Filozof negocjuje z terrorystami, a Bóg zwalcza komunistów w nowym spektaklu Teatru Telewizji. „Negocjator” - recenzja
Biografia to jeden z najpopularniejszych gatunków. Zrobienie jej we właściwy sposób to jednak znacznie trudniejsze zadanie, niż wydaje się wielu filmowcom. Przeniesienie fascynującego, niełatwego i niejednoznacznego życiorysu na duży czy mały ekran zawsze budzi obawy. Jak poradzili sobie z tym twórcy „Negocjatora”, spektaklu Teatru Telewizji?
OCENA
Zapewne każdy z nas wybrał się kiedyś w trakcie edukacji szkolnej wraz ze swoją klasą na film do kina. Formuła biograficznej, a przy tym mocno dydaktycznej produkcji z serii „XYZ wielkim Polakiem był” jest więc nam wszystkim doskonale znana. Czasem można odnieść wręcz wrażenie, że ten typ robienia biografii wszedł rodzimym filmowcom tak bardzo do krwi, że robią film szkolny nawet, kiedy nie mają takiego zamiaru. Dobrym przykładem jest tu zeszłoroczny „Piłsudski”. Nie oznacza to oczywiście, iż każde dzieło okołorocznicowe musi stać na niskim poziomie. W przypominaniu o dokonaniach ciekawych, a zapomnianych postaci przez Sejm (czy w tym wypadku Senat) nie ma niczego złego.
Kim więc jest bohater „Negocjatora” i dlaczego akurat teraz postanowiono przybliżyć jego postać widzom Teatru Telewizji? Ojciec Józef Maria Bocheński to zmarły 25 lat temu filozof logiczny i żołnierz biorący udział w największych zbrojnych konfliktach XXI wieku. W późniejszych latach życia stał się dosyć dobrze znany w zachodnich kręgach intelektualnych jako znawca i zagorzały przeciwnik marksizmu-komunizmu. We wrześniu 1982 roku szwajcarskie służby poprosiły go o pomoc podczas terrorystycznego ataku na siedzibę polskiej ambasady w Bernie, co stanowi główne podłoże dramaturgiczne spektaklu.
Teatr Telewizji Negocjator - recenzja:
Rolą Bocheńskiego było nawiązanie kontaktów z grupą ekstremistów, która w zamian za uwolnienie zakładników żądała zniesienia stanu wojennego w Polsce. Co stawiało dominikanina w interesująco niejednoznacznej sytuacji. Z jednej strony jako patriota, wieloletni żołnierz i zagorzały krytyk ustroju komunistycznego w dużej mierze mógł sympatyzować z poglądami terrorystów, a z drugiej jego zadaniem było powstrzymanie rozlewu krwi.
„Negocjator” miał więc duży potencjał i jako produkcja sensacyjna czy szpiegowska, i filozoficzno-polityczna rozprawa o czasach minionych. Co w połączeniu z mocną obsadą mogło przynieść naprawdę mocne rezultaty. Ze sposobu, w jaki sformułowałem powyższe zdania, łatwo jednak wywnioskować, że historia o. Bocheńskiego zdecydowanie nie wznosi się na wyżyny Teatru Telewizji.
Dzieje się tak z powodów narracyjnych i technologicznych na równi. „Negocjator” to sztuka wyreżyserowana bez gatunkowego wyczucia.
Autorami skryptu debiutującego dzisiaj utworu są Jan Parys i Jacek Suchecki, a za reżyserię odpowiada Jarosław Żamojda („Młode wilki”, „Rh+”) i niestety trudno chwalić ich za tę realizację. W trakcie przedpremierowego pokazu można było usłyszeć, że tekst spektaklu powstał lata temu, ale ostatecznie biografii Józefa Marii Bocheńskiego nie udało się przenieść na ekran. I faktycznie, momentami można odnieść wrażenie, że to dzieło wyjęte żywcem z początku XXI wieku, gdy polskie kino znajdowało się w dużym kryzysie. Budżet jest wręcz minimalny, przez co wszelkie sceny z elementami akcji wypadają niezwykle blado. A ograniczone przestrzenie i statyczna kamera tylko wzmacniają poczucie produkcji tworzonej jakby przez amatorów. A przecież robili ją profesjonalni filmowcy pod nadzorem TVP.
Również od strony fabuły można się przyczepić do wielu elementów. Historia o. Bocheńskiego jest ciekawa, ale jest prowadzona niezwykle chaotycznie, a przy tym z przeraźliwą czołobitnością i dydaktyzmem. Twórcy chcą na siłę wcisnąć wszystkie co ważniejsze elementy biografii swojego bohatera do trwającego półtorej godziny spektaklu. A w dodatku nie potrafią sobie odmówić pokazania najbardziej stereotypowego portretu złych PRL-owski aparatczyków, co zabiera bardzo dużo czasu. W efekcie żaden okres życia Bocheńskiego nie wybrzmiewa w odpowiedni sposób, a widz czuje się jak na korepetycjach z historii.
Żal tej postaci i wcielającego się w nią z dużym zaangażowaniem Sławomira Orzechowskiego.
Warszawski aktor zdecydowanie wybija się na tle jednowymiarowych bohaterów drugoplanowych (niezły jest też Wojciech Solarz), lecz do pozostałych aktorów trudno mieć bardzo duże pretensje. Znacząco ograniczają ich przydzielone kwestie. Rozumiem, że przy prezentowaniu ideologicznie zaangażowanego bohatera takiego jak o. Józef Maria Bocheński nie ma możliwości całkowitego unikania podobnych tematów. Autorzy „Negocjatora” w ewidentny sposób opowiadają się jednak po jednej stronie historii, a w swych zabiegach wywyższenia Bocheńskiego umniejszają go jako człowieka. Mówiąc krótko, w oglądaniu osoby pokazywanej jako nieomylna nie ma nic ciekawego.
Zwłaszcza, że wszystkie te oznaki świętości zostają przez Żamojdę pokazane w sposób okropnie łopatologiczny. Ktoś powinien powiedzieć w końcu części rodzimych twórców, iż muzyka ma w filmie rolę wzmacniającą emocje płynące z obrazu, a nie na odwrót. W nowym spektaklu Teatru Telewizji patetyczne, wzruszające nuty co chwilę płyną z głośników, zanim na ekranie pojawia się cokolwiek choć odrobinę chwytającego za serce czy umysł. Dlatego choć warto docenić próbę przybliżenia na pewno ciekawej postaci szerokiej widowni, to ostatecznie naprawdę zadowolony z efektu finalnego może być tylko Orzechowski.
Spektakl „Negocjator” zadebiutuje już dzisiaj o 21:00 na antenie TVP 1.
*Autorem zdjęcia tytułowego jest Stanisław Loba