Przed niemal szekspirowskim dramatem stoi film „Tenet” Christophera Nolana. Nie dość, że jego kinowe premiery są od kilku miesięcy przesuwane, to jeszcze kwota, którą musi zarobić na siebie, by wyjść choćby za zero, jest tak olbrzymia, że w obecnych warunkach wydaje się wręcz niemożliwa do osiągnięcia.
Poprzeczkę Christopher Nolan postawił sobie i wytwórni Warner Bros. naprawdę wysoko. Bazując w dużej mierze na sukcesie filmu „Incepcja”, który, podobnie jak „Tenet”, był oryginalnym pomysłem reżysera i stał się wielkim kasowym przebojem (zarobił ponad 800 mln dol. na całym świecie), także i tym razem twórca „Mrocznego Rycerza” dostał zielone światło na produkcję swojego oryginalnego pomysłu. A produkcja jest to kosztowna.
Według branżowych doniesień, budżet filmu „Tenet” wynosi co najmniej 200 mln dol., a są i źródła wskazujące na aż 225 mln dol.
Wydaje się wręcz oczywiste, że wytwórnia spodziewała się podobnego scenariusza, jak to miało miejsce w przypadku „Incepcji”. Spokojnie zakładano, że najnowszy film Nolana spokojnie powtórzy sukces „Incepcji”. Być może nawet go przebije.
Od samego początku promocji tego tytułu związana z nim była nuta tajemnicy, wprowadzania widowni w tryb zaintrygowania i domyślania się, o czym „Tenet” może opowiadać i jaki to kolejny niezwykły koncept Christopher Nolan przedstawi odbiorcom. Film łączyć ma w sobie elementy kina szpiegowskiego z widowiskiem sci-fi, w którym to przedstawiciele tytułowej organizacji Tenet próbują zapobiec wybuchowi III wojny światowej. Dodatkowo istotnym składnikiem fabuły ma być zjawisko inwersji czasu, które występuje nawet w słowniku.
Tak sam Nolan opowiada o tym zjawisku:
Brzmi to co najmniej intrygująco. Czy na tyle, by zachęcić tłumy widzów? W sieci nie brakuje też fanowskich teorii, jakoby „Tenet” był swoistym sequelem „Incepcji”. Choć to zapewne naciągane myślenie życzeniowe.
Biorąc pod uwagę wspomniany wyżej budżet filmu Nolana i dodając do tego ogólnoświatową kampanię marketingową, łączny wydatek Warner Bros. na „Teneta” to kwota w wysokości ok. 400 mln dol.
Jako że mniej więcej połowa wpływów z danego filmu ląduje u właścicieli kin (ten procent jest ruchomy w zależności od danego kraju), można założyć, że film Nolana potrzebowałby co najmniej 800 mln dol. ze światowych kin, by tylko i wyłącznie wyjść na zero. Przyznam, że gdyby nawet pandemia COVID-19 nie miała miejsca i kina byłyby w pełni otwarte na całym świecie, dość wątpliwym byłoby zakładanie, że „Tenet” przyniesie zysk, przynajmniej na poziomie dystrybucji kinowej.
„Incepcja”, która globalnie zarobiła prawie 830 mln dol., to był mimo wszystko pojedynczy strzał (kolejne filmy Nolana, czyli „Interstellar” czy „Dunkierka” choć sprzedały się znakomicie, to jednak nie dobiły „nawet” do 700 mln dol.). Pamiętajmy też, że w 2010 roku nie było praktycznie żadnego serwisu streamingowego VOD o zasięgu globalnym, typu Netflix czy Amazon Prime Video, tak więc widzowie nie mieli aż tak szerokiego wachlarza wyboru tego, co mogą obejrzeć. I to także mogłoby działać ujemnie na szanse sukcesu „Teneta” względem porównań z „Incepcją”.
No i przypominam, że mówimy o premierze kinowej w czasach epidemii.
W wielu krajach kina nadal pozostają zamknięte, a jeśli są otwarte, to w ograniczonym zakresie i, tak jak w Polsce, z przyzwoleniem na 50-procentowe obłożenie sali. Sami widzowie również niekoniecznie chętnie od razu tłumnie wybiorą się do kin. Zatem przynajmniej w 2020 roku nie ma najmniejszych szans, by „Tenet” był w stanie nie tylko zarobić na siebie, ale chociażby się zwrócić.
Nie piszę tego wszystkiego z jakąkolwiek satysfakcją. Nie twierdzę, że film ten powinien od razu wskoczyć do serwisów streamingowych (na Kubricka, nie, nie i jeszcze raz nie!). Jeśli już, to bardziej kieruje mną obawa i refleksja, że może jednak tegoroczna premiera „Teneta” niekoniecznie jest dobrym pomysłem. Z jednej strony film jest już gotowy, pieniądze na kampanię promocyjną zostały wydane i pewnie nie brakuje ludzi, którzy nie mogą się już doczekać seansu. Tyle że jeśli „Tenet” stanie się klapą finansową, to nie pomoże on branży filmowej w tych trudnych czasach.
Choć wiem, że zarówno kiniarze, jak i całe Hollywood czekają obecnie na filmowego Mesjasza i wielu upatruje go w dziele Nolana, to jednak obawiam się, że może on tym razem nie unieść odpowiedzialności. Obym się mylił.
Studio Warner Bros. utrzymuje, że datą światowej premiery filmu „Tenet” jest 12 sierpnia 2020. Już teraz jednak analitycy przewidują, że jest ona coraz mniej realna.
Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News.