideo oraz występów Pająka gościnnie w "Wojnie bohaterów" i "Wojnie bez granic"). Żaden jednak nie wykorzystywał świata stworzonego przez Stana Lee, Steve’a Ditko i innych autorów Marvela tak świetnie i kreatywnie, jak "Spider-Man Uniwersum".
Jego głównym bohaterem jest Miles Morales, czarnoskóry nastolatek mieszkający na Brooklynie. Pochodzi z dobrego domu, jest świetnym uczniem, ma kochających rodziców i szczególnie mocną relację ze swoim ojcem, funkcjonariuszem nowojorskiej policji, który nie przepada za Spider-Manem.
Pewnego dnia Miles zostaje przypadkiem ugryziony przez radioaktywnego pająka i, podobnie jak lata wcześniej Peter Parker, zyskuje nadludzkie pajęcze moce. Jakby tego było mało, trafia w sam środek pojedynku Spider-Mana z Zielonym Goblinem, który razem z Kingpinem chce uruchomić wielki zderzacz cząsteczek. Podczas zawieruchy zderzacz zaczyna działać. Narusza to kontinuum czasoprzestrzenne i otwiera bramy do alternatywnych rzeczywistości. W Nowym Jorku pojawiają się nieznane inkarnacje Spider-Mana.
Wśród nich między innymi alternatywna, starsza i zmęczona życiem, zaniedbana wersja Petera Parkera oraz mój ulubieniec, Spider-Ham pochodzący z komediowej, antropomorficznej rzeczywistości… prosiak w stroju Spider-Mana.
Brzmi to wszystko jak szalona zabawa stylami oraz motywami. "Spider-Man Uniwersum" to czysta afirmacja światów stworzonych przez rysowników i scenarzystów Marvel Comics.
I nawet jeśli na papierze koncept tego filmu może wydawać się zbyt abstrakcyjny, to w akcji animacja prezentuje się zadziwiająco spójnie pod względem fabularnym. Dzięki bajkowemu charakterowi bez problemu jesteśmy w stanie zaakceptować tak daleko idącą fantazję połączenia kompletnie różnych światów i uniwersów Spider-Mana. Twórcy filmu w genialny wręcz sposób dali ujście swojej pomysłowości. Jednocześnie zwrócili się do przeróżnych grup odbiorców i fanów. A wszystko to stanowi tło dla wspaniałej historii Milesa Moralesa i jego początków jako nowego Spider-Mana.
Jest to opowieść o bardzo zwyczajnym chłopcu. Historia, która przy okazji pokazuje, że każdy z nas może zostać bohaterem i wcale nie są potrzebne do tego supermoce. Co więcej, duet Moralesa i przekazującego mu pałeczkę oryginalnego Spider-Mana jest kapitalnie zarysowany. Peter Parker jest w tym filmie doświadczonym przez życie (rozwiedziony z Mary-Jane) i rozczarowanym facetem po 40., który musi odnaleźć się w nowej roli – mentora dla nastoletniego Milesa. Parkera oglądaliśmy już w różnych sytuacjach, ale jeszcze nigdy jako nauczyciela.
Twórcy "Spider-Man Uniwersum" w całej tej zabawie z formą odnaleźli więc liczne furtki do ciekawych rozwiązań fabularnych i dramaturgicznych. Sceny, w których Miles próbuje nauczyć się posługiwania pajęczymi mocami z oryginalnych komiksów o Spider-Manie, z pewnością przyprawią niejednego fana komiksów o przyjemny dreszcz na plecach. A piękne cameo Stana Lee sprawi, że zapewne niejednemu z was zaszkli się wzrok.
Całość okraszona jest iście fenomenalną animacją. Łączy ona w sobie komputerowe modele, pastelowo-neonowe barwy, połączone ze stylistyką graffiti i grafiką komiksową.
Daje to naprawdę fenomenalną miksturę, pełną dynamiki i mocnych, halogenowych kolorów. Pod tym względem "Spider-Man Uniwersum" jawi się jako jedna z najlepszych adaptacji komiksów w historii, jako że świadomie i kreatywnie wykorzystuje poetykę opowieści obrazkowych na wiele sposobów. Oprócz jawnie komiksowej animacji twórcy korzystają także z dobrodziejstw tekstów w dymkach oraz onomatopei.
Jak zawsze w przypadku filmów o Pająku istotną rolę w tej opowieści odgrywa Nowy Jork, który jest nie tylko tłem, ale i jednym z bohaterów. W "Spider-Man Uniwersum" mieni się on cudownymi kolorami, imponującą fakturą, do tego zatopiony jest w hip-hopowym soundtracku. Dawno już nie widziałem tak stylowego obrazu Wielkiego Jabłka na dużym ekranie.
W "Spider-Man Uniwersum" zobaczymy plejadę czarnych charakterów. Oprócz wspomnianych wcześniej Kingpina i Green Goblina pojawią się również Doc Ock oraz Prowler.
"Spider-Man Uniwersum" na szczęście nie jest ani próbą wejścia na poziomy humoru Deadpoola, ani też nie jest dziecinną błyskotką tylko dla młodego widza. Animacja Sony i Marvela nie rozbija czwartej ściany, ale jest chwilami samoświadoma, z dystansem odnosi się do komiksowego dziedzictwa oraz wcześniejszych filmowych adaptacji. Podejmowane tematy, związane z odpowiedzialnością, odwagą, mierzeniem się ze stratą bliskich i dojrzewaniem, przedstawione zostały uniwersalnie.
Oczywiście największą frajdę na "Spider-Man Uniwersum" będą mieli fani komiksów, którzy, tak jak ja, wychowywali się na zeszytach z przygodami Człowieka-Pająka.
Podane w wysmakowanej, pięknej, formie, z interesującym konceptem i zawrotną akcją. Do tego usłyszymy w filmie jedną z najlepszych kreacji aktorskich Nicolasa Cage’a od lat (podkłada on głos pod Spider-Noir, kradnącego większość scen, w których się pojawia).
Po pierwszych zwiastunach wiedziałem, że "Spider-Man Uniwersum" będzie olśniewającą wizualnie animacją. Na szczęście film okazał się jeszcze lepszy, niż przypuszczałem. Do tego stanowi całkiem sprawnie rozpisany wstęp do nowego, bogatego multiwersum, które może przerodzić się w masę imponujących i ciekawych historii.