REKLAMA

W świecie literackim, kwestia zapisywania powieści w formie pamiętników, listów bądź doświadczeń osobistych jest bardzo popularna. Spotkamy je zarówno w klasykach jak i we współczesnych bestsellerach. Niewątpliwie bowiem memorandum "Moll Flanders" Daniela Defoe czy dzienniki kapitańskie z "Podróży Gulivera" Jonathana Swifta są jednymi z najsłynniejszych brytyjskich powieści, które dzisiaj w skali światowej są zastępowane przez "Notatki o Skandalu" Zoe Heller, czy erotyczne pamiętniki niejakiej nastoletniej Mellisy P. Wszystko to zostało stworzone, aby dokładnie przedstawić główny cel książki lub wywołać u czytelnika uczucie pierwszorzędnej wiarygodności naocznego świadka zdarzeń.

11.03.2010
14:24
Rozrywka Blog
REKLAMA

Ludzie sięgają po tego typu prozę, gdyż dzisiejsze społeczeństwo lubi podglądać innych, zaglądać im do szafy i odkrywać wszelakie tajemnice (przykład - ogromny sukces programów reality show pokroju "Big Brother"). Niedawno, w serii "Inna Europa Inna Literatura", wydawanej przez Wydawnictwo Czarne, pojawiła się książka rumuńskiego pisarza Mircei Cărtărescu, za którą otrzymał Nagrodę Związku Pisarzy oraz Nagrodę ASPRO w 1994 roku. Dosyć solidnie charakteryzuje ona wpis do pamiętnika lub list do bliskiego przyjaciela.

REKLAMA

"Travesti", gdyż tak się nazywa, jest zestawem osobistych przeżyć autora. Sięga on do czasów swojej młodości, opisując lata siedemdziesiąte dwudziestego wieku, kiedy panował trend na dzwony, sex, rock'n'roll oraz ogólnie, gdy młodzież buntowała się w stosunku do wartości, jakie im były przekazywane. Pisarz ujawnia swoje zachowanie do panującej wtedy mody i stara się identyfikować samego siebie, jako człowieka stworzonego do prokreacji. Patrząc na swoje życie z siedemnastoletniej różnicy wieku ujawnia poglądy na temat erotyzmu, biologizmu oraz dojrzewania. Innymi słowy, Cărtărescu rozlicza się z przeszłością.

Cały tekst przypomina powieść epistemologiczną. Autor utrzymuje swoją narrację w pierwszej osobie, dając zarazem apostroficzne sygnały, jakby książka była listem pisanym do przyjaciela, w którym wyznaje on swoje dawne grzechy. Styl ten utrzymany jest do samego końca i za jego pomocą tworzy opisy najważniejszych wydarzeń oraz prezentuje nam obraz ówczesnej Rumunii, skupiając się na raportowaniu każdego najmniejszego elementu, który zauważył na swojej drodze w czasie wieczornego spaceru. Te właśnie drobnostki są dosyć istotnym aspektem powieści.

Cărtărescu, bowiem nie potrafi się odnaleźć wśród rówieśników. Otrzymujemy, więc zupełnie inny rodzaj młodzieńczego buntu - chęci odseparowania się od świata przepełnionym "miłosną" i "muzyczną" anarchią. Pisarz skoncentrował się głównie na ukazaniu momentu gdy wraz ze znajomymi pojechał na obóz i tam widoczny jest kontrast pomiędzy nim, a resztą. Oni to zwariowana grupka nastolatków śpiewająca w wolnych chwilach zbereźne piosenki, a on zaś to spokojny młodzieniec odseparowany od dyskotek, głośnej muzyki i erotyzmu "free love". Autor przedstawia się jako wrażliwego marzyciela, cytującego mało znaną poezję i czerpiącego przyjemność z przebywania wśród przyrody.

REKLAMA

Jego świat przedstawiony wydaje się być intrygujący, lecz to okazuje się złudzeniem. Przewracając z jednej strony na drugą jesteśmy w stanie rozpoznać charakterystyczny sposób kuszenia czytelnika, jak i również jego zbywania. "Travesti" jest przepełnione metaforami. Dostajemy je w niezdrowych dawkach i tracimy poczucie logicznego rozumowania. Wydaje się, że przedstawione sytuacje są wprowadzone dość chaotycznie i gubimy się w tym gąszczu symboli. Jest to jedyny, poważny mankament książki. Powoduje, że jest trudna w odbiorze i często przynudza zbyt częstymi poetyckimi funkcjami literackimi.

Pozostaje jeszcze jedno pytanie - jaki miał autor cel wydając tą książkę? Na pewno pokazał nam zakątek swojego rodzimego kraju, ale ważniejszym aspektem jest tu najwyraźniej ochota podzielenia się kawałkiem duszy z całym światem. Oto pisemna prezentacja wewnętrznych zakamarków Mircei Cărtărescu, która będąc debiutem w Polsce, ujawnia nam również postać samego pisarza. Podchodzi do życia niekonwencjonalnie i nie dzieli tożsamości zbiorowej ze społeczeństwem. Pokazuje swą wyjątkowość, ale w "Travesti" zaprezentował przerost formy nad treścią. Zbyt dużo symbolizmu tworzy z tego skomplikowaną prozę, w której ciężko się odnaleźć. Z jednej strony intryguje swoją niecodziennością, a z drugiej średnio interesuje. Dzięki bardzo słabej przystępności, może być za bardzo złożone dla polskich czytelników, chociaż taka forma osobistych wyznań jest na pewno bardziej ambitna od tego, co widzimy dzisiaj. Perełka, chociaż ciężka do przejścia.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA