REKLAMA

Kryminał i horror w jednym. Tabula rasa to kapitalny serial, który obejrzysz na Netfliksie - recenzja

Gdy serialowy świat pełen jest kolejnych typowych historii o morderstwach i zaginięciach, które bazują na sprawdzonych i zgranych schematach, nagle pojawia się Tabula Rasa.

Tabula Rasa to świetny serial kryminalny z elementami horroru – recenzja
REKLAMA
REKLAMA

Historia jest bardzo prosta, chociaż przedstawiona w nietypowy sposób. Zaginął mężczyzna, a w sprawę w jakiś sposób zamieszana jest kobieta, która aktualnie przebywa w zakładzie psychiatrycznym. Odwiedza ją starszy, niezbyt sympatyczny detektyw zbliżający się nieubłaganie do emerytury. Brzmi banalnie? To teraz czas na komplikację. Annemie D'Haeze (w tej roli znakomicie sprawdza się Veerle Baetens) ma problemy z pamięcią. Pamięta niemalże wszystko, co zdarzyło się przed kolizją, ale rzeczy dziejące się po niej regularnie ulatują z jej pamięci.

Tabula Rasa prowadzi fabułę na kilku płaszczyznach czasowych.

Widzowie, którzy nie lubią zaburzonej chronologii w przedstawianiu historii, mogą być niezadowoleni. Ja też za tym nie przepadam, ale tutaj gra to nadzwyczaj dobrze. Obserwujemy akcję, która dzieje się w szpitalu psychiatrycznym i to, jak bohaterka usiłuje przypomnieć sobie, czy ma coś wspólnego z zaginięciem. Ten wątek przecinany jest historią sprzed kilku miesięcy, gdy bohaterka – wraz z mężem i córeczką - przenoszą się do ogromnego domostwa na odludziu.

Już od pierwszych minut sugeruje się nam, że punktem kulminacyjnym będzie sam dzień zaginięcia bohatera.

Zaginionym jest Thomas De Geest (gra go Jeroen Perceval). I to jest chyba jeden z najciekawszych elementów serii, bo serial prowadzi bardzo sprytną grę z serialowymi przyzwyczajeniami widza. W trakcie seansu nasza sympatia zmienia się wielokrotnie, a ja sam łapałem się na tym, że już rozwiązałem zagadkę i wiem, kto odpowiada za zbrodnię - chociaż wielokrotnie pojawiała się w mojej głowie teoria, że do żadnej zbrodni nie doszło. A zakończenie okazało się jeszcze bardziej zakręcone i mało przewidywalne.

Twórcom belgijskiego serialu udaje się bardzo skutecznie zaskakiwać widza.

Przepis na sukces jest dość prosty. Twórcy żonglują gatunkami i znanymi motywami, modyfikują je delikatnie, a sztampowe rozwiązania przynoszą zupełnie niespodziewane konsekwencje. Świetnym przykładem jest tu pierwsza połowa serialu. Na początku dostajemy bowiem historię o sympatycznej rodzinie, która wprowadza się do dość przerażającego domostwa. Główna bohaterka ma nie tylko problemy z pamięcią, ale również halucynacje. Tabula Rasa korzysta z tego i pokazuje nam tak wiele strasznych obrazów, przerażających sytuacji, iż nie mamy wątpliwości, że oglądamy horror. Jedynym bezpiecznikiem są tu właśnie te halucynacje, które pozwalają nam sądzić, że to, co widzimy, to tylko wyobraźnia bohaterki. Ale czy na pewno? Właściwie trudno być co do tego przekonanym.

Gdy twórcom nudzi się konwencja horroru, to Tabula rasa zmienia się w dramat romansujący z thrillerem.

9 odcinków serialu dość sprawnie przedstawia licznych bohaterów i ich charaktery. Czasem można odnieść wrażenie, że wątki poszczególnych postaci nie mają większego uzasadnienia fabularnego. Niestety, jest w tym trochę racji, bo zdarza się, iż bohaterowie – jak na przykład siostra głównej bohaterki – traktowani są instrumentalnie.

Warto jednak zwrócić uwagę, że choroba głównej bohaterki jest główną osią fabuły, a to sprawia, że bez rozlicznych bohaterów nie dałoby się przedstawić tej historii. Za przykład niech posłuży fakt, że Annemie nie zawsze pamięta gdzie mieszka, czy jak otworzyć bramę wjazdową. Po chwili może zapomnieć nawet po co weszła do sklepu.

Zdaję sobie sprawę, że Tabula rasa niekoniecznie musi być dla wszystkich równie przyjemną rozrywką. Już na samym początku zwróciłem uwagę, że oniryczne wizje, koszmary i ciągłe retrospekcje mogą nużyć. Skakanie między gatunkami również nie musi odpowiadać każdemu. Mam również pewne uwagi co do zakończenia, ale nie będę się nimi dzielił, żeby nie psuć zabawy wszystkim tym, którzy serial mają jeszcze przed sobą.

REKLAMA

Ostatecznie muszę przyznać, że Tabula rasa to serial dobry, a nawet bardzo dobry i jestem przekonany, że powinniście dać mu szansę. Zwłaszcza jeśli czujecie się znudzeni anglojęzycznymi produkcjami. Ten belgijski serial udowadnia po raz kolejny, że jeśli chodzi o seriale, to Europejczycy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa.

Serial Tabula rasa dostępny jest w serwisie Netflix.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA