REKLAMA

Ten serial współdzieli uniwersum z 450 innymi tytułami. Poznajcie „St. Elsewhere”

Twórcy seriali takich jak „Detektyw” potrafią zbudować misterną sieć połączeń pomiędzy poszczególnymi odcinkami. Dzięki temu tworzą własne uniwersum, w którym dzieje się fabuła danego dzieła.

st. elsewhere uniwersum
REKLAMA
REKLAMA

Często fani danego serialu doszukują się takich połączeń. To właśnie im udaje się często dojść do różnych ukrytych przez producentów znaków i sygnałów. Dzięki temu możemy domyślać się drugiego dna pod zwykłą otoczką fabularną.

Zdarza się też, że całe uniwersum powstaje przypadkowo - dlatego, że scenarzyści nie przewidzieli konsekwencji swoich wyborów. Tak stało się z zakończonym w 1988 roku serialem „St. Elsewhere”.

„St. Elsewhere” to dość typowy serial medyczny. Opowiada on o perypetiach lekarzy - zarówno tych doświadczonych, jak i stażystów - pracujących w bostońskim szpitalu.

Serial, o ile mi wiadomo, nie był nigdy emitowany w Polsce. Natomiast w USA był produkcją prezentowaną w telewizji NBC. Mimo, że nie należał do ścisłej telewizyjnej czołówki, zdobył sobie uznanie niewielkiej, ale oddanej grupy fanów oraz krytyków, którzy chwalili go za realizm. W ciągu swoich sześciu sezonów (wyprodukowano 137 odcinków), serial zdobył aż 13 nagród Emmy.

Wśród odcinków serialu na uwagę zasługuje ostatni. Wyemitowany w maju 1988 roku epizod pt. „The Last One”. Nie tylko zadziwił on wielu widzów, ale i uruchomił cała falę spekulacji i stał się do dziś kultowym przykładem fanowskich teorii.

Co wydarzyło się w ostatniej scenie „The Last One”?

Widzimy w niej jednego z bohaterów, cierpiącego na autyzm Tommy’ego Westphalla, który przygląda się umieszczonym w szklanej śniegowej kuli miniaturze szpitala. Obok widzimy aktorów grających na co dzień lekarzy, z których jeden okazuje się być ojcem chłopca. Wniosek sugerowany nam przez twórców serialu jest jeden: cały serial to fikcja, twór umysłu autystycznego chłopca, który od sześciu lat tworzy perypetie bohaterów. Zapełnił wymyślony przez siebie szpital postaciami ze swojego życia, w nowych, medycznych rolach.

Scenarzyści, choć można ich pochwalić za inwencję, nie przewidzieli jednego. Serial w modny w latach 80. sposób zawierał w sobie sporo cross-overów - gościnnych występów postaci z innych produkcji telewizyjnych, bądź innych odniesień do popularnej kultury. Koncepcja ta, znana jako uniwersum Tommy’ego Westphalla, opiera się na założeniu, że wszystkie te produkcje i ich spin-offy powstały w wyobraźni chłopca, tworząc jedno wspólne continuum.

Doliczono się aż… 450 połączeń serialu z innymi.

Przykłady takich połączeń? Niektóre są proste: doktorzy w jednym z odcinków odwiedzają bar z serialu „Zdrówko”. Spin-offem „Zdrówka” jest „Frasier”, którego bohater gościnnie wystąpił w „Skrzydłach”. Inne związki są bardziej złożone. Na przykład serialowy Alf w jednym z odcinków śnił, że jest na Wyspie Gilligana, która w jakiś sposób również łączy się z „St. Elsewhere”. Czasami połączenia polegają na wspólnej marce, nazwie firmy czy produktu. Tak jest z fikcyjnymi papierosami Morley, które są palone m.in. przez bohaterów „Z Archiwum X”, „Beverly Hills 90210” i „Buffy: postrach wampirów”.

 class="wp-image-256054"

W celu poszukiwania kolejnych połączeń w uniwersum Tommy’ego i dyskutowania nad nimi powstała nawet specjalna strona wiki Tommy Westphall Universe.

REKLAMA

Oczywiście nie jest to jedyna możliwa interpretacja sceny ze śnieżną kulą. Ta scena może być snem. Poza tym sam fakt, że ktoś występuje w fabule danego dzieła nie znaczy, że sam jest jego częścią. Tommy może po prostu umieszczać w swojej fabule ulubione postaci z rzeczywistych seriali. Tak twierdzi np. Brian Weatherson, profesor filozofii, który zgłosił sześć zastrzeżeń do hipotezy o uniwersum Westphalla. Sam fakt, mówi Weatherson, że o kimś śnimy, nie czyni go wyłączną częścią naszego snu - nadal może istnieć on na jawie.

Tak właśnie, zupełnie przypadkiem, twórcy mało znanego dziś serialu stworzyli całą kategorię spekulacji. Swoisty kult, a nawet całe uniwersum, dyskutowane przez profesorów filozofii. Pamiętajmy jednak, że nie jesteśmy pewni, czy i nasz wszechświat nie został stworzony przypadkiem…

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA