REKLAMA

Miało być polskie BBC, a wyszło Radio Erewań. Kazik stał się symbolem upadku mediów publicznych

Afera z najnowszym utworem Kazika bardzo jasno pokazała, że nie mamy się co łudzić, że nasze media publiczne mogą stać na światowym poziomie. Ja przestałem się oszukiwać.

trojka polskie radio lista
REKLAMA
REKLAMA

Nigdy nie powiedziałbym o sobie, że zostałem „wychowany na Trójce”. Nigdy nie powiedziałbym, że ktokolwiek, poza moimi rodzicami, brał wyjątkowy wpływ w kształtowaniu mnie jako dorosłego człowieka. A jednak publiczne radio zawsze zajmowało jakieś specjalne miejsce w moim życiu i samochodzie. Choćby dlatego, że gdy kolejne komercyjne rozgłośnie katowały w kółko te same utwory, a ich prowadzący w ciągu 20 sekund swojego wejścia między piosenkami musieli opowiedzieć żart, poprowadzić konkurs SMS i przynajmniej dwa razy zaśmiać się z żartu, który nie rozbawiłby nawet Arhura Flecka z zeszłorocznego „Jokera”, to radio publiczne cały czas trzymało ten sam równy poziom.

Na tyle równy, że aż czasem nudny. Te wszystkie listy wszech czasów były tak monotonne, jakby czas na Myśliwieckiej się zatrzymał. I w Polskim Radiu naprawdę się zatrzymał. Ale te popsute kalendarze dały też publicznej rozgłośni odporność na polityczne zawirowania, na zmiany, jakie zaszły w radiach w ciągu ostatnich 30 lat. Jedynka, Dwójka i Trójka był kuźniami talentów, zbiorowiskiem osobowości, lekko zwariowanych pasjonatów. Gdy Marcin Zaborski został wypchnięty z Trójki (bo trzeba było zrobić miejsce na czekających w medialnym celibacie prowadzących programy w Telewizji Republika), myślałem, że media publiczne tracą prawdziwego profesjonalistę i do tego dziennikarza równie bezwzględnego dla wszystkich politycznych kolorów.

To był pierwszy kamyczek. To, co stało się teraz, to prawdziwa lawina.

Dla porządku warto przypomnieć, że kawałek Kazika Twój ból jest lepszy niż mój zdobył pierwsze miejsce w cotygodniowej Liście Przebojów Trójki. Następnie, chwilę po ogłoszeniu zwycięzcy, lista została usunięta ze stron Polskiego Radia. Gdy zaczęła się medialna wrzawa, dyrektor i redaktor naczelny Programu 3 Polskiego Radia, Tomasz Kowalczewski, wydał oświadczenie.

I jeśli ktoś ma klapki na oczach i kupuje to wyjaśnienie, to i tak powinien wiedzieć, że rząd, ingerując w media publiczne, poszedł krok za daleko.

Nawet jeśli to prawda, nawet jeśli to wszystko to pomyłka, ludzki błąd, to i tak nikt w to nie uwierzy. Kolejne odejścia dziennikarzy: Anna Gacek, Wojciech Mann, Marek Niedźwiecki - tego odkręcić się już nie da. Polskie Radio nigdy nie będzie takie samo i utraciło to, co wyróżniało je spośród innych, bardzo licznych przecież rozgłośni - a więc ludzi, którzy je tworzyli.

Ta cała historia jest jak pocztówka z wymyślonego świata opowieści o nieudolnej cenzurze i głupiutkim aparacie partyjnym, z którego naśmiewał się cały Blok Wschodni, gdy media pełną parą pracowały nad propagandą. I najbardziej kuriozalne jest, że poszło w tym wszystkim o Kazika Staszewskiego. Tego samego Kazika, który w piosence „Lewy czerwcowy” krytykował Waldemara Pawlaka, Wałęsę, Tuska i innych za rozbicie rządu Olszewskiego – w oczach Kaczyńskiego przecież bohatera. Tego samego Staszewskiego, który krytykował transformację, mówiąc po politykach czasu przemian „Coście skur... uczynili z tą krainą” - pod czym obóz „dobrej zmiany” zapewne by się podpisał. Autora tekstu „na lewo lewy most, na prawo lewy most” z kawałka, który bezpośrednio komentował aferę mostową, w którą zamieszani byli politycy PO. To przecież ten sam Kazik, który w kawałku Łysy jedzie do Moskwy melorecytował:

Ten protest song to przecież krytyka nieżyjącego już Józefa Oleksego, który wbrew Wałęsie (i znacznej części społeczeństwa) pojechał do Moskwy, aby wziąć udział w obchodach pięćdziesiątej rocznicy zakończenia II wojny światowej. W tym samym czasie Rosjanie krwawo pacyfikowali Czeczenię. O tym śpiewał Kazik Staszewski.

I teraz, po tylu dowodach na to, że Kazik często bronił idei, które mogą być bliskie aktualnemu polskiemu rządowi, okazuje się, iż nie jest mile widziany, bo śmiał zaśpiewać to, co większość z nas czuła, gdy zamknięto cmentarze dla wszystkich za wyjątkiem jednej osoby. Sam uważam, że Kazik jest najmocniejszy tam, gdzie uprawia publicystykę w swoich kawałkach, gdzie uderza we władze, gdzie na swój sposób i swoimi środkami artystycznymi wyraża to, co czuje. W tych kawałkach jest zwykle sporo punkowej niepokorności, ale też przekonania, że zło, brak etyki i butę władzy trzeba piętnować. Z tego obrazu wyłania się po prostu porządny, zatroskany człowiek, który nie boi się krzyczeć.

Domyślam się, że nie sam Jarosław Kaczyński czy władzę partii podjęły tę decyzję, ale jeden z tych „nieudolnych posłusznych”. Posłuszny tak bardzo, że wylał z kąpielą Kazika i całe Polskie Radio. Bo to ostatnie nie odzyska już zaufania społecznego.

Nie pod tą władzą.

REKLAMA

Dzisiaj wiemy już, że chociaż większość dziennikarzy, którym na pewno nie po drodze było z przekonaniami władzy, wytrzymała 5 długich lat. Teraz Trójka traci ludzi, bo, jak sądzę, mają oni poczucie, że tego jest po prostu za wiele. I ja mam takie poczucie. A Kazik Staszewski, który niestrudzenie pisze piosenki o polskiej polityce, staje się symbolem upadku jednej z niewielu rzeczy, która Polsce po 89. roku w pełni się udała.

W ostatnich latach Kazik zmęczony polityką nagrał kawałek „Prosto", gdzie przyznawał, że nie należy do mafii ani do sekty (nawiązując do dwóch największych ugrupowań politycznych). Zapytał tam „czy muzyka ma moc, tego nie wiem wcale", nie spodziewając się pewnie, że odpowiedź na swoją wątpliwość znajdzie tak szybko.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA