„Tajemnice Joan” opowiadają o życiu kobiety, która mogła zmienić los współczesnej Europy
„Tajemnice Joan” Trevora Nunna rozpoczynają się sceną, w której do drzwi spokojnej staruszki pukają brytyjscy agencji MI5, oskarżając ją o działanie na szkodę państwa i szpiegostwo.
OCENA
Gdy Joan Stanley (niezła Judi Dench) zostaje zabrana na przesłuchanie, rozpoczyna się dramatyczna walka z systemem oraz próba rekonstrukcji zdarzeń, które doprowadziły władze do wysnucia tak poważnego oskarżenia względem statecznej starszej pani.
Scenariusz do filmu powstał w oparciu o powieść autorstwa Jennie Rooney, która sama w sobie zainspirowana była prawdziwą historią Melity Norwood. Brytyjka od końca lat 30. związana była z British Non-Ferrous Metals Research Association, w której prowadzono prace nad stworzeniem bomby atomowej. Kobieta ponoć przekazywała informacje na temat postępów prac oraz szczegóły niektórych planów KGB, będąc przy tym jedną z najdłużej działających sowieckich szpiegów w kraju.
Trzeba więc przyznać, że postać Czerwonej Joan („Red Joan” to oryginalny tytuł filmu) jest iście intrygująca.
Aż dziw, że jej osoba nie zapisała się głośniej we współczesnej historii. Postać ta wydaje się godna intrygującego przedstawienia i wybitnej kreacji.
Szkoda zatem, że film, który stara się przybliżyć jej sylwetkę, zamiast zaserwować widzowi soczysty thriller, ukazujący tajniki działania kobiety, woli skupiać się na romansie bohaterki. Jasne – to od niego w zasadzie rozpoczęły się wszystkie jej działania, a autorzy historii próbują pokazać, że wiele z rzeczy, o które zostaje później oskarżona, można scedować na karb miłości. Jednak od historii o jednej z najlepiej kamuflujących się kobiet szpiegów, oczekiwałem czegoś mocniejszego, ciekawszego i silniej oddziałującego na zmysły.
Zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę, że twórcy w pewnym momencie tak mocno kładą akcent na ukazanie, jak bardzo decyzja jednostki może mieć wpływ na rzeczywistość, że posuwają się wręcz do wysnucia tezy, iż bohaterka mogła być odpowiedzialna za bieg współczesnej historii. Jak na tak silne przesłanie, film nie oferuje należytego dowodu takiego stanu rzeczy.
Zaskakująco mało jest w „Tajemnicach Joan” prawdziwych emocji czy scen, które przyspieszają nam bicie serca, bądź sprawiają, że będziemy wpijać się w kinowy fotel.
Niezła intryga początkowa wielokrotnie zaczyna zbyt mocno skręcać w rozwiązania znane z melodramatów, skupiając się na otoczce obyczajowo-uczuciowej, przez co gubi gdzieś nasze zainteresowanie. Takie rozłożenie akcentów nie wyszło filmowi na dobre. Sprawiają one, że dzieło Brytyjczyka staje się biografią tak poprawną i uładzoną, że chwilami wręcz całkowicie nijaką.
To niestety sprawia, że „Tajemnice Joan” stanowią jeden z tych obrazów, które na papierze wydają się dużo ciekawsze niż później widzimy to na ekranie.