Twórca „Top Gun” cieszy się, że ludzie biorą film za homoerotyczną opowieść. Podziękował za to... Tarantino
„Top Gun” to jeden z najsłynniejszych filmów Toma Cruise'a i jednocześnie symbol kina LGBT+. Za taką interpretację produkcji odpowiada Quentin Tarantino. Jerry Bruckheimer właśnie podziękował za to reżyserowi „Pulp Fiction”.
Wyprodukowany w 1986 roku „Top Gun” wciąż cieszy się olbrzymią popularnością jako jeden z najlepszych i najczęściej dyskutowanych filmów lat 80. Duża w tym zasługa rozpowszechnionej w mediach interpretacji postaci Mavericka i Icemana jako dwóch homoseksualistów, którzy próbują poradzić sobie z głęboko skrywanym pragnieniem. Jako pierwszy homoerotyczny podtekst „Top Gun” odczytał wprost Quentin Tarantino w swoim monologu z filmu „Dwoje, czyli troje”.
Grany przez autora „Django” i „Pewnego razu... w Hollywood” Sid rozpoczyna w trakcie domówki dyskusję z przyjacielem na temat kina. W pewnym momencie schodzi ona temat „Top Gun”, który według bohatera może się pochwalić jednym z najlepszych scenariuszy w historii Hollywood. A to dlatego, że w rzeczywistości jest opowieścią o grupie pilotów nieradzących sobie z własnym homoseksualizmem.
Quentin Tarantino przekonał wszystkich, że „Top Gun” to ikona gejowskiego kina.
Nie minęło dużo czasu, a za Tarantino poszli kolejni krytycy i widzowie, którzy homoerotycznych kontekstów doszukiwali się np. w słynnej scenie siatkówki plażowej. Przedstawia ona grupę naoliwionych, umięśnionych mężczyzn grających przeciwko sobie w parach. Tak to prawdzie to trudno się nawet dziwić, że Quentin Tarantino wyciągnąć w trakcie jej oglądania takie wnioski, bo one się dosyć wyraźnie narzucają.
Co oczywiście nie oznacza, że właśnie taki był zamiar twórców filmu. Producent „Top Gun” Jerry Bruckheimer (znany również dzięki serii „Piraci z Karaibów”) podkreślił w nowym wywiadzie udzielonym portalowi Vulture, że w tym wypadku interpretacja znacząco przekroczyła wyobrażenia autorów scenariusza. Ale nie ma w tym nic złego:
Ludzie mogą interpretować film, w jakikolwiek sposób tylko zechcą i zobaczyć tam coś, o czym scenarzyści nie mieli pojęcia. Dlatego zawsze zaskakują nas dyskusje na temat, który nie ma żadnego związku z tym, co chcieli pokazać filmowcy. Ale ma to znaczenie, bo ludzie w to wierzą.
Tony [Scott, reżyser „Top Gun” – przyp. red.] i Quentin byli dobrymi przyjaciółmi. Quentin pomógł nam przy pracach nad „Karmazynowym przypływem”. Napisał dla nas kilka scen. Kolegowali się bardzo i szanowali. Usłyszeć coś takiego od Quentina to zawsze komplement
– podkreślił Jerry Bruckheimer.