REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale

Stargate (serial)

Wśród fanów science-fiction, zwłaszcza tego nastawionego bardziej na action/adventure, można wyróżnić tak jakby trzy najpopularniejsze nurty. Lepiej jednak pasuje tu słówko uniwersum. Akurat tak się złożyło, że we wszystkich trzech, o których będzie zaraz mowa występuje gwiazdka. Nie muszę się chyba pytać o znajomość takich szlagierów, jak Star Trek, Star Wars, a także ostatnie, na którym się skupimy - Stargate?

11.03.2010
22:42
Rozrywka Blog
REKLAMA

Każde z tych uniwersów ma tysiące wiernych fanów, którzy od lat toczą pomiędzy sobą wojnę o to, która seria jest lepsza, który pomysłodawca miał lepszy pomysł, komu udało się stworzyć najbardziej kompletny świat. Trudno tutaj je wszystkie porównywać, bowiem tak naprawdę każda oferuje nam coś nieco innego. Osobiście jednak nigdy nie mogę zdzierżyć Star Treka, a Star Wars, chociaż zdatne do oglądania, przypomina mi bardziej operę mydlaną (tylko nie ukrzyżujcie mnie za to zdanie). Natomiast już od pierwszego filmu, zapałałem bezgraniczną miłością do Stargate. Także czytając ten artykuł, weź pod uwagę, że pisał ją ogromny fan Gwiezdnych Wrót. Może i będzie zbyt entuzjastycznie, może za dużo pochwał, ale co tam... Należy się twórcom za ten kawał dobrej roboty.

REKLAMA

Jak pewnie się orientujecie, po kasowym sukcesie filmu z Kurtem Russellem w roli głównej, Roland Emmerich postanowił pójść krok dalej i stworzył serial opowiadający o drużynie SG-1, od której to zaczął się wielki projekt Gwiezdnych Wrót. Tak się rozpędził, że na dzień dzisiejszy mamy prawie czternaście całych sezonów, a kolejny już niebawem, trzy filmy (jeśli liczyć jeden, na którego premierę dopiero czekamy) i jeden serial animowany. Do tego oczywiście można dodać dziesiątki książek i albumów. Warto wspomnieć także o dwóch grach, z czego niestety jeden tytuł nie doczekał się końca produkcji i premiery, a drugi - Stargate Worlds (MMORPG) powstaje już od około trzech lat i zapowiada się co najmniej smakowicie, jednak nie o tym ten tekst. To by było na tyle pobieżnego podsumowania istnienia uniwersum Stargate. Dziś natomiast skupimy się bardziej na głównym wątku, który rozrósł się z biegiem czasu z jednego filmu do dwóch (a nawet trzech?) seriali.

Stargate

Niedawno jedna gazeta codzienna zaoferowała w swojej kolekcji wersję reżyserską Gwiezdnych Wrót z 1994 r. Niezbyt długo się zastanawiając, ruszyłem do pobliskiego kiosku i już chwilę później miałem okazję odświeżyć sobie hit srebrnego ekranu z lat mojej młodości. Znajdzie się w ogóle ktoś, komu tytuł nie obił się chociażby o uszy? Jeśli tak, to czy wymienienie innych filmów Emmericha, takich jak kultowy Uniwersalny Żołnierz, Dzień Niepodległości, Godzilla, Patriota, czy nowsze Pojutrze albo 10.000 BC nie wystarczy, aby zachęcić do nadrobienia zaległości? Podsumowując, jest to propozycja obowiązkowa dla wielbiciela współczesnego kina.

W pierwszej połowie XX w. w Egipcie zostaje odnaleziony tajemniczy okrąg z wygrawerowanymi na nim znakami. Ponad pół wieku później ambitny egiptolog Daniel Jackson, dyskryminowany przez kolegów za kontrowersyjne teorie na temat pochodzenia piramid (miały być ponoć lądowiskiem kosmicznych statków), odkrywa działanie znaleziska. Tak oto powstaje legenda Gwiezdnych Wrót, za których pomocą można podróżować na inne planety. Niedługo później powstaje drużyna z pułkownikiem Jackiem O'Neilem na czele. Tak oto wyruszają w nieznane, aby poznać prawdziwą historię ludzkości. Na tym skończę opis fabuły, aby nie zdradzać zbyt wiele i nie psuć zabawy płynącej z poznawania samego początku historii przerośniętego kółka. A jeśli nigdy w życiu nie widziałeś filmu, to odradzam czytanie kolejnych akapitów, bowiem z opisu seriali, choć ubogiego, dowiesz się zdecydowanie za dużo.

Wracając jednak jeszcze na chwilę do filmu, warto wspomnieć o niebanalnym pomyślę na fabułę, a także dobrą grę i świetne dialogi pomiędzy doktorem Jacksonem, a twardym i prostym wojskowym - O'Neilem. James Spader i Kurt Russell sprawdzili się w tych rolach znakomicie. Na wielki plus filmu należy zaliczyć także dekoracje, oraz muzykę, którą nam będzie towarzyszyła w przygodzie z tym uniwersum latami. Warto obejrzeć! Ale nie mieliśmy tu mówić o filmie, pora skupić się na naszym temacie numery, czyli serialach.

Stargate SG-1

Wydawałoby się, że historia przedstawiona w filmie została zakończona i tak naprawdę niewiele da się z niej wycisnąć, lecz już trzy lata później mogliśmy zobaczyć pierwszy odcinek serialu, który pobił swój pierwowzór na głowę pod każdym względem. Jeśli film był dobry, to serial jest wyśmienity. Oczywiście trudno powiedzieć, że każdy z ponad dwustu odcinków stoi na najwyższym poziomie, ale w tym przypadku liczy się ogólne wrażenie. Zresztą o gorszych momentach szybko zapominamy, a pozostają nam w głowach te najlepsze. Ja do dziś nie mogę zapomnieć wprost pięknej, pierwszej bitwy nad Ziemią. Czy odcinka jubileuszowego zrobionego na modłę Dnia Świstaka, na którym płakałem ze śmiechu przez całą godzinę. Miłych chwil spędzonych z serialem było dużo, dużo więcej, jednak jakbym miał o nich wszystkich pisać, nie wiem czy nie zajęłoby to całego numeru Playbacka. Sprężam się więc....

Wydawałoby się, że bóg Ra został pokonany, a jedyna droga na ziemię przez wrota na Abydos została zniszczona. Wrota zostały zapomniane i stoją zamknięte w bazie ukrytej w górze Cheyenne (Kolorado). Jak się okazuje, nie jesteśmy bezpieczni, bowiem Gwiezdne Wrota mają tysiące połączeń z innymi planetami. A jedna z nich właśnie postanowiła do nas zapukać... Okazuje się, że nie mają wcale dobrych zamiarów i odwiedziny obcej rasy kończą się porwaniem jednego z członka załogi. Generał Hammond powołuje więc drużynę złożoną z m.in. z ludzi obecnych na poprzedniej misji na Abydos. Emerytowany Jack O'Neill musi powrócić do służby i pokierować akcją ratunkową, skierowaną tym razem na Chulak. Tam okazuje się, że podobnych bogu Ra jest więcej. Ziemianie wchodzą w konflikt z jednym z Goa'uldów - zwanego Apofisem.

Tak do życia zostaje powołana tytułowa drużyna SG-1, w której skład wchodzi pułkownik Jack O'Neill, Daniel Jackson, Sam Carter i obcy Jaffa o imieniu Teal'c. Odtąd podróżują po obcych planetach, zbierając informacje i co ważniejsze, szukając broni, która mogłaby im pomóc w ocaleniu Ziemi. Jak się okazuje Goa'uldów w galaktyce jest całe mnóstwo, a każdy z nich jest gorszy od poprzedniego. Tak zaczyna się długa przygoda, trwająca aż dziesięć sezonów. Przez ten czas możemy oglądać rozwój naszej techniki, zdobywanie obcych technologii, zapierające dech w piersi walki. Poznajemy także wraz z drużyną wiele ciekawych ras i obcych kultur. Serial przez cały czas stoi na w miarę wysokim poziomie. Nie raz złapałem się na tym jak oglądałem z wypiekami na twarzy kolejny odcinek z moimi ulubieńcami.

Wypada wspomnieć, że w serialu grają zupełnie inni aktorzy niż w filmie. O'Neilla (zresztą w filmie był O'Neil - taka ciekawostka) tym razem zagrał Richard Dean Anderson, doskonale znany u nas z roli McGyvera, natomiast w Jacksona wcielił się Michael Shanks. O ile przez pierwsze parę minut trudno się przyzwyczaić, tak później nie zamieniłbym tych aktorów na innych. Zaryzykuję wręcz stwierdzenie, że grali o niebo lepiej niż aktorzy filmowi i stworzyli niezapomniane i charakterystyczne kreacje. Zresztą duże umiejętności aktorskie widać było w pewnym odcinku, kiedy to wszyscy zamienili się ciałami. Jednak patrząc na sposób zachowania się i mimikę twarzy, od razu zgadłem, kto siedzi, w czyim ciele. Oczywiście nie brakowało przy tym od groma śmiechu.

Jedyne, co może razić pod tym względem to statyści, którzy często pojawiają się po kilkanaście razy w różnych rolach, lecz trudno się temu dziwić, kiedy serial trwa dziesięć lat, a przewijające się postaci można liczyć w tysiącach. Ogólnie nie warto skupiać się na minusach, których przecież zawsze znajdzie się multum. Lepiej dać się porwać wspaniałej zabawie przed ekranem. Nim się obejrzysz, a 214 odcinków będzie już za Tobą. I będziesz chciał więcej. Tak jak ja, tak jak miliony widzów na całym świecie.

Tylko pomyślę, że było bardzo blisko, a serial skończyłby się bezpowrotnie. Przecież już po piątym sezonie miał być anulowany. Na szczęście z pomocą przyszedł Sci-fi Channel, który nie tylko nakręcił obiecywany szósty sezon (planowany ostatni), ale także cztery kolejne, a także stworzył spin-off skupiający się na stolicy Pradawnych (kto to? zachęcam do oglądania) - zaginionym mieście. Więcej o tym poniżej...

Stargate Atlantis

Ogromny sukces Stargate SG-1 i nieustannie wzrastająca liczba fanów nie mogła pozostać bez odzewu. Tym sposobem razem z ósmym już sezonem SG-1 wystartował zupełnie nowy serial, mający korzenie w starszym bracie i co ciekawsze, dziejący się równolegle wraz z kolejnymi sezonami SG-1. Więcej, wiele z odcinków obu seriali przeplata się i nie raz główni bohaterowie wędrowali pomiędzy obydwoma planami. A i wiele postaci, które nie miały możliwości rozwinąć się w oryginalnym serialu, tutaj wreszcie dostały szansę i rozwinęły skrzydła. Jednak zacznijmy od początku, lecz nim to nastąpi - standardowa uwaga. Nie obejrzałeś co najmniej siódmego sezonu SG-1, nie czytaj! To dla twojego dobra.

Gdy na ziemi drużyna SG-1 znajduje tajemniczą bazę Prawdawnych i w ostatniej chwili udaje im się obronić Ziemię przed jednym z najgroźniejszych Goa'uldów, Anubisem okazuje się, że gdzieś w odległej galaktyce Pegaza znajduje się Zaginione Miasto, którego szuka tak wielu naukowców. Chodzi oczywiście o tytułową Atlantydę. SGC udało się rozszyfrować koordynaty na daną planetę, lecz jak się okazuje będzie to tylko podróż w jedną stronę. Tak więc dr Weir zbiera ekipę śmiałków, posiadających gen Pradawnych, który umożliwia sterowanie ich technologią i rusza w nieznane. W nowym świecie jednak budzą uśpioną od wieków rasę Wraith, która niegdyś zmusiła do ucieczki niepokonanych Pradawnych, w których to właśnie Ziemianie pokładają nadzieję, na uratowanie swej planety. Jednak, co gorsza, muszą teraz bronić dostępu do Ziemi przed nowym wrogiem o niezaspokojonym głodzie życiowej energii.

W nowym serialu oprócz znanej nam z epizodów dr Weir, pojawia się także McKay, pamiętany z cieszących uszy kłótni z Sam Carter. Tutaj dzięki niemu poszczególne odcinki wspinają się na wyżyny, dając nam oprócz ogromnej ilości akcji, także element dobrego humoru. A jeśli połączy swe siły z czeskim naukowcem, dr Zelenką, to niekontrolowane wybuchy śmiechu gwarantowane. Ogólnie jedyne zastrzeżenia, jakie mogę mieć, to gra aktorska Rachel Luttrell i cała postać Teyli, która dla mnie była kompletną i jakże irytującą pomyłką.

Stargate Atlantis ogląda się z niesłabnącą przyjemnością, choć tak naprawdę musi się kryć w cieniu SG-1. Niektórzy oba seriale niepotrzebnie ze sobą porównują, a z takiej konfrontacji Atlantyda nie zawsze może wyjść obronną ręką, bowiem faktem jest, iż Atlantis jest bardziej nastawione na beztroską akcję i wspaniałe przygody, nawet kosztem realizmu i zdrowego rozsądku. Przez co znajdziemy tu parę absurdów i niekonsekwencji co do SG-1. Mi jednak nowy serial przypadł do gustu i oglądałem go z równą przyjemnością, co oryginalną serię. W każdym razie mamy tu znacznie więcej efektów, a także walk. W pamięci na pewno zostanie wszystkim atak i oblężenie najeźdźców z Genii, czy ogromna bitwa z Wraith nad miastem. Niektóre sceny potrafią naprawdę oczarować. Już nie mogę doczekać się kolejnych sezonów. A najbliższy piąty, już w lipcu.

Co jeszcze?

REKLAMA

I to nie koniec. W planach jest kolejny serial z uniwersum Stargate. Film Continuum będący pomostem pomiędzy SG-1, a Universe już jest w produkcji, a zapowiada się naprawdę znakomicie... Jeśli w ogóle producenci zdecydują się na jego produkcję, bowiem ostatnio chodzą głosy, jakoby MGM razem ze Sci-fi zastanawiało się o kilku filmach o SG-1, zamiast trzeciego serialu. Wszystko przed nami.

W każdym razie, z tego, co wiemy, nowy serial miałby się toczyć na statku badawczym Pradawnych, który został porzucony przez nich na rzecz badań nad ascedencją (nad czym pytasz? Oglądaj SG-1). W końcu dowiemy się, do czego służy tajemniczy, dziewiąty chevron na Wrotach. Dowiemy się jak powstała cała sieć Gwiezdnych Wrót. Prawdopodobnie odwiedzimy kolejne galaktyki. A także, co ciekawsze, możliwe, iż niektóre wątki skupią się wokół eksperymentów z czasem, tak bardzo lubianych przez scenarzystów. Plotki chodzą różne, również na temat obsady, lecz za każdym razie zapowiada się interesująco. Jak będzie zobaczymy. Na razie za wcześnie na konkrety...

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA