Satanistyczny kult, Jim Hopper i Nowy Jork. Przeczytaliśmy „Stranger Things: Ciemność nad miastem”
Do premiery 3. sezonu „Stranger Things” pozostał zaledwie jeden dzień. Fani serii mają jednak co robić w międzyczasie. Na sklepowe półki trafił drugi prequel serialu pt. „Stranger Things: Ciemność nad miastem”. Powieść poświęcona policyjnej pracy Jima Hoppera w Nowym Jorku to książka warta uwagi, choć mająca swoje nietypowe słabości.
OCENA
Nic nie pokazuje tak bardzo siły marki „Stranger Things” jak liczba marketingowych sposób, za pomocą których Netflix promuje zbliżający się nowy sezon serialu. Można by długo wymieniać produkty i wydarzenia, jakie w ostatnim czasie pojawiły się w związku z produkcją platformy (dzisiaj do Polski przyjechali nawet aktorzy w osobach Caleba McLaughlina i Finna Wolfharda). Fani nie widzą w tym jednak powodów do narzekań, bo mogą poznać nowe twarze bohaterów znanych z Hawkins i nieznane historie z ich życia.
W naszym kraju już wydano powieść „Stranger Things. Mroczne umysły” oraz komiks „Stranger Things. Po drugiej stronie”, a to dopiero początek. Już dzisiaj rozpoczęła się sprzedaż następnej książki, która poświęcona została życiu szefa policji w Hawkins, Jima Hoppera pod koniec lat 70. Paradoksalnie powieść zaczyna się jednak w warunkach dobrze znanych każdemu fanowi serialu.
„Stranger Things: Ciemność nad miastem” to w pewnym sensie opowieść, którą Hopper raczy Jedenastkę pod koniec 1984 roku.
Cała sytuacja ma miejsce niecałe dwa miesiące po potyczce z Łupieżcą Umysłów pod koniec 2. sezonu. Hopper i jego adoptowana córka świętują razem święta Bożego Narodzenia, gdy nagle Nastka życzy sobie opowieści o przeszłości swojego nowego opiekuna. Po krótkiej dyskusji i odrzuceniu perspektywy opowiadania o wojnie w Wietnamie, Hop decyduje się na zdradzenie szczegółów tajemniczej sprawy kryminalnej, która zdarzyła mu się w lipcu 1977 roku.
Na kolejnych stronach akcja przeskakuje między tymi dwiema datami, ale znaczą większość czasu czytelnicy spędzą na terenie Nowego Jorku. Tego typu podejście rodzi dużo możliwości związanych z niewiarygodnym narratorem, cenzurowaniem opowieści i zmienianiem jej według własnego widzimisię. Niestety, autor powieści, Adam Christopher, nie wykorzystuje tego potencjału. Na obu płaszczyznach czasowych mamy więc do czynienia ze standardowym trzecioosobowym narratorem i choć Hopper w kilku miejscach podobno „ugrzecznił” historię, to czytający nie przekonają się o tym na własnej skórze.
Hopper musi rozwiązać zagadkę potrójnego morderstwa rytualnego, zmierzyć się z satanistycznym gangiem, a oprócz tego zadbać o rodzinę.
„Stranger Things: Ciemność nad miastem” dosyć zręcznie wpasowuje się w prawdziwą historię Stanów Zjednoczonych. Byli żołnierze wciąż zmagają się ze skutkami wojny w Wietnamie, nowe Hollywood coraz mocniej podnosi głowę, Nowy Jork ma za sobą lata świetności, a prawa kobiet stają się coraz ważniejszych elementem życia społecznego. Akcja powieści Christophera zostaje umiejscowiona między dwoma znanymi nowojorskimi wydarzeniami - serią zabójstw autorstwa mordercy znanego jako Syn Sama, a także słynną awarią elektryczności z 13-14 lipca 1977 roku.
Hopper i jego nowa partnerka, Rosario Delgado otrzymują zadanie powstrzymania kolejnego seryjnego zabójcy. Jego ofiary wydają się nie mieć ze sobą nic wspólnego, ale wszystkie poniosły śmierć od pięciu ciosów nożem, na ich ciałach narysowano pentagram, a obok zostawiono białą kartę z tajemniczym symbolem. Policyjne śledztwo posuwa się w dobrym kierunku, ale Hopper i Delgado nie otrzymują szansy na doprowadzenie go do końca. Już na początku powieści sprawę przejmuje bowiem agent specjalny Gallup, a nasi bohaterowie zostają zmuszeni do działania na własną rękę.
Całość „Stranger Things: Ciemność nad miastem” utrzymana jest w stylu sensacyjnego kryminału, a akcja pędzi bez większych przestojów.
Nie należy się tu jednak spodziewać skomplikowanego, wielowątkowego śledztwa i szukania zaskakujących tropów. Zagadka morderstw i tajemniczych kart zostaje dosyć szybko rozwiązana, a Hopper i Delgado wplątani w działania satanistycznego gangu dowodzonego przez przebiegłego Saint Johna. Na szczęście Christopher bardzo dobrze operuje suspensem i umiejętnie rozdziela emocje na każdy z wątków, tak żeby wszyscy jego bohaterowie mieli co robić.
„Stranger Things: Ciemność nad miastem” to bardzo sprawnie i inteligentnie napisana powieść. Mocno trzyma się idei rozrywkowości, ale wkłada do fabuły wystarczająco dużo rozmyślań i rzeczywistych, ludzkich problemów, żeby w żadnym momencie nie wydawać się infantylną czy przesadzoną. A nie jest też nudna, co było grzechem „Stranger Things. Mroczne umysły”.
Dlaczego więc wiele osób będzie dziełem Christophera zawiedzionych? Bo to dobra powieść, ale bardzo przeciętny spin-off.
Jej związek z głównym światem „Stranger Things” jest absolutnie minimalny. Nie znajdziemy tu niemal żadnych starych znajomych, a historia właściwie nie łączy się z wydarzeniami z serialu. Gdyby wyciąć fragmenty z 1984, w których występuje Jedenastka (w dodatku zbyt dziecinna w zestawieniu z 2. sezonem), to mało kto domyśliłby się na podstawie samej fabuły, że mamy do czynienia z poboczną częścią większej historii. Brak tu czegoś, co wynagrodziłoby fanowskie oczekiwania i zestawiło działania Saint Johna, ze znajomym widzom uniwersum. Nawet życie rodzinne Hoppera pozostaje w całkowitym oderwaniu od zbliżającej się śmiertelnej choroby jego córki.
Ta zależność działa ponadto w dwie strony. Bo tak po prawdzie „Stranger Things. Ciemność nad miastem” nie może całkowicie rozprostować skrzydeł. Jako spin-off „Stranger Things” musi trzymać się pewnego status-quo i trzymać swoich głównych bohaterów z dala od prawdziwie oryginalnej wizji. Co nie pozostaje bez negatywnego wpływu na zakończenie. Nie zmienia to faktu, że nowa powieść Adama Christophera to naprawdę udana książka, która idealnie sprawdzi się na wakacyjny wyjazd. Czyta się ją z niemałą przyjemnością i bez wielkiego wysiłku. I może pod tym względem najbardziej przypomina serial Netfliksa.